"To zamach stanu". Polityczne roszady w Parlamencie Europejskim na najwyższych stanowiskach

Świat
"To zamach stanu". Polityczne roszady w Parlamencie Europejskim na najwyższych stanowiskach
PAP/EPA/OLIVIER HOSLET / POOL

W Brukseli nie milkną echa afery związanej z mianowaniem Martina Selmayra na sekretarza generalnego KE, tymczasem również Parlament Europejski, który krytykował wybór, jest pełen niejasnych, politycznych roszad na najwyższych stanowiskach - pisze „Politico”.

PE już dwa razy debatował nad kontrowersyjnym wyborem Selmayra, który jest najbliższym współpracownikiem szefa KE Jeana-Claude'a Junckera. Za każdym razem europarlamentarzyści wypowiadali się bardzo krytycznie w sprawie nominacji. Co więcej, europosłowie przygotowują rezolucję w tej sprawie. Głosowanie nad rezolucją ma się odbyć na następnej sesji plenarnej. Mianowanie jest określane działaniem w stylu zamachu stanu.

 

"Polityczne decyzje podejmowane za zamkniętymi drzwiami"

 

"Politico" jednak wskazuje, że PE powinien też spojrzeć na własne podwórko, gdzie o wyższych stanowiskach nie decydują przejrzyste procesy rekrutacji i kompetencje, ale polityczne decyzje podejmowane za zamkniętymi drzwiami.

 

Sześciu urzędników Parlamentu, którzy wypowiedzieli się dla portalu pod warunkiem zachowania anonimowości, poinformowało, że właśnie w taki sposób osiem osób zostało wyznaczonych na stanowiska dyrektorskie w służbie Parlamentu. Każde z nich to pensja w wysokości 14 tys. euro miesięcznie.

 

Informatorzy "Politico" wskazują, że co najmniej pięć osób zostało wybranych na te stanowiska przez najpotężniejszego urzędnika Parlamentu, sekretarza generalnego Klausa Welle - w efekcie jego własnej decyzji lub porozumienia z największymi grupami politycznymi zgromadzenia. Welle jest Niemcem i należy do niemieckiej partii CDU, której liderką jest kanclerz Angela Merkel. Zdaniem portalu te informacje wystawiają „Parlament na oskarżenia o podwójne standardy".

 

List szefowej komisji pracowniczej PE

 

W liście wysłanym do szefa PE Antonio Tajaniego we wtorek Pilar Antelo, szefowa komisji pracowniczej PE, wyraziła zaniepokojenie "rosnącym upolitycznieniem" procedur mianowania w PE i "manipulowaniem" nimi. "Kiedy dostęp do najwyższych stanowisk pracy wynika z niejasnych transakcji, zawieranych na zapleczu, politycznych machinacji i poparcia dla ulubionych osób, które należą do odpowiednich grup politycznych lub mają wpływowych mentorów, demotywujemy w ten sposób dziesiątki zdolnych współpracowników" - napisała.

 

Antelo wspomniała w liście, że europosłowie bardzo krytycznie odnoszą się do szybkiego nominowania Selmayra. "Z przykrością stwierdzamy, że sytuacja (w Parlamencie Europejskim - red.) nie jest lepsza, jeśli chodzi o uczciwe i przejrzyste mianowania na stanowiska" - dodała.

 

"Parlament jest niezbyt przejrzystym szklanym domem"

 

„Politico” wskazuje, że europosłowie są bardziej skłonni do potępienia takich przypadków, jak afera Selmayra, niż tych, które dotyczą ich miejsca pracy. - Posłowie powinni zachować ostrożność - powiedział wysoki rangą przedstawiciel Parlamentu. - Mamy takie wyrażenie po angielsku: ludzie w szklanych domach nie powinni rzucać kamieniami. Ponieważ Parlament jest dosłownie szklanym domem - choć niezbyt przejrzystym - jego mieszkańcy powinni zachować szczególną ostrożność w rzucaniu kamieniami".

 

Niemiecki eurodeputowany Bernd Koelmel, rzecznik prasowy ds. budżetowych frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, powiedział, że jego grupa "jest coraz bardziej zaniepokojona liczbą nominacji politycznych w służbie cywilnej Parlamentu". Dodał, że "podważa to zaufanie i kwestionuje niezależność służby".

 

KE zapewnia, że wszystko odbyło się zgodnie z przepisami

 

Odwołując się do poniedziałkowej debaty w sprawie nominacji Selmayra, sześć związków zawodowych, których członkowie pracują w Parlamencie, napisało również e-mail do posłów PE i do pracowników Parlamentu: "Czy w poniedziałkowej ostrej reakcji w PE nie ma czegoś obłudnego?” - pytają w nim. "Niemal dokładnie w tym samym czasie, gdy wszystkie grupy polityczne potępiały zakulisowe działania w Komisji (Europejskiej - red.), (...) negocjowany jest pakiet stanowisk dyrektorskich między dużymi grupami politycznymi a panem Klausem Welle" - wskazują.

 

Wybór Selmayra, związanego z niemiecką chadecją, wywołał wiele kontrowersji w Brukseli. Wątpliwości wzbudził także brak informacji na temat procedury i przebiegu wyboru. Przez kilkanaście dni po decyzji dziennikarze na konferencjach prasowych Komisji w Brukseli próbowali uzyskać szczegółowe informacje, jak trafił na nowe stanowisko. Bezskutecznie. KE zasłaniała się m.in. ochroną danych osoby, która wycofała się z konkursu na to stanowisko (Selmayr był ostatecznie jedynym kandydatem). Jednocześnie KE zapewniała, że wszystko odbyło się zgodnie z przepisami.

 

Kolejne eksponowane stanowisko przypada obywatelowi Niemiec

 

Wybór Selmayra jest krytykowany także dlatego, że to kolejne wysokie stanowisko w UE, które przypada obywatelowi Niemiec. Obok wspomnianego Wellego sekretarzem generalnym Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych jest Helga Schmid, a szefem EBI - Werner Hoyer.

 

Selmayr przed wyborem na nowe stanowisko był szefem gabinetu Junckera. Przez część urzędników i mediów w Brukseli nazywany jest „szarą eminencją” Komisji Europejskiej i oceniany jako jeden z najbardziej wpływowych urzędników w Brukseli. Część mediów nazwała go dosłownie najbardziej upolitycznioną postacią, zajmującą najwyższe urzędnicze stanowisko w Komisji.

 

Welle jest sekretarzem generalnym PE od 2009 roku.

 

PAP

nro/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie