Badania nie potwierdziły informacji o zakażeniu masła z Wrześni bakterią coli
- Badania próbek i weryfikacja dokumentacji nie potwierdziły, by w spółdzielni mleczarskiej we Wrześni (Wielkopolskie) doszło do zakażenia masła bakterią E.coli - powiedział w czwartek powiatowy lekarz weterynarii. Trwa śledztwo w tej sprawie.
Mleczarnia zaprzecza, by doszło do dystrybucji produktu "nieodpowiadającego obowiązującym standardom i wymogom mikrobiologicznym".
Według "Wiadomości Wrzesińskich", które w ubiegłym tygodniu nagłośniły sprawę, o rzekomym skażeniu masła bakterią poinformowała prezesa Spółdzielni Mleczarskiej Września specjalistka ds. jakości. Bakterie E.coli miały się znajdować w trzech blokach masła wyprodukowanych pod koniec stycznia. Z relacji gazety wynika, że w mleczarni podjęto jednak decyzję o przerobieniu 10 ton masła i wypuszczeniu go na rynek. Pracownica, która ujawniła całą sprawę, została zwolniona.
Kontrolę w Spółdzielni Mleczarskiej Września już w ubiegłym tygodniu zapowiedział powiatowy inspektorat weterynarii. W czwartek powiatowy lekarz weterynarii Romuald Juściński powiedział, że przebadane próbki masła pochodzącego z zakwestionowanych partii oraz analiza dokumentacji w mleczarni nie potwierdziły, by doszło do opisywanego przez prasę zakażenia.
Odpowiedzialność może spoczywać na dystrybutorze lub punkcie sprzedaży
- Pobraliśmy próby masła wycofanego ze sklepów, wynik jest ujemny, nie stwierdziliśmy bakterii coli. Badania były prowadzone przez Zakład Higieny Weterynaryjnej w Poznaniu. W jednym przypadku wyszedł wynik dopuszczalny, w pozostałych - jest zadowalający - powiedział Romuald Juściński.
- Wcześniej dostaliśmy wyniki badań jednej kostki masła, gdzie było przekroczenie bakterii coli, ale nie było to przekroczenie rażące. Nie można też odpowiedzialnością za nie obciążyć mleczarni, bo nie wiadomo, kiedy doszło do namnożenia bakterii - dodał. Jak wyjaśnił, odpowiedzialność może spoczywać na dystrybutorze, lub punkcie sprzedaży.
Powiatowy lekarz weterynarii podał też, że w ramach prowadzonej kontroli zweryfikowana została dokumentacja dotycząca produkcji partii zakwestionowanego masła. Nie stwierdzono, by doszło do nieprawidłowości. Wszystkie dane zostały przekazane do prokuratury prowadzącej postępowanie.
Śledztwo prowadzone przez Prokuraturę Rejonową we Wrześni dotyczy możliwości sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób poprzez wyprodukowanie i wprowadzenie do obrotu środków spożywczych, które nie odpowiadają obowiązującym warunkom jakości. Za takie przestępstwo grozi nawet osiem lat więzienia.
"To są pomówienia"
Prezes Spółdzielni Mleczarskiej Września Dariusz Goliński od ubiegłego tygodnia podkreślał, że informacje o skażeniu masła są nieprawdziwe. Mleczarnia rozważa kroki prawne przeciwko byłej pracownicy. - Nasze masło jest dobrej jakości. To są pomówienia osoby, która u nas pracowała i została zwolniona. Utrata wizerunku jest duża, więc na pewno podejmiemy odpowiednie kroki - mówił PAP Goliński. Zapytany o to, dlaczego specjalistka ds. jakości została zwolniona powiedział, że zostało zlikwidowane jej stanowisko.
Według Golińskiego, gdyby podawane przez prasę informacje były prawdziwe, to taka ilość skierowanego do sprzedaży na początku lutego masła skażonego bakterią E.coli, "z uwagi na objawy, jakie wywołuje ta bakteria, musiałaby zostać zauważona przez konsumentów jak i jednostki państwowej kontroli sanitarnej".
- Nie jest prawdą, jakoby Spółdzielnia Mleczarska Września wypuściła na rynek około 10 ton masła nieodpowiadającego obowiązującym standardom i wymogom mikrobiologicznym w tym, aby masło wyprodukowane w dniach 27, 28 i 29 stycznia 2018 r. zostało zakażone bakterią E.coli - podkreślił w oświadczeniu.
Bakteria E.coli wywołuje zatrucia pokarmowe, którego objawami są m.in. wymioty, biegunka, bóle brzucha i głowy. - Występowania tego rodzaju objawów ani w skali masowej, ani w skali indywidualnej nie zostały przez stosowne służby nigdzie odnotowane - stwierdzono w oświadczeniu.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze