Ambasador RP w Izraelu: tytuł "Jerusalem Post" dotyczący wypowiedzi Morawieckiego jest manipulacją
"To niedopuszczalna manipulacja" - tak odniósł się polski ambasador w Tel Awiwie Jacek Chodorowicz w czwartkowym liście do redaktora naczelnego "Jerusalem Post" m.in. do tytułu tekstu zamieszczonego przez gazetę, według którego "polski premier jest »dumny« z wydarzeń, które wywołały antysemicką nagonkę w 1968 roku".
Chodorowicz zwrócił się z interwencją do "Jerusalem Post" po tym, jak na stronie internetowej dziennika ukazał się artykuł pt. "Polski premier »dumny« z wydarzeń, które wywołały antysemicką nagonkę w 1968 roku".
W wystąpieniu otwierającym środową debatę pt. "Marzec ’68. Ogólnopolski Ruch Społeczny Przeciw Komunizmowi" na Uniwersytecie Warszawskim, stanowiącą część obchodów 50. rocznicy wydarzeń Marca 1968 r., premier Mateusz Morawiecki powiedział: "Często dzisiaj słyszymy, że Marzec'68 powinien być naszym powodem do wstydu. Ja uważam, że przede wszystkim Marzec'68 dla Polski, dla Polaków, którzy walczyli o wolność, powinien być powodem do dumy, a nie powodem do wstydu".
W pierwszym akapicie tekstu "Jerusalem Post" stwierdzono, że Morawiecki odniósł się w ten sposób do wydarzeń "sprzed 50 lat, kiedy antysemityzm zmusił tysiące Żydów do opuszczenia kraju".
W liście, do którego dotarła PAP, polski ambasador wyraża "stanowczy sprzeciw" wobec nadanego przez redakcję gazety tytułu i pierwszego akapitu artykułu, zastrzegając zarazem, że pozostała jego część jest przykładem "solidnej pracy reporterskiej".
Ambasador: chodziło o dumę z protestów studenckich
Obecne brzmienie tego fragmentu tekstu oraz jego tytułu - podkreśla Chodorowicz - "fałszywie przypisuje premierowi Mateuszowi Morawieckiemu obciążone negatywnymi konotacjami stanowisko, którego nie wyraził w swoim przemówieniu".
Zdaniem polskiego dyplomaty ze słów szefa rządu nie sposób wysnuć "w dobrej wierze", iż jest on "dumny z »wydarzeń, które wywołały antysemicką nagonkę«". "Powiedział natomiast, że Polacy, którzy w tamtym czasie walczyli o wolność - studenci, akademicy, artyści itp. - mogą być dumni z tego, że przeciwstawili się komunistom" - zaznaczył.
Chodorowicz zwrócił w tym kontekście uwagę, że autor artykułu słusznie odnotował, iż polski premier odniósł się "nie do antysemickiej nagonki, lecz do zakończonej niepowodzeniem rewolty studenckiej". "A jednak redaktor uznał za stosowne wprowadzić nagłówek i kolejny akapit, które idą wbrew oczywistemu duchowi przemówienia i samego artykułu, portretując polskiego premiera jako kogoś, kto miałby sympatyzować z antysemityzmem. To niedopuszczalna manipulacja" - ocenił ambasador.
Zwrócił się jednocześnie - "w imię rzetelnej debaty o stosunkach polsko-żydowskich i polsko-izraelskich" - o zmianę tytułu i pierwszego akapitu tekstu "tak, aby we właściwy sposób odzwierciedlały znaczenie i ducha przemówienia" szefa polskiego rządu.
Chorodowicz wskazał również w liście na przyjętą "w niemalże jednogłośnym głosowaniu" uchwałę Sejmu upamiętniającą wydarzenia Marca 1968 r., w której wyrażono "silny sprzeciw wobec każdej formy antysemityzmu", a także szereg wystąpień Morawieckiego, w których wyrażał on swój sprzeciw wobec antysemickich wypowiedzi. "To podejście podzielają także inni czołowi polscy politycy, tacy jak prezydent Andrzej Duda czy prezes rządzącego ugrupowania, Prawa i Sprawiedliwości, Jarosław Kaczyński" - zaznaczył dyplomata.
Jacek Chodorowicz miał pierwotnie zakończyć swoją misję jako ambasador w Tel Awiwie z końcem ub.r. Po tym, jak w grudniu sejmowa komisja spraw zagranicznych wydała negatywną opinię dla kandydatury na to stanowisko b. prezes Polskiego Radia Barbary Stanisławczyk-Żyły, została ona jednak przedłużona. MSZ chce, żeby pozostał na placówce do końca maja br.
50 lat temu, 8 marca 1968 r., na dziedzińcu Uniwersytetu Warszawskiego odbył się wiec protestacyjny w związku ze zdjęciem przez władze komunistyczne wystawianych w Teatrze Narodowym "Dziadów" w inscenizacji Kazimierza Dejmka oraz relegowaniem z uczelni Adama Michnika i Henryka Szlajfera. Zgromadzeni na wiecu studenci zostali brutalnie zaatakowani przez oddziały milicji oraz "aktyw robotniczy".
Stało się to początkiem tzw. wydarzeń marcowych, czyli kryzysu politycznego związanego z falą studenckich protestów oraz walką polityczną wewnątrz PZPR, rozgrywaną w atmosferze antysemickiej i antyinteligenckiej propagandy, z powodu której Polskę opuściło kilkanaście tysięcy Żydów.
PAP
Czytaj więcej