Wzruszające chwile w Pjongczangu. Kamil Stoch odebrał złoty medal olimpijski

Polska
Wzruszające chwile w Pjongczangu. Kamil Stoch odebrał złoty medal olimpijski
PAP/EPA/ANTONIO BAT

Kamil Stoch odebrał w Pjongczangu złoty medal olimpijski i wysłuchał Mazurka Dąbrowskiego za zwycięstwo w sobotnim konkursie skoków narciarskich na dużym obiekcie. Dekoracji dokonała członkini MKOl Irena Szewińska w towarzystwie prezesa PZN Apoloniusza Tajnera.

Pochodzący z Zębu zawodnik zdobył pierwszy dla Polski medal w Pjongczangu i 21. w historii startów biało-czerwonych w zimowych igrzyskach.

 

Czwarty w tegorocznej imprezie na mniejszym obiekcie Stoch na dużym prowadził już po pierwszej serii. Ostatecznie o 3,4 pkt wyprzedził triumfatora z normalnej skoczni Niemca Andreasa Wellingera oraz o 10,4 pkt Norwega Roberta Johanssona.

 

Stoch jest pierwszym polskim przedstawicielem zimowych dyscyplin, który wywalczył trzy złota olimpijskie; cztery lata temu w Soczi był najlepszy w obu konkursach indywidualnych. Emocje jakie teraz mu towarzyszą są nieco inne.

 

"To sukces wielu ludzi, przede wszystkim mojej żony i całego sztabu"

 

- Jestem bardziej doświadczony, mam inną świadomość. Z wiekiem bardziej potrafi się docenić to, co inni dla nas robią. Będę to powtarzał przy każdej okazji - ten medal to sukces wielu ludzi, przede wszystkim mojej żony i całego sztabu naszej kadry - powiedział po ceremonii.

 

Po sobotnim konkursie do wioski dotarł około trzeciej nad ranem. - Trochę to wszystko trwało z kontrolą dopingową. Udało mi się zasnąć bez większych problemów. Spałem jakieś sześć godzin, wystarczająco - zrelacjonował Stoch czas spędzony po zawodach.

 

 

Mam go 😁 Here it is 😊 #kamilstoch #skijumping #peyongchang2018 #wartobyćcierpliwym

Post udostępniony przez Kamil Stoch (@kamilstochofficial)

 

Nie obyło się też bez małego świętowania i wzniesienia toastu... piwem. - Bardzo lubię ten napój. Oczywiście trzeba wiedzieć kiedy i na ile można sobie pozwolić. Wczoraj zdecydowanie była odpowiednia okazja - podkreślił.

 

Stoch został trzecim skoczkiem w historii, któremu udało się triumfować w olimpijskich konkursach na dwóch kolejnych imprezach. Poprzednimi byli Norweg Birger Ruud (1932 i 1936) oraz Fin Matti Nykaenen (1984 i 1988). Indywidualnie najwięcej złotych medali - cztery - ma Szwajcar Simon Ammann, podwójny triumfator z 2002 i 2010.

 

"Dzięki temu wszyscy czujemy się jako jedność"

 

- Wszelkie tego typu statystyki są miłe, ale ja na takie rzeczy staram się nie zwracać uwagi. Dla mnie najważniejsze jest, że mogę skakać na nartach i robić to na wysokim poziomie - podkreślił.

 

Na kolejny sukces biało-czerwoni będą mieli szansę w poniedziałek. Wówczas konkursem drużynowym zakończą się zmagania skoczków w Pjongczangu. Polacy to aktualni mistrzowie świata. W Korei Południowej oprócz Stocha w kadrze znaleźli się Dawid Kubacki, Stefan Hula i Maciej Kot. W roli kibica wspierał ich będzie Piotr Żyła. W niedzielę cała kadra zrezygnowała z treningu, by móc cieszyć się sukcesem kolegi.

 

- Dzięki temu wszyscy czujemy się jako jedność. Kiedy rok temu w Lahti Piotrek zdobył brązowy medal mistrzostw świata, również na ceremonię pojechaliśmy z nim wszyscy. To taka nasza tradycja - zdradził Stoch.

 

Przyznał też, że wzruszył go Mazurek Dąbrowskiego. W Pjongczangu wysłuchał go po raz... drugi. Wcześniej hymn narodowy zagrał dla niego na gitarze Żyła, a film opublikował w internecie, z opisem: "Dziś z takiego repertuaru, gold dla Polski".

 

 

- Gest Piotrka może mnie nie wzruszył, ale było mi naprawdę z tego powodu bardzo miło - podkreślił Stoch.

 

PAP

dk/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie