Posłanki PO: problem mobbingu wobec kobiet nasila się w wojsku. Trzeba się tym zająć
Mobbing i molestowanie kobiet w wojsku to pilny problem dla MON, które powinno wypracować stosowne procedury. Działania są konieczne także w innych służbach mundurowych - oceniły w środę posłanki PO. To reakcja na ostatnie doniesienia mediów o sytuacji w Żandarmerii Wojskowej
Informacja MON o sytuacji kobiet żołnierzy w Wojsku Polskim w świetle ostatnich doniesień o przypadkach molestowania i mobbingu w Żandarmerii Wojskowej była przedmiotem zwołanego w trybie nadzwyczajnym posiedzenia sejmowej komisji obrony. Posiedzenie było - wbrew stanowisku Platformy - zamknięte. Uzasadniając tę decyzję przewodniczący komisji Michał Jach (PiS) wskazywał na to, że posiedzenie dotyczy wrażliwych informacji o przypadkach objętych śledztwem. Zaznaczył też, że pozwoliło ono resortowi udzielić dokładniejszej informacji.
- W naszym rozumieniu było czymś oczywistym, że ta komisja będzie miała charakter jawny. Uważaliśmy również, że dobrze byłoby, gdyby w pracach mógł uczestniczyć rzecznik praw obywatelskich - powiedziała Joanna Kluzik-Rostkowska (PO).
- Niestety z niezrozumiałych dla nas powodów PiS postanowił prace komisji utajnić, przez co MON straciło bardzo dobrą okazję, by pokazać, jak pracuje, jak się ustosunkowało do tych spraw, jakie ma pomysły, żeby z tym zjawiskiem walczyć - dodała posłanka.
Wymaga odpowiednich regulacji
Jak mówiła Kluzik-Rostkowska, "masowa obecność kobiet w wojsku (6 proc. ogólnej liczebności armii), wymaga regulacji zapobiegających mobbingowi i molestowaniu seksualnemu". Podkreśliła, że problem, obecny w cywilu i relacjach między przełożonym a podwładnym, nasila się w "zmaskulinizowanej i zhierarchizowanej instytucji, jaką jest wojsko".
Według posłanki "to, jak wojsko zachowuje się w konkretnych, opisanych przez dziennikarzy przypadkach, to papierek lakmusowy; pokazuje drogę ewentualnym innym ofiarom tych przestępstw.
- Albo wojsko będzie w stanie pokazać, że bierze stronę potencjalnej ofiary, i ktoś, kogo dotyka takie zachowanie, może czuć się bezpiecznie przekazując te informacje, albo będzie sygnał, że lepiej się nie wychylać i na wszystko się godzić - dodała.
Jak powiedziała, tematem posiedzenia była informacja o toczących się sprawach i działaniach MON. - Akurat te działania oceniam na plus, tym bardziej nie rozumiem, dlaczego MON się nie chce do tego przyznać. Myślę, że problem polega na tym, że MON nie do końca rozumie, jak to jest ważne - dodała Kluzik-Rostkowska.
Żadnej odpowiedzi od MON
Także Bożena Kamińska (PO) uskarżała się na zamknięty tryb i brak zaproszenia na posiedzenie komisji RPO, do którego trafiają skargi od poszkodowanych. Według Kamińskiej od 2015 r. takich przypadków przybywa. Kamińska zaapelowała, by MON jak najszybciej opracowało procedury zapobiegania takim przypadkom. Jak powiedziała, "w wojsku takich procedur nie ma, one są szczątkowe", a regulaminy dotyczące zachowań między przełożonym a podwładnym "nie uwzględniają kwestii mobbingu i molestowania seksualnego".
Zapowiedziała, że PO będzie domagała się dalszych informacji z MON i innych resortów, ponieważ - podkreśliła - w służbach mundurowych jest ponad 7 tys. kobiet, a np. w Wojskach Obrony Terytorialnej ponad 9 proc. "Nie jest to margines marginesów. To poważny problem, którym trzeba się natychmiast zająć" - powiedziała Kamińska.
Monika Wielichowska (PO) powiedziała, że mimo trzech interpelacji w sprawie molestowania kobiet i mimo upływu terminu, nie otrzymała od MON odpowiedzi. Dodała, że problem dotyczy także policji. "Wydaje się, że rząd i resorty nie dostrzegają wymiaru edukacyjnego tego, co się dzieje - przecież te historie są obserwowane przez kobiety w mundurach, które zastanawiają się, czy ze swoim problemem iść do przełożonego, czy zderzą się z parasolem bezkarności i bezczynności" - powiedziała. Przypomniała, że o szacunku dla kobiet mówił w expose premier Mateusz Morawiecki.
Jach: utajnienie uzasadnione
Przewodniczący Jach bronił decyzji o utajnieniu posiedzenia. - Nie mam wątpliwości, że o wielu sprawach byśmy się nie dowiedzieli. Ani wiceminister Wojciech Skurkiewicz, ani kierownictwo żandarmerii o pewnych sprawach nie mogliby powiedzieć, choćby na poparcie swojej informacji ogólnej - powiedział.
- Dziwię się tym, którzy protestowali przeciw niejawnemu posiedzeniu, bo posłowie chcąc poznać sprawę, powinni stwarzać takie warunki, żeby można było dowiedzieć się jak najwięcej. Na posiedzeniu jawnym byłyby raczej popisy oratorskie przed kamerami telewizyjnymi, a mnie nie chodzi o to, żeby być gwiazdą telewizji. I uważam, że komisja obrony narodowej powinna przede wszystkim poznawać, debatować, a nie dbać o popularność w mediach - dodał.
Jach zwrócił uwagę, że komendant główny ŻW gen. bryg. Tomasz Połuch "nie przesądzając o odpowiedzialności czy winie" przedstawił komisji dające się sprawdzić fakty, które zostały pominięte w publikacjach medialnych, a które pokazują opisane przypadki w innym świetle niż zaprezentowany w artykułach.
- Znam komendanta Żandarmerii dwa lata, wiem, że to niezwykle sprawny i odpowiedzialny oficer i takie rzeczy u niego są absolutnie nieakceptowalne. Nigdy nie słyszałem, żeby usiłował coś ukryć. Na swoim stanowisku kieruje się odpowiedzialnością, dobrem służby i dobrem Polski i uważa - podobnie jak ja - że ukrywanie takich spraw czy próba ich rozmycia działa na szkodę służby - podkreślił przewodniczący.
"Bez żadnych zastrzeżeń"
- Uważam, że do kierownictwa Żandarmerii Wojskowej, a co za tym idzie również do kierownictwa ministerstwa nie można mieć żadnych zastrzeżeń, nie było żadnego ukrywania czy próby manipulowania faktami. O winie zdecydują odpowiednie organy państwa i mam nadzieję, że będzie to trwało raczej krócej niż dłużej - dodał.
Zaznaczył, że w resorcie są odpowiednie procedury regulujące relacje między podwładnymi i przełożonymi. "Po tych informacjach ja i wszyscy posłowie, którzy chcieli słuchać uważnie, przekonali się, że w MON są procedury, gdzie może się odwołać żołnierz, jeśli czuje się skrzywdzony, anonimowo czy też z pominięciem drogi służbowej. Przedstawiono ścieżki zachowań dla żołnierzy, którzy czują się w jakiś sposób pokrzywdzeni. Nie chodzi tylko o mobbing, molestowanie seksualne, ale i o nieuzasadnione promowanie czy wyróżnianie albo dyskryminowanie podwładnych. Od lat są wypracowane procedury, co zrobić, żeby temu przeciwdziałać" - powiedział Jach, podkreślając, że takich ścieżek jest kilka.
Dodał, że przypadkami opisanymi w mediach zajmuje się specjalna komisja, która do końca lutego ma przedstawić wnioski ministrowi.
Od jesieni ub. roku Onet.pl publikuje artykuły nadużyciach wobec kobiet, w tym o mobbingu i molestowaniu, w ŻW, które po zgłoszeniu spraw zostały zwolnione. Jedna z opisanych kobiet została przywrócona do służby, gdy szefem MON został Mariusz Błaszczak.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze