"Nawet nigdy nie marzyłem o takim wyczynie". Stoch skomentował swój historyczny triumf

Polska
"Nawet nigdy nie marzyłem o takim wyczynie". Stoch skomentował swój historyczny triumf
PAP/Grzegorz Momot

Kamil Stoch został drugim narciarzem w historii, który triumfował na wszystkich obiektach Turnieju Czterech Skoczni. Imprezę wygrał po raz drugi z rzędu.

- Każda seria i każdy skok to były dla mnie trudne momenty. To było dla mnie też nowe doświadczenie. Cieszę się, że potrafiłem utrzymać swój system koncentracji i pozytywnego nastawienia - powiedział tuż po dekoracji podwójny mistrz olimpijski z Soczi.

 

Stoch, który w imprezie triumfował po raz drugi z rzędu, dołączył także do jedynego dotychczas zawodnika w historii Svena Hannawalda mogącego się pochwalić wygranymi czterema konkursami w jednej edycji. Po zawodach Niemiec podszedł do Stocha i mu pogratulował jako jeden z pierwszych. - Powiedział mi: witaj w ekskluzywnym klubie - zdradził później polski skoczek i dodał: "Nawet nigdy nie marzyłem o takim wyczynie, bo wiedziałem, jakie to jest trudne".

 

"Na szczęście mogłem spać w nocy"

 

Stoch od pierwszego do ostatniego konkursu powtarzał, że nie interesują go żadne rekordy.

 

- Na szczęście mogłem spać w nocy, ale to dlatego, że nie myślałem o tym, by wygrać zawody, a o tym, że chcę wykonać dobrze swoje zadanie. Po prostu oddawać dobre skoki. Wiedziałem, że jestem w dobrej dyspozycji i to mi wystarczyło. Zresztą zdawałem sobie sprawę z tego, że nie zawsze wszystko będzie zależało ode mnie, bo skoki są tak nieprzewidywalne i często zależne nie tylko od samych zawodników - powiedział drużynowy mistrz świata sprzed roku.

 

Po wygranej w Nowy Rok w Garmisch-Partenkirchen coraz częściej Stoch musiał mierzyć się jednak z pytaniami dziennikarzy.

 

- Ale wtedy ja się jeszcze bardziej od tego izolowałem, dystansowałem. Nie mogłem sam się w to wplątać. Tych emocji i tak przecież było dużo, nie musiałem dokładać sobie jeszcze więcej. Ten system, który miałem, sprawdził się i tak dalej będę do tego podchodził - zapowiedział.

 

"Gdzie ja prosty chłopak ze wsi mogę liczyć na taką sytuację"

 

Stoch przyznał też, że wprawdzie teraz odsuwał od siebie myśli o wygranej, ale w trakcie przygotowań tego nie robi.

 

- Od kilku lat już wiem, żeby się nie nastawiać, bo to nigdy nic dobrego nie przynosi. Łatwiej mi jest teraz sobie z tym radzić, ale oczywiście czasami o tym myślę, bo po prostu chcę wygrywać. To nie jest tak, że przygotowując się do sezonu myślę sobie, żeby tylko sobie fajnie skoczyć, a miejsce nie ma dla mnie znaczenia. Chcę być pierwszy, bo po to trenujemy, ale nie jadę z taką myślą na każde zawody - podkreślił.

 

Parę dni temu niemiecki tabloid "Bild" napisał, że polski skoczek najbardziej ucieszyłby się z gratulacji od trenera Liverpoolu Juergena Kloppa. Od lat jest bowiem wielkim kibicem "The Reds".

 

- To akurat dziennikarze wymyślili. Byłoby oczywiście miło, ale tego nie oczekuję, bo wiem na jakim poziomie popularności są skoki narciarskie, a na jakim jest piłka nożna. Gdzie ja prosty chłopak ze wsi mogę liczyć na taką sytuację - skomentował.

 

"Wolę skakać w zawodach niż być na gali"

 

Stoch podziękował też wszystkim bliskim - rodzinie, sztabowi i kolegom z drużyny.

 

- Każde zwycięstwo jest nagrodą za ciężką pracę, za wyrzeczenia, za czas spędzony na treningach i za wszystkie dni poza domem. To nagroda nie tylko dla mnie, ale też dla mojej rodziny i żony. Nie mogła być ze mną w Bischofshofen, bo jest na Gali Mistrzów Sportu. Nawet zapytała się mnie przed konkursem, czy wolę być tutaj, czy na gali. Powiedziałem jej, że zdecydowanie bardziej wolę skakać w zawodach - podsumował.

 

W klasyfikacji całego turnieju Stoch o 69,6 pkt wyprzedził Niemca Andreasa Wellingera i o 87,6 pkt Norwega Andersa Fannemela. Dawid Kubacki uplasował się na szóstej pozycji.

 

PAP

dk/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie