Miał pomagać klientom w inwestycjach. Oszukał ponad 50 osób na 5 mln zł
Warszawska prokuratura okręgowa skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko doradcy inwestycyjnemu, który oszukał klientów na prawie 5 mln zł. Jego ofiarą padły 54 osoby - miał w ich imieniu inwestować na rynku walutowym FOREX.
Jak poinformował rzecznik prokuratury Łukasz Łapczyński, Rafał K. został oskarżony o prowadzenie bez wymaganego zezwolenia Komisji Nadzoru Finansowego działalności w zakresie obrotu instrumentami finansowymi na rynku FOREX, na rachunkach inwestycyjnych kilkudziesięciu inwestorów, oraz oszustwa na łączną kwotę prawie 5 mln zł. Odpowie też za to, że zbył zagrożony zajęciem majątek o wartości ponad 1,9 mln zł. Grozi mu nawet 15 lat więzienia.
- Z ustaleń śledztwa wynika, iż w okresie od 14 listopada 2012 r. do 28 października 2013 r. nakłonił 54 osoby do podpisania umów pośrednictwa finansowego i powierzenia mu środków pieniężnych, w celu zainwestowania ich na rynku FOREX. Pokrzywdzeni przekazali mu kwoty od 14 tys. do 340 tys. zł - powiedział Łapczyński.
Spotkania w Mikołajkach w ramach zachęty
Klienci R. otwierali rachunki inwestycyjne w domach maklerskich i wpłacali na nie środki finansowe jako tzw. depozyt. Równocześnie udzielali swojemu doradcy pełnomocnictwa do nich, przekazywali loginy i hasła oraz zobowiązywali się do zaniechania "samodzielnego wykonywania jakichkolwiek transakcji inwestycyjnych i pieniężnych na rachunkach".
- K. przekonywał ich do zawarcia umów, twierdząc, że dzięki inwestycjom kupił sześć nieruchomości - dodał prokurator. Zapewniał też klientów, że ewentualne straty pokryje dzięki specjalnej polisie OC, którą posiada, oraz m.in. właśnie nieruchomościom. Zachętą miały być też m.in. organizowane przez niego dwudniowe spotkania w renomowanym hotelu w Mikołajkach.
- Większość osób, które namówił na inwestycje, była klientami firmy pośrednictwa finansowego; pracował dla niej i obsługiwał ich. Części osób polecił go m.in. inny pracownik tej samej firmy - wynika z ustaleń śledczych.
Początkowe zyski
Same inwestycje początkowo przynosiły zysk. Po pewnym czasie klienci zaczęli jednak tracić zainwestowane pieniądze; R. tłumaczył to np. przejściowymi trudnościami związanymi z sytuacją ekonomiczną i polityczną.
Od września 2013 r. zaczął unikać kontaktu z pokrzywdzonymi, w końcu przestał odpowiadać na wiadomości i ich telefony.
- Nie przyznał się do zarzucanych mu czynów, złożył jednak wyjaśniania - dodał Łapczyński.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze