Znalazł się na liście "Misiewiczów" pozwał Nowoczesną. "Nie było zarzutów, co do moich umiejętności lub kompetencji"

Polska
Znalazł się na liście "Misiewiczów" pozwał Nowoczesną. "Nie było zarzutów, co do moich umiejętności lub kompetencji"
Polsat News

Proces o naruszenie dóbr osobistych za znalezienie się na świętokrzyskiej liście "Misiewiczów" wytoczył Nowoczesnej prezes Specjalnej Strefy Ekonomicznej "Starachowice" Marcin Perz. - Nikt moich dokumentów nie nosił do ministerstwa - podkreślał Perz w piątek w sądzie.

We wrześniu 2016 r. działacze Nowoczesnej z regionu, w ramach ogólnopolskiej akcji organizowanej przez partię, przedstawili publicznie listę osób z woj. świętokrzyskiego, które - ich zdaniem - otrzymały pracę w państwowych instytucjach i spółkach wyłącznie dzięki powiązaniom z PiS.

 

Akcja Nowoczesnej nawiązywała do sprawy Bartłomieja Misiewicza. Na początku września ub.r. 26-letni Misiewicz, ówczesny rzecznik MON i szef gabinetu ministra obrony Antoniego Macierewicza, został członkiem rady nadzorczej podległej MON Polskiej Grupy Zbrojeniowej.

 

We wrześniu 2016 r. po publikacji "Newsweeka", według którego Misiewicz miał proponować radnym PO w Bełchatowie przystąpienie do koalicji z PiS, sugerując, że w zamian zapewni im zatrudnienie w państwowej spółce, Misiewicz poprosił szefa MON Antoniego Macierewicza o zawieszenie w funkcjach w ministerstwie i zrezygnował z posady w PGZ. Sprawę badała prokuratura; w listopadzie ubiegłego roku odmówiła jednak wszczęcia śledztwa.

 

Działanie Nowoczesnej "naruszyło jego godność"


Wśród 11 osób z woj. świętokrzyskiego, określonych przez Nowoczesną jako "Misiewicze", znalazł się Marcin Perz, powołany w kwietniu 2016 r. na szefa SSE Starachowice. Perz poczuł się dotknięty akcją i pozwał działaczy Nowoczesnej do sądu. Domaga się publikacji przeprosin oraz wpłaty 10 tys. zł na cele charytatywne.

 

W pozwie Perz uzasadniał m.in., że działanie pozwanych "w sposób bezdyskusyjny i ewidentny" naruszyło jego godność, dobre imię i doprowadziło publicznie do "deprecjacji" jego osiągnięć, dorobku zawodowego i naukowego.

 

Pełnomocnik pozwanych wniósł o oddalenie powództwa.

 

Zaczynał w biurze Gosiewskiego, z członkostwa w PiS zrezygnował


Podczas piątkowej rozprawy w Sądzie Okręgowym w Kielcach Perz mówił o swojej karierze politycznej i zawodowej. Jest on absolwentem dziennikarstwa, a także stosunków międzynarodowych i zarządzania ze specjalnością samorządową. Podkreślił, że członkiem PiS był w latach 2005-2010 (przez pewien czas był wiceprezesem tej partii w regionie), a z ugrupowania wystąpił na własny wniosek.

 

Karierę zawodową po studiach rozpoczynał od stażu w 2003 r. w biurze posła Przemysława Gosiewskiego, który po 2001 r. był odpowiedzialny za tworzenie struktur PiS w woj. świętokrzyskim. Gdy Gosiewski został członkiem sejmowej komisji śledczej ds. prywatyzacji PZU, Perz pracował przy niej jako ekspert - zatrudniany przez biuro parlamentarne PiS - w zespole Gosiewskiego.

 

Na początku 2006 r. Perz został pracownikiem biura wojewody świętokrzyskiego Grzegorza Banasia; jesienią startując z list PiS zdobył mandat radnego sejmiku wojewódzkiego, później wybrano go członkiem zarządu województwa świętokrzyskiego (w ramach koalicji PiS-PO-PSL).

 

W latach 2010-2015 pełnił funkcję dyrektora Regionalnego Centrum Naukowo-Technologicznego w Podzamczu k. Chęcin (instytucja budżetowa samorządu wojewódzkiego). W maju 2015 r. zarząd województwa rozwiązał z nim umowę. "Powodem byłą +utrata zaufania+ związana z podejrzeniem naruszenia dyscypliny finansów publicznych. Rzecznik dyscypliny finansowej, który badał sprawę, odmówił wszczęcia postępowania w tej sprawie" - wyjaśniał w sądzie Perz.

 

Następnie pracował w Muzeum Narodowym w Kielcach (współprowadzonym przez wojewódzki samorząd i resort kultury). W 2016 r. Perz złożył swoją ofertę do Ministerstwa Rozwoju dotyczącą pracy w SSE Starachowice. Jak podkreślił, po weryfikacji i rozmowie kwalifikacyjnej, kierownictwo ministerstwa pozytywnie zaopiniowało jego kandydaturę i został wybrany prezesem zarządu SSE Starachowice.


"Współpracę z nim mogę oceniać tylko pozytywnie"


Perz ocenił, że posiada odpowiednie kwalifikacje do pełnienia tej funkcji, związane ze "wspieraniem przedsiębiorczości i rozwoju gospodarczego", bowiem zasiadając w zarządzie województwa nadzorował spółkę Świętokrzyskie Centrum Innowacji i Transferu Technologii, a centrum naukowo-technologiczne któremu potem szefował, zdobyło jedno z największych dofinansowań unijnych na uzbrojenie terenów.

 

Przekonywał też, że nikt jego "dokumentów nie brał i nie nosił do ministerstwa". Jak dodał, nie wie czy szef świętokrzyskiego PiS popierał go w staraniach o funkcję w SSE. - Na żadnym etapie mojego zaangażowania zawodowego nie zdefraudowałem żadnych kwot, nie doprowadziłem instytucji do upadłości, nie było zarzutów, co do moich umiejętności lub kompetencji - podkreślił Perz.

 

Przed sądem jako świadek zeznawał Grzegorz Banaś, wojewoda świętokrzyski w latach 2006-2007.

 

- Postrzegałem go jako sprawnego organizacyjnie młodego człowieka - podkreślił Banaś. - W mojej ocenie umiejscowienie Perza na liście "Misiewiczów" było niezasadne. Ma wykształcenie z różnych dziedzin. Współpracę z nim mogę oceniać tylko pozytywnie - dodał b. wojewoda.

 

Świadkami w procesie mają być m.in. marszałek województwa świętokrzyskiego Adam Jarubas (szef wojewódzkiego PSL) i lider świętokrzyskich struktur PiS, poseł Krzysztof Lipiec.

 

PAP

prz/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie