"JOW-y albo śmierć". Pierwsze czytanie projektu PiS o zmianie Kodeksu wyborczego

Polska

Projekt posłów PiS zakłada m.in. wprowadzenie dwukadencyjności wójtów, burmistrzów i prezydentów miast, likwidację jednomandatowych okręgów wyborczych (JOW-ów) w wyborach do rad gmin, zmniejszenie liczebności mandatów w okręgach wyborczych do rad powiatów i sejmików województw. Przewiduje ponadto reformę Państwowej Komisji Wyborczej. PiS chce, aby 7 na 9 jej członków wybierał Sejm.

Poseł Łukasz Schreiber (PiS), prezentując w czwartek projekt PiS mówił, że zwiększa on możliwości obywateli w udziale w samorządach. - Można powiedzieć, że to jest taki proobywatelski pakiet demokratyczny - powiedział.

 

Jak zaznaczył, projektowane przepisy zwiększają też możliwości radnych, zwiększają rolę radnych, zwiększają także rolę klubów radnych opozycyjnych. Zaznaczył, że projektowane przepisy zwiększają też jawność i transparentność procesu wyborczego.

 

Trzecia część propozycji, która - jak zaznaczył - wzbudza największe emocje, "choć wcale nie jest z nich najważniejszą" - to zmiany systemowe. - Początkiem wszystkiego był rok 2010. To wówczas podczas wyborów samorządowych wszyscy, po tym jak wyniki były przedstawione, przecierali oczy ze zdumienia. Nie ze względu na wynik wyborczy, ale w związku z tym, że mieliśmy do czynienia z nadzwyczajną plagą głosów nieważnych - mówił poseł PiS.

 

"Dwukadencyjność działająca wstecz to fake news"

 

Schreiber podkreślił, że PiS, które proponowało dwukadencyjność wójtów, burmistrzów i prezydentów miast od dawna, ma liczne argumenty za tą zmianą. - Jest absolutną nieprawdą i fake newsem ze strony opozycji jakoby ta zmiana, w ten sposób przygotowana, by kadencję liczyć od 2018 r., była zaplanowana, aby to cofnąć w czasie, zaliczyć kadencje, które już zostały odbyte - powiedział. W jego ocenie przypisywanie takiego zamiaru projektodawcom jest "próbą manipulacji".

 

Według niego "tworzenie fake newsów" dotyczy także proponowanego zniesienia organizacji wyborów przez wójtów. Przedstawiciel wnioskodawców przekonywał, że w skali kraju znany jest szereg procesów, w których wójtowie jako osoby najbardziej zainteresowane przebiegiem wyborów, czy też sekretarze gmin, byli skazywani za fałszowanie wyborów.

 

Szef PKW: aby zostać komisarzem trzeba będzie spełnić tylko wymóg wykształcenia wyższego

 

Przewodniczący PKW Wojciech Hermeliński powiedział, że PKW planowała przy obecnych przepisach podać wyniki wyborów następnego dnia, wczesnym przedpołudniem. - Natomiast, jeżeli te zmiany, które projektodawcy chcą wprowadzić, wejdą w życie, to ja nie jestem w stanie określić kiedy wyniki podamy, jeżeli w ogóle dojdzie w terminie do przeprowadzenia wyborów - powiedział.

 

- Chcemy wybory przeprowadzić, ale chcemy mieć gwarancję, że przepisy, które te wybory będą wprowadzać, projektowane przez państwa posłów, będą takimi przepisami, które nam to umożliwią. Teraz sprawa jest w państwa rękach - zwrócił się do posłów przewodniczący PKW, który w czwartek wieczorem będzie gościem programu "Wydarzenia 22" w Polsat News.

 

Podkreślił, że dla PKW kluczowe są dwie kwestie: komisarzy wyborczych i Krajowego Biura Wyborczego.

 

- Projektodawcy wprowadzając komisarzy wyborczych, którzy nie będą sędziami w sposób jednoznaczny odchodzą od systemy sędziowskiego - powiedział Hermeliński. Dodał, że według projektu PiS, aby zostać komisarzem trzeba będzie spełnić tylko wymóg wykształcenia wyższego. Hermeliński mówił, że komisarze, którzy byli sędziami mieli przymiot niezależności i niezawisłości.

 

"Powołanie przez 60 dni 400 komisarzy graniczy z cudem"

 

Szef PKW powiedział, że według nowych przepisów będzie 16 komisarzy wojewódzkich i 380 komisarzy powiatowych powoływanych przez dziewięcioosobową PKW. Przekonywał, że powołanie przez 60 dni 400 komisarzy "graniczy niemalże z cudem". Zaznaczył, że proponuje się 16 komisarzy wojewódzkich, co będzie godziło w prawa komitetów, które będą chciały złożyć zawiadomienie o rejestracji. Wydłuży to drogę do komisarzy - wyjaśnił Hermeliński zaznaczając, że obecnie jest 51 komisarzy, którzy się tym zajmują.

 

Podkreślił, że obecnie szef KBW jest organem wykonawczym PKW i jej sekretarzem, jest powoływany przez PKW na wniosek jej przewodniczącego. Hermeliński powiedział, że PiS proponuje pozbawienie PKW "możliwości swobodnego wyboru" swojego współpracownika, czyli szefa KBW - w myśli projektu noweli PKW będzie mogła dokonać wyboru spośród trzech kandydatów przedstawionych przez organy polityczne. - Ten element polityczny przenosi się na potencjalnego szefa KBW, co nie byłoby wskazane w sytuacji, kiedy PKW jest organem apolitycznym i dobrze by było, żeby także organ apolityczny współpracował z PKW - powiedział Hermeliński.

 

Dodał, że ta sytuacja przypomina sytuację ze słynnym samochodem Ford model T. - Można sobie wybrać dowolny kolor pod warunkiem, że będzie czarny - stwierdził.

 

"Lokalne komitety wyborcze nie będą miały szans"

 

W ocenie szefa klubu PO Sławomira Neumanna projekt jest "antyobywatelski i upartyjniający samorząd", bo proponuje likwidację jednomandatowych okręgów wyborczych (w wyborach do rad gmin), które - jak mówił - umożliwiały start niezależnym, samodzielnym kandydatom, mieszkańcom osiedla, ludzi chcących zrobić coś dla lokalnej społeczności. - Wy zmuszacie tych ludzi do zapisywania się do partii politycznych - podkreślił.

 

Jak zaznaczył Neumann, wskutek wprowadzenia proponowanych przepisów nawet lokalne komitety wyborcze nie będą miały szans, ponieważ utworzenie małych, trzymandatowych okręgów wyborczych oznacza wprowadzenie 20-procentowego progu wyborczego, którego małe komitety "nie przeskoczą".

 

- Zabieracie możliwość zdobywania mandatów przez ludzi, którzy nie są od was zależni. Eliminujecie niepartyjnych kandydatów, to jest wasz cel - mówił zwracając się do posłów PiS szef klubu Platformy. - Lubicie powoływać się na suwerena, ale w tym przypadku tego suwerena ubezwłasnowolniacie - dodał.

 

"To już nie muszą być sędziowie. Wystarczy, że będą to prawnicy"

 

Neumann obiecał, że Platforma i cała zjednoczona opozycja - niezależnie od tego, co zostanie zapisane w Kodeksie wyborczym - do wyborów będzie gotowa. Zapowiedział zapraszanie na listy wszystkich niezależnych samorządowców, których "PiS chce się pozbyć z samorządów". - Razem z tymi wszystkimi, którzy chcą walczyć o niezależny, niepartyjny samorząd, pogonimy wam kota w wyborach samorządowych - mówił.

 

Zarzucił też autorom projektu, że ich celem jest, by komisarze wyborczy powołani przez Prawo i Sprawiedliwości dla tej partii "wykrajali okręgi wyborcze". - Żeby było ciekawiej, to już nie muszą być sędziowie sądów powszechnych, niezależni, niezawiśli. Wystarczy, że będą to prawnicy, którzy będą realizowali wolę PiS - powiedział szef klubu PO.

 

Mówiąc o proponowanej dwukadencyjności wójtów, burmistrzów i prezydentów miast Neumann zwrócił uwagę, że zostało to tak zapisane w projekcie, że "przy odrobinie złej woli" projekt oznacza dwukadencyjność wsteczną. - Jeżeli macie uczciwe zamiary, to wykreślajcie ten artykuł szybko - podkreślił.

 

"W kuluarach mówili, że chcą zmienić ordynację, bo nie wygrywają wyborów"

 

 

Paweł Kukiz zarzucił, że projekt PiS był przygotowywany w skandaliczny sposób, ponieważ nie było konsultacji ani wysłuchania publicznego. - W ogóle obywateli nie słuchaliście w tym temacie, chyba, że były na Nowogrodzkiej jakieś tajne spotkania z obywatelami albo w Toruniu, albo gdzieś tam - mówił lider Kukiz'15.

 

Dodał, że podczas rozmów w kuluarach posłowie PiS mówili, że chcą zmienić ordynację, bo nie wygrywają wyborów.

 

Kukiz powiedział, że PiS chce ordynacji, dzięki której powstanie dualizm. - Powstanie PO-PiS, oczywiście z większością PiS-owską, chcą tak sobie podzielić te okręgi, żeby zabrać wszystko - ocenił.

 

Stwierdził też, że w myśl projektu PiS, kandydaci na radnych mogą być przywożeni z innego miasta. - Tylko jeden jest warunek, muszą być z jednego województwa (...). Radnym lokalnym może zostać każdy mieszkaniec województwa, czyli mogą być przywożeni w teczkach - mówił lider Kukiz'15.

 

- JOW-y albo śmierć - podsumował Kukiz.

 

Poseł Andrzej Maciejewski (Kukiz'15) ocenił, że propozycja PiS wprowadzenia dwóch komisji wyborczych to szczytna, piękna idea, tylko nierealna, bo dzisiaj samorządowcy do jednej komisji mają problem z zebraniem za obecne stawki chętnych.

 

W kwestii wyboru przez Sejm siedmiu członków PKW, Maciejewski pytał dlatego ten wybór nie mógłby odbywać się większością 3/5. Poseł podkreślił ponadto, że nie zna także kosztów ustanowienia komisarzy wyborczych ani stworzenia systemu do obsługi wyborów.

 

"Zbójecka i złodziejska ordynacja"

 

Władysław Kosiniak-Kamysz z PSL ocenił, że propozycje PiS to "projekt zbójeckiej ordynacji", który jest wyrazem lęków i obaw formacji rządzącej o to, że "kolos jest tak naprawdę na glinianych nogach". - Jak przyjdzie do wyborów, to prawda, jak oliwa, wypłynie na wierzch - dodał polityk. - Boicie się tych wyborów, więc skroiliście ordynację pod siebie; uszyliście ją tak, żeby ona była wygodna dla jednej partii - dla partii PiS - ocenił szef Stronnictwa, zwracając się do posłów Prawa i Sprawiedliwości.

 

Jego zdaniem proponowana przez PiS ordynacja "nie jest na miarę Polski i Polaków". - To nie jest ordynacja na miarę obywateli, to nie jest ordynacja na miarę małych ojczyzn - wskazywał Kosiniak-Kamysz. - Chcecie skroić wybory Polaków, to jest zbójecka ordynacja i to jest złodziejska ordynacja. Chcecie ukraść wybory Polakom - mówił prezes ludowców.

 

Autorom projektowanych rozwiązań zarzucił chęć likwidacji PKW. - Nie podobają wam się sędziowie, mają być prawnicy. Wiecie, kiedy była Państwowa Komisja Wyborcza w kształcie, który proponujecie? W 1947 roku, kiedy były najbardziej sfałszowane wybory w historii Polski. Wtedy było dwóch sędziów i sześć osób z parlamentu. Dzisiaj ma być dwóch sędziów i siedem osób z parlamentu - powiedział szef PSL. Ironizował przy tym, że wówczas było o tyle lepiej, że każdy klub parlamentarny miał po jednej osobie. - A teraz największy klub ma mieć trzy osoby - dodał.

 

- To są wasze nostalgie. Na każdym kroku, na każdej ulicy walczycie z komunizmem i wracacie do najgorszych rozwiązań z komunizmu, z 1947 roku - mówił Kosiniak-Kamysz, kierując swe słowa do polityków obozu rządzącego. "Jeszcze raz wam powtórzę wierszyk: urna wyborcza to taka szkatułka, wrzucasz Mikołajczyka, wychodzi Gomułka - powiedział. Zapewnił jednak, że PSL nie dopuści do powtórki wydarzeń sprzed 70 lat. - Nie ma naszej zgody na zaoranie Polski lokalnej - oświadczył Kosiniak-Kamysz.

 

Lider Stronnictwa uznał też, że politycy PiS powinni przeprosić tysiące Polaków, którzy podczas wyborów samorządowych w 2014 r. pracowali w komisjach wyborczych za "oszczerstwa o skręconych wyborach". - Dwa lata macie prokuratora generalnego, to gdzie są akty oskarżenia? Gdzie są przesłuchania, gdzie są skazani winni - pytał szef PSL.

 

 

PAP, polsatnews.pl, fot. PAP/Jacek Turczyk

zdr/hlk/mta/luq/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie