Komisja śledcza ds. Amber Gold. Komendant miejski policji w Gdańsku: nie zgłaszano mi problemów z dochodzeniem
- Nie zgłaszano mi problemów z dochodzeniem ws. Amber Gold i trudności we współpracy z prokuraturą w związku z tą sprawą - mówił przed komisją śledczą ds. Amber Gold b. komendant miejski policji w Gdańsku Zbigniew Pakuła. Dodał, że gdyby miał taki sygnał, to zareagowałby.
Komisja śledcza kontynuuje we wtorek przesłuchania gdańskich policjantów. Przed południem podczas posiedzenia zamkniętego komisja wysłuchała "funkcjonariusza policji, którego dane identyfikujące stanowią informację niejawną".
Jak powiedział Witold Zembaczyński (Nowoczesna) świadek stawił się wraz z pełnomocnikiem. - Nie uzyskaliśmy wszystkich interesujących nas odpowiedzi - ocenił.
- Przesłuchanie odbyło się bez zakłóceń - powiedziała przewodnicząca komisji Małgorzata Wassermann (PiS). Jeszcze we wrześniu Wassermann informowała, że badając działania policji i służb specjalnych w sprawie Amber Gold komisja ma przesłuchać blisko 40 świadków, z czego 12 osób, to funkcjonariusze operacyjni, których dane nie będą ujawnione i zostaną oni przesłuchani zapewne w trybie niejawnym.
Pakuła: nie zgłaszano mi problemów z dochodzeniem
Pakuła był komendantem miejskim policji od maja 2010 r. do stycznia 2016 r. Wcześniej był m.in. zastępcą gdańskiego komendanta miejskiego do spraw prewencji.
- O sprawie dowiedziałem się, kiedy o sprawie zrobiło się głośno. Daty nie potrafię określić. Byłem zastępcą ds. prewencji, to był zupełnie inny zakres - powiedział świadek na początku swoich zeznań. Dodał, że jak został komendantem w 2010 r., to nie miał kontaktu z tym postępowaniem i na tamtym etapie nie wiedział, że komenda miejska prowadzi takie dochodzenie. - W komendzie miejskiej jest prowadzone bardzo dużo postępowań"- dodał.
- Czy świadek nie widzi ze swojej strony niedopatrzeń, zaniechań, błędów jeśli chodzi o nadzór nad podległą jednostką, jaką był wydział ds. zwalczania przestępczości gospodarczej, że ci podlegli świadkowi funkcjonariusze nie poinformowali o tak licznych, skandalicznych nieprawidłowościach w relacjach z prokuraturą, jak również ze stroną, wobec której toczyło się postępowanie - pytał wiceprzewodniczący komisji Tomasz Rzymkowski (Kukiz'15).
Pakuła odpowiedział, że nie wiedział o tych problemach. - Na tamtym etapie nie wiedziałem o tym postępowaniu, nie nadzorowałem jako komendant postępowań indywidualnych - powiedział.
- Jeżeli było naruszone prawo, bez względu na to, czy ze strony nadzorującego prokuratora, czy też ze strony prowadzącego postępowanie lub bezpośredniego przełożonego, to oczywiście powinno to być zgłoszone w jedynej dopuszczalnej formie w policji, czyli w formie złożenia raportu - zaznaczył Pakuła. Jak podkreślił, gdyby miał taki sygnał, to zareagowałby.
"Ma kolegę szefa PG w Gdańsku"
Tomasz Rzymkowski (Kukiz'15) odczytał świadkowi stenogram podsłuchu rozmowy Andrzeja J. - szefa zakładu napraw samochodów - ze swą siostrą, żoną Marcina P. Katarzyną P.; J. mówił wtedy, że "ma kolegę szefa PG w Gdańsku", naczelnika, któremu wymienia olej, a który miał opowiadać J. o możliwym upadku LOT. - To alkoholiczny bełkot - podkreślił poseł.
Dopytywał świadka, czy wie, o kim J. mógł mówić. - Nie potrafię się do tego odnieść - odparł świadek, który powiedział, że po raz pierwszy dowiedział się o tej sprawie. Pytany, czy wie coś o kontaktach swych podwładnych z tym zakładem napraw aut, odparł że nie. Szefowa komisji Małgorzata Wassermann (PiS) dodała, że w tym zakładzie grupa przestępcza dokonywała przeróbek i napraw samochodów. - To podlega komendzie w Pruszczu Gdańskim - odpowiedział Pakuła.
- Jeden z pana podwładnych naprawiał tam samochód - zaznaczyła Wassermann. Świadek nie miał tych informacji. - Są służby w policji, które takimi sprawami się zajmują - dodał. Pytany czy wie, że Biuro Spraw Wewnętrznych zajmowało się jego policjantami w kontekście Amber Gold, odpowiedział, że nic mu o tym nie wiadomo. Dodał, że BSW może o tym powiadomić przełożonego, a może nie powiadamiać.
Badanie okoliczności śmierci Andrzeja J.
Wiceprzewodniczący komisji Marek Suski (PiS) zawnioskował o zwrócenie się do MSWiA, aby ustalić "okoliczności śmierci Andrzeja J.". - Nie jesteśmy w stanie tego ustalić jako komisja. Mamy informację, że była to nagła śmierć. Jakoś zbiega się data śmierci z rozpoczęciem prac komisji Amber Gold - powiedział poseł. Wassermann podała, że wniosek będzie głosowany w środę. Na ten dzień komisja ma zaplanowane przesłuchanie dwóch świadków - policjantów CBŚP - w trybie niejawnym.
Na pytanie Jarosława Krajewskiego (PiS), kiedy dowiedział się o sprawie Amber Gold oraz o tym "że to lipa", świadek odparł: - Musiałem się dowiedzieć od któregoś z funkcjonariuszy - nie pamiętał od kogo. Wykluczył, by dowiedział się o tym od policjantki Katarzyny Tomaszewskiej-Szyrajew, która prowadziła dochodzenie. Dodał, że pion przestępczości gospodarczej nadzorował jego zastępca w komendzie.
"Na naszym podwórku rosła olbrzymia piramida finansowa"
- Jak to możliwe, że komenda miejska policji nie ma żadnego rozpoznania na terenie swojej działalności i nie widzi tego, że na waszym podwórku rośnie gigantyczna piramida finansowa - pytał Witold Zembaczyński (Nowoczesna). Świadek odpowiedział, że w sprawie Amber Gold było prowadzone śledztwo. - Było postępowanie, ale nie mieliście żadnego rozpoznania, z czym macie do czynienia - zaznaczył poseł. Pakuła odparł na to, że "jeśli chodzi o czynności operacyjne, to w tej chwili nie może nic na ten temat powiedzieć" i dodał, że nie ma na ten temat wiedzy.
- Kończąc te męki powiem tak: nic nie mogę, nic nie zrobiłem, nic nie jest wykonane. Prowadzenie tego postępowania jest dramatyczne, od momentu wpływu nie ma żadnej reakcji prokuratury, ale też nie ma żadnej inicjatywy po stronie policji. Dziewięć miesięcy zabezpieczacie dokumenty. Zabezpieczyliście sto kilka stron, podczas gdy było już wtedy kilka tysięcy stron - oceniła Wassermann.
Zwiększa się liczba świadków
We wtorek przewodnicząca komisji sprecyzowała, że liczba świadków przewidzianych do przesłuchań niejawnych ulega modyfikacji. - Jesteśmy w trakcie dyskusji z ministrem spraw wewnętrznych (...) pierwotnie wszyscy świadkowie mieli być na posiedzeniach niejawnych, ale pan minister zmienił decyzję w zakresie takim, że na niejawnych posiedzeniach do przesłuchania pozostali funkcjonariusze, którzy są dalej czynni, bądź posiadaliby wiedzę o określonej kategorii - zaznaczyła. Dodała, że w tym tygodniu na niejawnych posiedzeniach mają zostać przesłuchane jeszcze dwie osoby - funkcjonariusze CBŚP.
Jak dodała prawdopodobne jest natomiast, że w przyszłości - z zachowaniem tajności wszelkich danych mogących zidentyfikować świadka - ujawnione zostałyby protokoły wtorkowego niejawnego przesłuchania. - Jest to wysoce prawdopodobne, bo przyczyną niejawności nie było to, co świadek mówił, tylko fakt wykonywanej przez niego obecnie pracy. Klauzula niejawności jest po to, aby umożliwić funkcjonariuszowi dalszą pracę na stanowiskach operacyjnych - zaznaczyła.
"Chcemy z tego przesłuchania ściągnąć klauzulę niejawności"
- Natomiast to, co dzisiaj mówił funkcjonariusz ówczesnej komendy miejskiej policji, to jest zakres znanego dochodzenia prowadzonego przez policjantkę Katarzynę Tomaszewską-Szyrajew (pod formalnym nadzorem prokuratury prowadziła od maja 2010 r. dochodzenie ws. Amber Gold - red.) i gdyby nie obecna praca świadka nie byłoby powodu, aby posiedzenie było niejawne. Będziemy więc starać się ściągnąć z tego klauzulę - powiedziała Wassermann.
Również Zembaczyński ocenił, że "mimo nałożenia na przesłuchanie klauzuli w celu ukrycia personaliów świadka i jego wizerunku jest duża szansa, że jego treść zostanie odtajniona przez komisję (...) bez szkody dla świadka i instytucji, w której pracuje".
Amber Gold powstała na początku 2009 r. i miała inwestować w złoto i inne kruszce. Klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji. W połowie 2011 r. spółka przejęła większościowe udziały w liniach lotniczych Jet Air, następnie w niemieckich OLT Germany, a pod koniec 2011 r. w liniach Yes Airways. Powstała wtedy marka OLT Express. Linie OLT Express upadłość ogłosiły pod koniec lipca 2012 r. Z kolei Amber Gold ogłosiła likwidację 13 sierpnia 2012 r., a tysiącom swoich klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy i odsetek od nich. Według ustaleń w latach 2009-2012 w ramach tzw. piramidy finansowej, firma oszukała w sumie niemal 19 tys. swoich klientów, doprowadzając do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 mln zł.
PAP