Nie wiadomo kto jest właścicielem wozów bojowych, które uszkodziły wiatę stacji. Śledztwo może zostać umorzone
Śledztwo ws. incydentu z udziałem amerykańskich wozów bojowych, do którego doszło ponad miesiąc temu na dworcu kolejowym w Kowalewie Pomorskim, może zostać umorzone. Sprawa utknęła w martwym punkcie, bo prokuratura ma problemy z ustaleniem kto jest właścicielem pojazdów - informuje RMF.
18 września transport amerykańskich wozów bojowych utknął na stacji kolejowej w Kowalewie Pomorskim niedaleko Torunia. Przewożone czołgi i transportery okazały się zbyt duże i zahaczyły o wiatę na peronie.
Uszkodzonych zostało 10 z 37 transportowanych pojazdów. Zniszczona została również wiata dworca PKP. Na szczęście jej stalowa konstrukcja nie została naruszona.
Stalowa konstrukcja zadaszenia nad peronem nie została naruszona. Na dworcu przebywało kilka osób. Nikt nie ucierpiał #bradley #kowalewo pic.twitter.com/NSfaQ3REm9
— Daniel Jagielski (@DanielJotski) 18 września 2017
Zaraz po zdarzeniu śledztwo w tej sprawie wszczęła prokuratura rejonowa w Golubiu-Dobrzyniu. Jednak według informacji rmf24.pl może ono zostać umorzone, bo do tej pory nie udało się ustalić kto jest właścicielem pojazdów.
Żadna z amerykańskich instytucji nie chce wziąć na siebie odpowiedzialności za pojazdy. Nie wiadomo więc czy wozy opancerzone należą do amerykańskiej dywizji stacjonującej w Polsce, czy też ich formalnych właścicielem jest dowództwo, które wysłało je do Polski.
W sprawie nie pomaga również oficer łącznikowy amerykańskiej armii, który miał stwierdzić jedynie, że nie ma upoważnienia do podejmowania jakichkolwiek czynności.
Prokuratorzy nie mają dostępu do dokumentacji technicznej pojazdów
Prokuratura postanowiła więc skierować prośbę o pomoc do ambasady USA. Bez ustalenia właściciela pojazdów, nie wiadomo kto jest poszkodowanym w tej sprawie i nie można go przesłuchać.
Bez tego niemożliwe wydaje się z kolei ustalenie wartości przewożonych pojazdów oraz oszacowanie strat.
Rmf24.pl informuje również, że prokuratorzy do tej pory nie uzyskali dokumentacji technicznej pojazdów. Nie mogą więc ustalić dlaczego cześć wieżyczek wozów odchyliła się w czasie transportu z Gdańska do Żagania, zahaczając o wiatę stacji w Kowalewie.
Nie wiadomo zatem czy błąd podczas transportu popełnili Amerykanie, którzy odpowiadali za ustawienie wieżyczek, czy pracownicy kolei, odpowiedzialni za załadowanie wozów na platformy.
Rmf24.pl
Czytaj więcej