"Tureccy funkcjonariusze wyrwali mi transparent". Protestująca chce reakcji polskiego rządu na incydent w Warszawie
- Jestem oburzona, że na terenie Polski obcy funkcjonariusze odbierają mi moją własność - mówi w Polsat News Barbara Sińczuk. Opowiada, że podczas protestu przeciw wizycie prezydenta Turcji w Polsce podbiegło do niej dwóch ubranych po cywilnemu tureckich funkcjonariuszy i wyrwało z rąk transparent z hasłem "Korepetycje z dyktatury?". Jak mówi, polscy policjanci stali obok i nie interweniowali.
We wtorek w Warszawie odbyły się protesty przeciw wizycie w Polsce prezydenta Turcji Recepa Erdogana.
Turecki prezydent spotkał się m.in. z prezydentem Andrzejem Dudą i złożył kwiaty przed Grobem Nieznanego Żołnierza na Placu Piłsudskiego.
Manifestację pod hasłem "Korepetycje z dyktatury" zorganizowała m.in. Inicjatywa Polska, Partia Razem i Partia Zieloni. "W więzieniach siedzi stu pięćdziesięciu dziennikarzy. Siedzi również wielu opozycyjnych parlamentarzystów. Setki tysięcy pracowników państwowych zostało zwolnionych, a na ich miejsce przyszli ludzie lojalni wobec dyktatury. Zamknięto sto kilkadziesiąt opozycyjnych telewizji, gazet, stacji radiowych i portali" - argumentowali organizatorzy akcji.
"Policja nam nie pomogła"
Jedną z protestujących na Placu Piłsudskiego była Barbara Sińczuk, która razem z koleżanką rozwinęła transparent z hasłem "Korepetycje z dyktatury?" w trzech językach: polskim, tureckim i angielskim.
- Teren odgrodzony był kordonem polskiej policji. Chwilę po tym, jak rozłożyłyśmy transparent, zobaczyłyśmy, że od strony Grobu Nieznanego Żołnierza biegną dwie osoby w garniturach, wyraźnie Turcy, na pewno nie Polacy. Zaczęli nam ten transparent zabierać. Szarpałyśmy się z nimi, krzyczałyśmy, wołałyśmy policji, pomocy, ale nikt nam jej nie udzielił - opowiada pani Barbara.
Z jej relacji wynika, że tureccy funkcjonariusze zabrali transparent, unijną flagę, którą kobiety położyły na chwilę na chodniku i jeszcze jeden transparent, którego nie zdążyły rozwinąć.
❗️ To za ten transparent demonstrujące zostały zaatakowane przez turecką bezpiekę! 😠 #KorepetycjeErdogana pic.twitter.com/56bd5rJsey
— Razem (@partiarazem) 17 października 2017
- Dopiero wtedy pojawiła się policja, ale po to, żeby nas wylegitymować. Wcześniej żaden policjant nie próbował nam pomóc, nikt nawet się nie odwrócił - stwierdziła pani Barbara w rozmowie z Klaudiuszem Slezakiem.
- Jestem wściekła. Mam prawo protestować, nie zgadzam się, aby obcy ludzie mówili mi, co mam robić - skomentowała.
Zapowiedziała działania ws. incydentu. - Na pewno tego tak nie zostawimy. Będziemy przy pomocy prawników tę sprawę nagłaśniać. Domagać się i od rządu, i od placówek dyplomatycznych stanowiska ws. zajścia. Na takie rzeczy się nie zgadzamy - podkreśliła.
"Mieliśmy chronić VIP-ów, nie protestujących"
Podkreśliła, że podobna sytuacja, choć znacznie bardziej brutalna, miała miejsce w maju w Waszyngtonie (USA). Według amerykańskich mediów, protestujących przed ambasadą turecką przeciw wizycie Erdogana w Stanach Zjednoczonych pobili i skopali ochroniarze prezydenta Turcji.
- Nie rozumiem, dlaczego taka "osobistość" przyjeżdża do Polski. Jestem temu przeciwna - skomentowała.
Pytany o ten incydent oficer prasowy policji Warszawa-Śródmieście Robert Koniuszy stwierdził, że trwają czynności sprawdzające oraz, że "policjanci zachowali się właściwie". Jednocześnie dodał, że w tamtym miejscu ich zadaniem było ochranianie VIP-ów, a nie protestujących".
- Wyjaśniamy okoliczności tego zdarzenia - powiedział polsatnews.pl asp. sztab. Robert Koniuszy.
polsatnews.pl
Czytaj więcej