Minister Szyszko w Trybunale Sprawiedliwości UE. Wysłuchanie ws. wycinki w Puszczy Białowieskiej
Przed Trybunałem Sprawiedliwości UE w Luksemburgu we wtorek o godz. 9 rozpoczęło się kolejne wysłuchanie stron, czyli Polski i Komisji Europejskiej ws. wycinki w Puszczy Białowieskiej. Sprawę rozpatruje poszerzony 15-osobowy skład sędziowski, o co wnioskowała Polska.
- Prawda musi zwyciężyć - powiedział dziennikarzom przed wejściem na rozprawę minister środowiska Jan Szyszko.
- Liczymy na merytoryczną dyskusję - mówiła z kolei pełnomocniczka Komisji Europejskiej Katarzyna Hermann.
Wysłuchanie dotyczyć będzie wydanego przez wiceprezesa Trybunału Antonio Tizzano środka tymczasowego z lipca br., w którym nakazano natychmiastowe wstrzymanie wycinki w Puszczy Białowieskiej na obszarach chronionych. Dopuszczone zostało jednak usuwanie drzew ze względów bezpieczeństwa. O taki wniosek wnioskowała Komisja Europejska.
Według resortu środowiska prowadzone w puszczy działania mają na celu ochronę zagrożonych siedlisk i są ukierunkowane na zachowanie bezpieczeństwa publicznego, co - jak podkreślają przedstawiciele MŚ - jest zgodne z postanowieniem z lipca br.
Jak informował rzecznik resortu Aleksander Brzózka, w związku z precedensowym charakterem sprawy wtorkowe wysłuchanie odbędzie się przed wielką izbą Trybunału, tzn. przed 15 sędziami. Wnioskowała o to strona Polska.
Ministerstwo tłumaczyło wcześniej wycinkę kwestiami bezpieczeństwa.
- Argument o bezpieczeństwie publicznym jest nadużywany, by usprawiedliwić wycinki. Drzewa są wycinane w głębi lasu. Nie ma to nic wspólnego z prawem - mówi prawnik Agata Szafraniuk z fundacji ClientEarth.
Wniosek o kary finansowe
Poprzednie wysłuchanie z 11 września prowadził wiceprezes Antonio Tizzano, który wydał decyzję o wstrzymaniu wycinki. Podczas tamtej rozprawy Tizzano sugerował przedstawicielce Komisji Europejskiej, na jakie przepisy może się powołać, chcąc nałożyć na Polskę kary finansowe za niezastosowanie się do lipcowej decyzji ws. wycinki.
Komisja taki wniosek złożyła, choć nie sprecyzowała w nim, w jakiej wysokości kar się domaga. Podała jednak, że powinny mieć one skutek perswazyjny i zapewnić wykonanie orzeczenia Trybunału o zastosowaniu środka tymczasowego. Pierwotnie KE chciała tylko, by Trybunał doprecyzował kwestię "bezpieczeństwa publicznego", na które powołuje się Polska.
"Powstrzymanie Polski przed wycinką jest konieczne"
Pełnomocniczka Komisji Europejskiej Katarzyna Hermann w pełni podtrzymała swoje wnioski z poprzedniego wysłuchania, które obyło się 11 września. Przekonywała, że powstrzymanie Polski przed dalszą wycinką jest konieczne ze względu na możliwość wystąpienia nieodwracalnej szkody na obszarze chronionym.
Według niej wniosek o zastosowanie kary pieniężnej już na tym etapie jest zasadny. Powołała się przy tym na art. 279 traktatu o UE, który mówi o tym, że w sprawach, które rozpatruje, Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej może zarządzić niezbędne środki tymczasowe.
Jej zdaniem nałożenie kary na Polskę już teraz w żaden sposób nie przesądzałoby, jakie będzie rozstrzygnięcie w głównej sprawie (już dotyczącej nie tymczasowego nakazu wstrzymania wycinki, tylko tego, czy działania Polski są sprzeczne z unijnymi dyrektywami).
Z wypowiedzi Hermann wynika, że Komisja chciałaby, żeby w ramach postanowienia Trybunał przewidział "groźbę kary pieniężnej" za postępowanie władz w Warszawie. - W tym momencie drzewa w puszczy są ścinane. Bez tej groźby kary pieniężnej siedliska przyrodnicze są niszczone. Już sam fakt przewidzenia kary będzie wywoływać pożądane skutki - argumentowała.
Naruszone przepisy dyrektywy
Hermann podkreślała, że wycinka, cięcia sanitarne i usuwanie martwych drzew z obszaru chronionego naruszają przepisy dyrektywy siedliskowej i ptasiej. Jej zdaniem w efekcie istnieje ryzyko, że dojdzie do przekształcenia puszczy z lasu naturalnego w las gospodarczy.
Pełnomocniczka Komisji zwracała uwagę, że gradacja kornika drukarza (która jest bezpośrednią przyczyną cięć), to cykliczny, naturalny proces, który jest integralnym elementem bioróżnorodności lasu.
Zaznaczyła, że w Białowieskim Parku Narodowym, gdzie nie prowadzi się czynnego zwalczania kornika drukarza, siedliska i gatunki są w lepszym stanie niż na obszarach, gdzie prowadzony jest wyrąb drzew. Przypominała w tym kontekście o projekcie ustawy sprzed ponad dekady, opracowanym przez ekspertów powołanych przez ówczesnego prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Projekt mówił o tym, że ewentualny wzrost aktywności kornika drukarza jest naturalnym elementem ekosystemu.
Hermann argumentowała, że bardzo szeroka interpretacja wyjątku bezpieczeństwa publicznego, na który powołuje się Polska, tłumacząc konieczność kontynuowania cięć, nie jest przekonująca. Zdaniem KE wycinki drzew w ramach zapewnienia bezpieczeństwa publicznego powinny dotyczyć tylko obszarów wzdłuż głównych dróg publicznych, łączących miejscowości na obszarze chronionym. Dla pozostałych terenów - wskazywała Hermann - zamiast cięcia można by zastosować mniej dotkliwe środki, np. zakaz wstępu do lasu.
- Ewentualne utrudnienia dla turystów będą ograniczone w czasie (...). Osoby zapuszczające się w las naturalny oraz łamiące zakaz wstępu do lasu działałby na własne ryzyko - mówiła prawniczka.
Wniosek o wyłączenie Tizzano
Zachowanie wiceprezesa Trybunału spowodowało, że pod koniec września Polska złożyła wniosek o jego wyłączenie z dalszego postępowania. Szefowa rządu i minister środowiska oceniali, że zachowywał się on stronniczo. - W polskiej kulturze prawnej nie mieści się, żeby ten, co ma bezstronnie osądzać, zamieniał się rolą z oskarżycielem - mówił minister Jan Szyszko.
Polska odniosła się również do materiałów, jakie podczas wrześniowego wysłuchania przedstawiła Komisja Europejska. Chodziło o obrazy satelitarne i zdjęcia z puszczy, jakie dostarczyli jej ekolodzy. Według Komisji stanowiły one dowód, że Polska nie zastosowała się do lipcowej decyzji Trybunału. Z kolei, według resortu środowiska nie mają one wartości, gdyż np. nie ma możliwości weryfikacji czasu ani miejsca ich wykonania.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze