Współwłaściciel przedszkola miał chwycić dziecko i rzucić nim. Chłopiec ma złamaną nogę
Zarzut narażenia 7-latka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia bądź ciężkiego uszczerbku na zdrowiu postawiła łódzka prokuratura 49-letniemu mężczyźnie, współwłaścicielowi przedszkola - poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania. Chłopiec doznał urazu nogi podczas pobytu w przedszkolu.
Kopania wyjaśnił, że zarzuty w tej sprawie to efekt zawiadomienia złożonego przez rodziców chłopca, który doznał urazu podczas pobytu w przedszkolu.
Skomplikowany uraz nogi
Jak wynika z dotychczasowych ustaleń, pod koniec września rodzice dziecka zostali powiadomieni przez przedszkole, że ich syn doznał urazu. Po przybyciu na miejsce, usłyszeli od personelu placówki, że w wyniku nieszczęśliwego wypadku, doszło do powstania urazu nogi. Miało do tego dojść w czasie, gdy 49-letni współwłaściciel przedszkola sadzał chłopca na pufie i wówczas rzekomo podwinęła mu się noga.
Nagrania z monitoringu
Chłopiec trafił do szpitala, gdzie okazało się, że doszło do skomplikowanego złamania. Po trzech dniach rodzice po raz kolejny udali się do przedszkola. Zapoznali się z zapisami monitoringu.
Z nagrań wynika, że w "czasie gdy chłopiec wpadł w zdenerwowanie", do sali wszedł podejrzany. Następnie chwycił dziecko, podniósł go za ramiona, potrząsnął, po czym kilkukrotnie rzucił na leżące na podłodze siedzisko.
49-latek usłyszał zarzuty
Rodzice złożyli w bałuckiej prokuraturze zawiadomienie o podejrzeniu popełnieniu przestępstwa.
W piątek mężczyzna został zatrzymany. Prokurator przedstawił mu zarzuty.
Podczas przesłuchania podejrzany nie przyznał się do zarzutów i złożył wyjaśnienia, z których wynika, że zdarzenie miało inny przebieg niż ten zarejestrowany na monitoringu.
Policyjny dozór i zakaz sprawowania opieki nad dziećmi
Prokurator zastosował wobec 49-latka policyjny dozór. Zobowiązał go do powstrzymywania się od wykonywania czynności związanych z bezpośrednią opieką nad dziećmi.
Trwa postępowanie w tej sprawie. Planowane są kolejne przesłuchania.
- Konieczne jest także uzyskanie ostatecznej opinii, co do stopnia doznanych obrażeń. Analizowana będzie także kwestia pozostałych pracowników przedszkola, którzy obecni byli podczas zdarzenia - zapowiedział Kopania.
PAP, dzienniklodzki.pl
Czytaj więcej
Komentarze