"W 2012 r. zaczęłam mieć wątpliwości, czy jest kupowane złoto". Księgowa Amber Gold przed komisją śledczą
- W czerwcu 2012 r., gdy Marcin P. kilka razy odmówił spotkania, zaczęłam mieć wątpliwości, czy za środki od klientów Amber Gold kupowane jest złoto - powiedziała w środę przed sejmową komisją ds. Amber Gold była dyrektor departamentu finansowego spółki Danuta Misiewicz. Przyznała, była "fikcyjną główną księgową Amber Gold". - Nie miałam świadomości, że zostałam zatrudniona jako słup - dodała.
Na wstępie przesłuchania świadek pytana, w jaki sposób nawiązała współpracę z Amber Gold, wskazała, że w internecie znalazła ogłoszenie, iż spółka ta poszukuje pracownika na stanowisko głównej księgowej. Umowę o pracę podpisała 19 grudnia 2011 r.
Misiewicz dodała, że podczas pierwszej rozmowy Marcinem P. zapewniał ją, "że de facto Amber Gold jest tzw. spółka handlową, która sprzedaje i kupuje złoto".
- Zapewniał? Czy miała pani jakieś wątpliwości? - dopytywała Joanna Kopciński (PiS).
- Nie. Na tym spotkaniu zastrzegłam, że nigdy nie pracowałam w instytucji finansowej i nie do końca jestem pewna, czy podołam obowiązkom. Pan Marcin mnie zapewniał, że jest to firma handlowa, a ja pracowałam kilkanaście lat w firmie handlowej, więc na pewno sobie poradzę - wyjaśniła.
"Moje wątpliwości, co do Amber Gold rozwiały informacje medialne"
Posłanka PiS pytała też, czy Misiewicz podejmując pracę w Amber Gold znała przeszłość Marcina P.
- W internecie znalazłam dwa artykuły. Jeden z nich mówił, że Marcin P. miał wyrok, jakiś błąd młodości. Ale później drugi artykuł to był, że była prokuratura i ona nie znalazła znamion przestępstwa w Amber Gold - odpowiedziała Misiewicz.
Jak dodała wiedziała, że spółka była zamieszczona na liście ostrzeżeń prowadzonej przez Komisje Nadzoru Finansowego. - Czy pani pytała o przeszłość pana Marcina P., o umieszczenie Amber Gold na liście ostrzeżeń - dopytywała Kopcińska. Świadek odpowiedziała przecząco. Tłumaczyła, że jej wszelkie wątpliwości rozwiał artykuł, z którego wynikało, że prokuratura nie miała zastrzeżeń do działalności Amber Gold. - Wydawało mi się oczywiste, że jeżeli są jakieś nieprawidłowości, to prokuratura miałaby jakieś zastrzeżenia - dodała.
Świadek poinformowała też, że po zatrudnieniu jej w Amber Gold Marcin P. jej pierwszym zadaniem miało być "wyprowadzenie ksiąg OLT Express Regional, które były bardzo zabałaganione".
"Marcin P. zapewniał mnie, że księgowość Amber Gold jest uporządkowana"
- Gdy przyszłam do Amber Gold, to byłam pewna, że będą prowadziła księgowość Amber Gold i chciałam przede wszystkim księgi. Wchodząc do systemu zauważyłam, że suma pasywów nie odpowiada sumie aktywów, a powinna. Informatyk wyjaśnił mi, że w tej chwili dane są przenoszone z innego programu i nie wszystkie dane są zreplikowane w związku z tym, to nie jest jeszcze zgodne - wyjaśniała przed komisją śledczą. Dodała, że nie rozmawiała o tej sprawie z nikim z zarządu spółki.
Jak dodała, nie sprawdzała, jak długo przenoszenie tych danych trwało, gdyż niedługo po tym miała rozmowę z Marcinem P. i została zaangażowana do wyprowadzenia ksiąg OLT Express Regional. - Pan Marcin zapewniał mnie, że ma uporządkowaną księgowość, że on to prowadzi, ogarnia i nie potrzebuje na razie pomocy. Chciał żebym uporządkowała księgi (OLT Express Regional - red.), bo Urząd Lotnictwa Cywilnego domagał się sprawozdania. Ponieważ te księgi były w opłakanym stanie umożliwiało to rzetelne sprawozdanie finansowe. Cały swój czas poświęcałam żeby uporządkować te księgi - podkreśliła.
- Nie miała pani żadnych wątpliwości? - pytała ją Joanna Kopcińska (PiS). - Nie, jeśli właściciel mówi (...), że jeśli chodzi o Amber Gold ma wszystko opanowane, to w tym momencie nie miałam żadnych wątpliwości - mówiła Misiewicz.
Świadek relacjonowała, że dopiero w lipcu 2012 r., kiedy księgowość linii lotniczych była już "w miarę uporządkowana" chciała zająć się też Amber Gold i w tym celu przyjęła dwie osoby, które miały zająć się prowadzeniem ksiąg spółki. - I wtedy panie wchodząc do programu powiedziały mi, że dekrety nie są kompletne. To był lipiec 2012 - powiedziała.
- A co było później - dopytywała posłanka PiS. - Co było później, to wszyscy wiedzą - odparła świadek.
Misiewicz mówiła też, że faktury za 2012 r., które były w spółce, nie były opisane więc trudno było przypisać je do konkretnej inwestycji. - Czy to było zaniedbanie, czy celowe działanie, aby utrudnić przejrzystość finansowania wydatków. Czy miała pani kiedykolwiek podobną sytuacja? - pytała Kopcińska.
Świadek odpowiedziała, że nie. - Żeby księgi były rzetelnie prowadzone, to każda faktura powinna być potwierdzona przez pracownika operacyjnego, i tak w OLT było (...). W przypadku Amber Gold nie umiem powiedzieć dlaczego. Nie wiem, czy tylko 2012 rok taki był, czy od samego początku faktury nie były opisywane. Dlaczego nie były opisane? Dzisiaj nie umiem powiedzieć, bo mnie tam nie było - dodała.
"Księgi OLT Regional nie były rzetelne"
Dopytywana przez przewodniczącą komisji Małgorzatę Wassermann, czy podpisywała dokumenty dotyczące Amber Gold odpowiedziała: "nie podpisywałam dokumentów, nie przelewałam pieniędzy, ponieważ właściciel powiedział mi, żebym uporządkowała tylko księgi OLT Regionalna". Pytana, w którym momencie zorientowała się, że księgowość w Amber Gold "jest kreatywna", odpowiedziała: "nie sporządziłam na dzień 31 marca 2012 roku sprawozdania finansowego, bo stan ksiąg uniemożliwił sporządzenie tego sprawozdania".
Misiewicz pytana była też o to, jak opisywano przelewy i jakie kwoty przychodziły na OLT Express Regionalna. Podkreśliła, że "niektóre miały tytuły "pożyczka", które nie były rejestrowane w urzędzie". Zapytana, czy była możliwość zorientowania się, na co idą te pieniądze, odpowiedziała:, "jeśli był przelew z Amber Gold do OLT Regional, księgowałam to na koncie, jako rozliczenia z udziałowcami".
Wassermann dopytywała, jak Misiewicz księgowała przelewy milionowe w przelewie pod tytułem "zasilenie", odpowiedziała: "nie miałam ani umowy na pożyczkę, ani umowy na podwyższenie kapitału, więc nie mogłam zaksięgować na podwyższenie kapitału (...). Wszystkie kwoty, które ja otrzymałam z Ambrę Gold, były księgowane dokładnie na tym koncie: rozliczenie z udziałowcami".
Dodała, że "wielokrotnie stawiała pytanie zarządowi, jak ma rozpoznać te wpływy, powiedziano mi, że to będzie podwyższenie kapitału". - Była umowa inwestycyjna, że Amber Gold jest głównym inwestorem, ja w tej chwili strzelam to miało bodajże być do 174 mln zł będzie podwyższała kapitał, ale ja dokumentu na podwyższanie kapitału nie dostałam - zaznaczyła.
"Nie miałam świadomości, że zostałam zatrudniona jako słup"
W trakcie przesłuchania Jarosław Krajewski (PiS) pytał świadka, czy mając wiedzę tego, jak wyglądała kwestia finansowo-księgową Amber Gold ma poczucie, że została tam zatrudniona "żeby być słupem w tej księgowości".
- Dzisiaj z perspektywy czasu oczywiście czuję się niefajnie, ale wtedy nie miałam świadomości, że zostałam zatrudniona tylko jako słup, ponieważ bardzo dużo pracowałam, ale tylko w OLT Express Regional - odpowiedziała.
Jak dodała księgi tej spółki lotniczej były w katastrofalnym stanie i mimo pracy nad nimi - po 6-7 dni w tygodniu czasem do godz. 22, zajęło jej pół roku, by je wyprowadzić na prostą.
- Czyli ma pani poczucie, że była pani fikcyjną główną księgową Amber Gold - dopytywał Krajewski. - Oczywiście - odparła Misiewicz.
"W czerwcu 2012 r. zaczęłam mieć wątpliwości, czy jest kupowane złoto"
Członkowie komisji pytali Misiewicz o zakup przez Amber Gold złota za środki wpłacone przez klientów firmy. Świadek powiedziała, że nie było żadnych faktur za zakup złota, jedynie za "jakieś próbki".
Poseł PiS Jarosław Krajewski dopytywał, czy świadek chce powiedzieć, że dopiero w lipcu 2012 r. zainteresowała się zakupem złota. - Tak, ponieważ wcześniej musiałam uporządkować księgi OLT Express Regional (...). Rozmawiałam parę razy na pewno z zarządem, że de facto powinnam być główną księgową OLT Express Regional, ponieważ się tym zajmuje (...). Nie zmieniono mi angażu - powiedziała.
Poseł PiS stwierdził, że pogodziła się z tym, że odpowiadała za księgowość Amber Gold wykonując zadania w OLT Express Regional. - Ponieważ miałam w planie najpierw uporządkowanie ksiąg OLT Express Regional, a następnie zajęcie się Amber Gold - wyjaśniła świadek.
Krajewski pytał, kiedy dowiedziała się, że za środki pozyskiwane przez Amber Gold od klientów nie są kupowane jakiekolwiek kruszce - złoto, srebro lub platyna. - Jak pan Marcin P. kilka razy odmówił spotkania, na którym miał mi powiedzieć, ile Amber Gold ma złoto i gdzie - powiedziała świadek. Dodała, że wydaje jej się, że to był czerwiec 2012 r.
Czyli, jak mówił Krajewski, w czerwca 2012 r. pozyskała informacje, że złota nie ma w formie Amber Gold. - Tak, wcześniej nie miałam wątpliwości - powiedziała świadek.
Poseł PiS ocenił, że to jest szokująca informacja; pytał co świadek zrobił z tą informacją o braku złota, jakie czynność podjęła, w momencie, kiedy Amber Gold zachęcał klientów do wpłacania środków na lokaty w złotu, a kruszcu nie kupowano. Krajewski dodał, że od 19 grudnia 2011 r., kiedy świadek pełniła funkcję głównego księgowego Amber Gold, firma nie kupiła ani razu złota, srebra, ani platyny.
- Nie miałam takiej świadomości (...) zaczęłam mieć wątpliwości, kiedy pan Marcin zaczął odwoływać spotkania - powiedziała Misiewicz.
"W Amber Gold nie było faktur za zakup złota"
Podczas przesłuchania członkowie komisji śledczej pytali świadka m.in. o kwestię złota jakie miało zakupić Amber Gold. Misiewicz mówiła, że w księgach nie mogła znaleźć faktur za to złoto, dlatego zleciła w lipcu 2012 r. pracownicom księgowości, by sprawdziły czy w firmie są takie faktury i - jak dodała - "one nie znalazły faktur".
- Rozmawiałam z wieloma pracownikami i nikt nie podważał, że to złoto w ogóle jest, tylko każdy kierował mnie do pana Marcina, bo on ponoć miał informacje gdzie jest to złoto - zeznała.
Pytana przez Jarosława Krajewskiego (PiS), czy kiedykolwiek rozmawiała z P. o tym gdzie jest złoto klientów Amber Gold, powiedziała: "kiedyś na pewno rozmawiałam, ale nie umiem teraz powiedzieć kiedy dokładnie". - Ja miałam świadomość, że to złoto jest w BGŻ - mówiła.
Jak dodała, o tym, że Amber Gold nie kupuje złota przekonała się dopiero pod koniec lipca 2012 r., kiedy już wybuchła afera. Pytana, dlaczego nie złożyła wówczas wypowiedzenia, powiedziała: "składanie go wtedy, chyba mijało się z celem".
Gdy wybuchła afera "nie dokonywałyśmy żadnych księgowań"
Krajewski zwracał jednak uwagę, że spółka ogłosiła upadłość dopiero 13 sierpnia. - Czyli pani do końca funkcjonowania Amber Gold akceptowała ten stan rzeczy? - dopytywał świadka. - Nie akceptowałam tego - zapewniła Misiewicz. - A podejmowała pani jakieś czynności - nie ustępował Krajewski. - Żadnych nie podejmowałam, ale to już był koniec lipca - odpowiedziała, odnosząc się do momentu, w którym pojawiły się informacje o nieprawidłowościach w spółce. Powiedziała jednak, że gdy wybuchła afera, wraz z dwiema innymi osobami, które zatrudniła do działu księgowości, stwierdziła, "że nie będziemy dokonywać żadnych księgowań". - Żebyśmy nie zostały posądzone, że coś próbujemy ukryć - powiedziała.
- Na ten czas nie wiedziałam, ja podejrzewałam to; że w jakimś segregatorze nie było faktur zakupu za złoto. Nie oznacza to, że te faktury nie mogły być w gabinecie u pana Marcina (...), ale pan Marcin nie chciał się ze mną spotkać ani razu w tym temacie - tłumaczyła.
Pytana była też od kiedy wiedziała, że spółka kupiła złoto, platynę i srebro za jedynie ok. 1 proc. wartości powierzonych przez klientów środków, czyli ok. 10 mln zł. Świadek podkreśliła, że miała mieć kilka spotkań z Marcinem P. na temat tego ile złota ma Amber Gold i gdzie się ono znajduje ale - jak dodała "P. ani razu nie spotkał się z nią w tej sprawie".
Krajewski pytał też, czy w ocenie świadka wydatki podmiotów z grupy Amber Gold były "dokonywane w sposób celowy, rzetelny i gospodarny". - Całej grupy na pewno nie - odpowiedziała.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze