Sędzia z Kościerzyny ukrywa się przed policją. Został skazany na 4 lata więzienia

Polska

Sędzia Janusz K. miesiąc temu miał się stawić w areszcie, żeby odbyć karę za korupcję. Sąd dyscyplinarny uznał, że wobec udowodnionych mu przestępstw - nie może on być już sędzią. Jednak skazany odwołał się do Sądu Najwyższego. Nie wiadomo, gdzie obecnie przebywa.

Przed domem Janusza K. policjantów można spotkać każdego dnia. Posterunek mają zaledwie kilkaset metrów dalej. Ale nie mogą go namierzyć. 8 września sędzia miał się stawić w areszcie w Starogardzie Gdańskim. Przepadł bez śladu.

 

Sędziego z Kościerzyny skazano prawomocnym wyrokiem w Koszalinie w Zachodniopomorskiem po 9 latach procesów na karę 4 lat więzienia bez zawieszenia za korupcję. 

 

Przyjął w łapówkach 140 tys. zł

 

- Łapówkarstwo to jest najbardziej hańbiący dla sędziego czyn. To duża plama na wymiarze sprawiedliwości - ocenił Sławomir Przykucki, rzecznik Sądu Okręgowego w Koszalinie.

 

Łapówki Janusz K. przyjmował przez kilka lat. W sumie dostał 140 tys. zł. W zamian wydawał łagodniejsze wyroki. Oprócz więzienia ma zapłacić 60 tys. zł grzywny i zwrócić połowę tego, co w ramach łapówek przyjął.

 

- Czekamy na orzeczenie sądu, jeżeli chodzi o wydanie listu gończego - poinformował Piotr Kwieciński, rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Kościerzynie.

 

Jeśli okaże się, że sędzia uciekł za granicę, będzie poszukiwany Europejskim Nakazem Aresztowania.

 

W lipcu sąd dyscyplinarny w Gdańsku uznał, że Janusz K. nie może być dłużej sędzią. Ale Janusz K. nie zamierza z prestiżowego zawodu zrezygnować. Poszukiwany od 25 września, cztery dni później wysłał do Wydziału Dyscyplinarnego Sądu Najwyższego odwołanie od decyzji gdańskiego sądu. 

 

Sądził właściciela Amber Gold

 

Pikanterii sprawie dodaje fakt, że sędzia orzekał w sprawie Marcina Stefańskiego. Tak nazywał się wcześniej były właściciel Amber Gold. Zanim zbudował piramidę finansową miał już na koncie 9 wyroków, między innymi za oszustwa bankowe. Jeden z nich wydał właśnie sędzia Janusz K.

 

- Niestety Marcin Stefański nie trafił wówczas do aresztu, wymierzono mu grzywnę - skomentował Krzysztof Brejza, członek sejmowej komisji śledczej ds. Amber Gold, przed którą w grudniu zeznawał Janusz K.

 

Przesłuchanie trwało niespełna pół godziny. Brejza zapamiętał, że sędzia odpowiadając na pytania komisji zasłaniał się niepamięcią.

 

Na pytanie, dlaczego tak łagodnie potraktował wówczas Marcina Stefańskiego, sędzia stwierdził, iż trudno mu powiedzieć bez wglądu w akta sprawy. Zaprzeczył, by przyjął od niego łapówkę.

 

Polsat News, polsatnews.pl

ml/luq/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie