Referendum w Katalonii: kilkaset osób rannych w starciach z policją

Świat

Ponad 840 osób zostało rannych w niedzielę w starciach w czasie referendum niepodległościowego w Katalonii - poinformował regionalny rząd tego autonomicznego regionu na północnym wschodzie Hiszpanii. Dwie osoby są w stanie poważnym w szpitalach w Barcelonie. Burmistrz Barcelony Ada Colau zażądała od policji natychmiastowego przerwania działań wymierzonych w "bezbronną ludność".

Jak sprecyzowano, oprócz dwóch osób, które zostały poważnie ranne, inna osoba ma obrażenia oka, co najprawdopodobniej jest związane z tym, że została trafiona gumową kulą.

 

Tymczasem hiszpańskie MSW podało, że w starciach wyborców z policją rannych zostało 12 funkcjonariuszy, w tym dziewięciu policjantów i trzech członków Gwardii Cywilnej. Trzy osoby zostały aresztowane, w tym młoda dziewczyna, za nieposłuszeństwo i atak w trakcie odbywającego się plebiscytu.

 

Policja strzelała gumowymi kulami w pobliżu co najmniej jednego lokalu wyborczego w Barcelonie, stolicy Katalonii, oraz starła się z protestującymi przed miejscami do głosowania na obszarze całego regionu autonomicznego na północnym wschodzie Hiszpanii.

 

Rzecznik władz regionu winą za przemoc bezpośrednio obarczył premiera Hiszpanii Mariano Rajoya oraz ministra spraw wewnętrznych Juana Ignacio Zoido. Turull oświadczył, że działania Hiszpańskiej Policji Narodowej i Gwardii Cywilnej są motywowane politycznie i pokazują "oczywisty motyw w celu wyrządzenia krzywdy obywatelom".

 

Członek autonomicznego katalońskiego rządu ds. międzynarodowych Raul Romeva zapowiedział, że władze Katalonii odwołają się do instytucji europejskich w sprawie łamania praw człowieka przez rząd Rajoya.

 

Konfrontacje pomiędzy Gwardią Cywilną a katalońską policją

 

Według wydawanej w Barcelonie gazety "La Vanguardia" przynajmniej pod dwoma lokalami wyborczymi doszło w czasie plebiscytu do konfrontacji pomiędzy katalońską policją, tzw. Mossos d'Esquadra, a funkcjonariuszami Gwardii Cywilnej.

 

Na stronie internetowej katalońskiego dziennika umieszczono filmy przedstawiające utarczki słowne oraz przepychanki pomiędzy funkcjonariuszami dwóch sił bezpieczeństwa pod lokalami wyborczymi. Mossos d'Esquadra mieli przeszkadzać Gwardii Cywilnej w zamknięciu punktów głosowania.

 

- Do konfrontacji doszło pod dwiema szkołami, w których odbywały się wybory. Jedna znajduje się w Gironie, druga zaś w miejscowości Gava - ujawniła “La Vanguardia”.

 

"Profesjonalne i proporcjonalne" działania policji

 

Wicepremier Hiszpanii Soraya Saenz de Santamaria pochwaliła w niedzielę działania hiszpańskiej policji w celu niedopuszczenia do głosowania w referendum niepodległościowym w Katalonii. Uznała je za "profesjonalne i proporcjonalne".

 

- Całkowity brak odpowiedzialności ze strony rządu regionalnego w Katalonii został zrównoważony przez profesjonalizm hiszpańskich sił bezpieczeństwa - powiedziała wicepremier dziennikarzom.

 

- Przestrzegały one poleceń wymiaru sprawiedliwości. Działały profesjonalnie i w proporcjonalny sposób. Zawsze starały się chronić praw i wolności - dodała.

 

"Rząd odpowie przed międzynarodowymi sądami"

 

Hiszpański rząd odpowie przed międzynarodowymi sądami za przemoc policji podczas niedzielnego referendum niepodległościowego w Katalonii, w wyniku czego co najmniej 465 osób zostało poszkodowanych - zapowiedział rzecznik regionalnego rządu Katalonii Jordi Turull.

 

- Państwo hiszpańskie zostało narażone na szwank i (jego władze) skończą, odpowiadając przez sądami międzynarodowymi - powiedział Turull na konferencji prasowej.

 

Dodał, że władze Katalonii nie przedłużą głosowania w referendum niepodległościowym. Zapewnił przy tym, że wszyscy, którzy ustawili się w kolejkach, żeby oddać swój głos, będą mogli to uczynić.

 

Szef katalońskiego rządu wziął udział w referendum

 

Rząd w Madrycie uznaje referendum za nielegalne. W niedzielę policja wkroczyła do wielu lokali i skonfiskowała urny oraz karty wyborcze. Funkcjonariusze Gwardii Cywilnej siłą, wybijając szyby, wdarli się m.in. do lokalu w Sant Julia de Ramis w prowincji Girona, gdzie głos planował oddać szef katalońskiego rządu Carles Puigdemont. Doszło tam do przepychanek między głosującymi a policją. Puigdemont jednak wziął udział w referendum, oddając głos w innym lokalu wyborczym.

 

Autonomiczny rząd Katalonii poinformował, że przed południem działało w regionie 73 proc. lokali wyborczych z ponad 2300 zaplanowanych w referendum niepodległościowym. Hiszpańskie media uznają te szacunki za niewiarygodne.

 

Zaplanowany na godz. 16:15 mecz ligowy piłkarzy Barcelony z Las Palmas został rozegrany przy pustych trybunach - poinformował kataloński klub. Według mediów przedstawiciele Barcelony zwrócili się do hiszpańskiej federacji piłkarskiej o przełożenie spotkania, ale nie wyrażono na to zgody. Wcześniej media informowały, że mecz się nie odbędzie.

 

PAP

zdr/ml/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie