Duńscy piłkarze chcą się podzielić zarobkami z koleżankami po fachu
Piłkarze reprezentacji Danii, rywale Polski w eliminacjach mistrzostw świata, zadeklarowali, że podzielą się swoimi zarobkami z koleżankami po fachu, które od miesięcy toczą na tej płaszczyźnie spór z władzami federacji.
Kadrowicze w wydanym oświadczeniu zaoferowali, że zrzekną się 500 tysięcy koron (ok. 67 tys. euro) z tytułu premii i nagród, które mogłyby trafić do piłkarek.
Z wypowiedzi rzecznika federacji (DBU) wynika, że oferta nie zostanie przyjęta. - To nie rozwiąże konfliktu. Zresztą nie chodzi tylko o pieniądze, ale o zasady - podkreślił Kim Hallberg.
Z powodu strajku reprezentantek Danii musiał zostać odwołany - mimo sprzedanych wszystkich biletów - zaplanowany na piątek w Horsens mecz towarzyski z Holandią, który miał być rewanżem za finał tegorocznych mistrzostw Europy. W sierpniu w Enschede zwyciężyły "Pomarańczowe".
"Liczyłyśmy na zrozumienie naszej sytuacji"
Duńskie zawodniczki od dłuższego czasu prowadziły z macierzystym związkiem negocjacje dotyczące podwyższenia wysokości tzw. startowego. Chciały podwyżki o 342 procent, natomiast federacja była skłonna podnieść stawkę maksymalnie o 46 procent. Porozumienia nie udało się uzyskać, co zdziwiło kapitan drużyny narodowej Pernillę Harder.
- Liczyłyśmy na zrozumienie naszej sytuacji. Wzywam do powrotu do negocjacji. My przecież chcemy grać, ale do tego potrzebne jest porozumienie i dobra wola obu stron - zaznaczyła Harder.
Na wtorek jest zaplanowany pojedynek Dunek z Węgierkami w eliminacjach mistrzostw świata. Wciąż nie wiadomo, czy do niego dojdzie.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze