Czterolatek zmarł w rybnickim szpitalu. Rodzice obwiniają personel

Polska

Rodzice przywieźli 4-letniego Seweryna do rybnickiego szpitala w nocy w miniony weekend. Chłopca bolał brzuch i nie mógł się załatwić. W trybie pilnym został zakwalifikowany do operacji. Nad ranem jego stan gwałtownie się pogorszył, ustała akcja serca. Po półtoragodzinnej reanimacji chłopiec zmarł. Rodzice obwiniają lekarzy o opieszałość, rzecznik szpitala odpiera zarzuty. Sprawę bada prokuratura.

Czteroletni Seweryn obudził rodziców ok. 1 w nocy. Skarżył się na ból brzucha, nie dał rady się załatwić. Rodzice podejrzewali, że chłopiec ma problemy z pęcherzem. Ok. 3 nad ranem zawieźli chłopca do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 3 w Rybniku.


- Na przyjęciu stan ciężki, krytyczny, mówili nam - opowiadała Polsat News matka chłopca.


Wstępne badania wykazały niedrożność przewodu pokarmowego. Chłopiec trafił na Oddział Chirurgii Dziecięcej, gdzie podano mu tzw. kontrast, który miał poprawić perystaltykę jelit.


Jak podkreślił ojciec Seweryna, "ordynator powiedział, że jak (syn - red.) zrobi kupę po tym kontraście, to że nie będzie tej operacji, a jak nie, to o 8 rano przeprowadzą operację".

 

"Wybuchł krwią"

 

Według relacji rodziców dziecka, chłopcu zaczęła lecieć krew w nosa, a później "wybuchł krwią" z ust.

 

"W trakcie hospitalizacji Dziecka na Oddziale znajdowało się na łóżku monitorowanym i było przygotowywane do zabiegu operacyjnego. W trakcie przygotowań do zabiegu operacyjnego doszło do zatrzymania krążenia" - napisano w oświadczeniu szpitala przesłanym redakcji portalu rybnik.com.pl.


Ustała akcja serca dziecka. Pielęgniarki i lekarze przystąpili do reanimacji. Po akcji ratunkowej, która trwała ponad 1,5 godziny, stwierdzono zgon chłopca.


Rodzice podejrzewali, że lekarz może być pod wpływem alkoholu. Wezwali policję.


Badanie alkomatem wykazało jednak, że mężczyzna jest trzeźwy.

 

"Nie jest tak, że pacjenta od razu z ulicy kładzie się na stół operacyjny"


Rodzice dziecka zarzucają personelowi szpitala opieszałość i brak empatii. Skarżą się, że nie zaproponowano im pomocy psychologa. Podejrzewają także, że doszło do błędu w sztuce lekarskiej.


Z tymi oskarżeniami nie zgadza się rzecznik szpitala w Rybniku. - Nigdy nie jest tak, że pacjenta od razu z ulicy kładzie się na stół operacyjny. Trzeba pacjenta przygotować i w czasie tych przygotowań, ok. 7 rano, dziecko "zatrzymało się", czyli ustała akcja serca – tłumaczył Michał Sieroń, rzecznik Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Rybniku.


"Personel wykazywał empatię oraz stosował adekwatne do sytuacji procedury medyczne" - podkreślono w oświadczeniu szpitala.

 

"Wykonywane badania wykazały brak odchyleń od normy"


Wstępna sekcja zwłok chłopca wykazała, że doszło do ostrego zapalenia jelita cienkiego "z nieznanych przyczyn".


Zastępca dyrektora ds. medycznych szpitala Wojciech Kreis powiedział portalowi rybnik.com.pl, że lekarze mieli informacje, iż chłopiec był leczony lekami ziołowymi, które mogą prowadzić do porażenia jelit.


- Wykonywane badania wykazały brak odchyleń od normy. Właśnie te dane wstrzymywały lekarzy od podjęcia drastycznych decyzji, jaką jest np. otwarcie brzucha - wyjaśnił Kreis.

 

Trzy dni na złożenie wyjaśnień


Sprawę bada Prokuratura Rejonowa w Rybniku. Przesłuchani zostali już rodzice 4-latka. Śledczy planują także przesłuchanie personelu rybnickiego szpitala.


Rzecznik Praw Pacjenta dał szpitalowi trzy dni na złożenie wyjaśnień.


 - Oczekujemy od dyrektora szpitala wyjaśnień. Jeśli będą niesatysfakcjonujące, być może zbadamy sprawę na miejscu - powiedział Polsat News Grzegorz Błażewicz, zastępca rzecznika praw pacjenta.

 

Polsat News, rybnik.com.pl, polsatnews.pl

prz/luq/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie