Nielegalne składowisko odpadów zatruwa życie sąsiadom. Urząd bezradny, bo właściciel terenu nie odbiera pism

Polska

Państwo Zduńscy z Torunia walczą z nielegalnym składowiskiem odpadów na sąsiedniej działce. Od 20 lat zwożony jest na nią gruz, eternit i odpady niebezpieczne. Urząd miasta już w 2005 r. wydał decyzję o zaprzestaniu degradacji terenu przez Piotra S. Od tego czasu nie potrafi wyegzekwować wydanej decyzji.

Rodzina Zduńskich pobudowała dom, by na obrzeżach Torunia, w spokojnej okolicy odpoczywać i wychowywać wnuki. Nikt nie przeczuwał nadchodzących problemów z sąsiadami-rolnikami.

 

- Chciał sąsiad zrobić sobie podjazd. Powiedział, że tylko parę wywrotek przywiezie i na tym zakończy, a to się dopiero zaczęło - powiedziała reporterce "Interwencji" Elżbieta Zduńska.

 

Odpady na trzech hektarach ziemi

 

Sąsiad Zduńskich zaczął zwozić śmieci oraz materiały budowlane w 1997 roku. W ten sposób uruchomił u siebie na działce nielegalne składowisko odpadów na trzech hektarach ziemi. Zduńscy sytuacją są przerażeni.

 

- Wszystko, co stare, to jest zwożone tutaj, nawet opony i akumulatory - twierdzi Elżbieta Zduńska.

 

Zdaniem Włodzimierza Witkowskiego, pełnomocnika rodziny, w składowisku są nagromadzone odpady niebezpieczne: bitumity, smoły, eternit, odpady chemii budowlanej.

 

Bezradność urzędników

 

Po licznych skargach rodziny, prośbach o interwencję na policji i w straży miejskiej, toruński urząd miasta podjął się zbadania hałdy śmieci. Następnie nakazał Piotrowi S. zaprzestania degradacji gleb i podwyższania powierzchni terenu. Decyzję wydano w 2005 roku. Do dziś nie została wyegzekwowana.

 

- Pan S. od tej decyzji odwołał się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, ale decyzja została utrzymana w mocy. Natomiast pan S. nie przestrzega zakazu gromadzenia odpadów na tej działce. Pan S. nie odbiera od nas korespondencji, co też uniemożliwia wydanie jakiejkolwiek decyzji czy porozumienia się. W związku z czym nie możemy nikogo przymusić, nie możemy wtargnąć na jego teren i zabrać tego, co do niego de facto należy - poinformowała Anna Kulbicka-Tondel z urzędu miasta.

 

Urzędniczka dodała, że Piotr S. miał się tłumaczyć, że to nie on składuje odpady budowlane, oraz że teren, o którym mowa, to zaplecze budowy.

 

"Domowi grozi katastrofa budowlana"

 

Zduńscy, oprócz decyzji z urzędu miasta, posiadają również kilka opinii biegłych, którzy stwierdzili liczne szkody budowlane, powodowane przez działalność Piotra S. Mimo to, rodzina od lat nie potrafi poradzić sobie z sąsiadem. Podczas realizacji reportażu na działce Piotra S. urząd przeprowadził wizję lokalną.

 

- Wody gruntowe zmieniły kierunek, mamy wodę w piwnicy, musieliśmy wszystkie kafelki zmieniać. Teren się podnosi, bo jesteśmy w takim rowie. Naszemu domowi grozi katastrofa budowlana - powiedziała Katarzyna Zduńska.

 

"Interwencja"

 

ml/luq/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie