Narazili pacjenta na utratę życia. Dwaj lekarze z Lublińca staną przed sądem
67-latek, który trafił do Szpitala Powiatowego w Lublińcu z bólem brzucha, nie został właściwie zdiagnozowany i przedwcześnie wypisany do domu. Zmarł kilka miesięcy później. Dwaj lekarze tej placówki zostali oskarżeni o nieumyślne narażenia pacjenta na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Grozi im do roku więzienia.
O zamknięciu przez Prokuraturę Okręgową w Częstochowie śledztwa w tej sprawie poinformował w środę jej rzecznik Tomasz Ozimek. Proces będzie toczył się przed sądem w Lublińcu.
23 października 2011 roku 67-letni Władysław B., który uskarżał się na silny ból brzucha, został przywieziony przez pogotowie ratunkowe do lublinieckiego szpitala. Został przyjęty na oddział chirurgii z rozpoznaniem zapalenia pęcherzyka żółciowego.
Czuł się źle, został wypisany do domu
- Po przyjęciu pacjenta przeprowadzono badanie RTG jamy brzusznej, które oceniono jako nierozstrzygające diagnostycznie. Wykonujący badanie zasugerował jego powtórzenie po odpowiednim przygotowaniu pacjenta, czego jednak nie uczyniono - poinformował prok. Ozimek.
28 października 67-latek został wypisany ze szpitala, mimo że nadal źle się czuł. Według prokuratury, jednym z powodów podjęcia takiej decyzji mógł być trwający remont szpitala i konieczność ograniczenia liczby pacjentów.
Następnego dnia Władysław B. ponownie trafił do tego samego szpitala - ból nie ustąpił. Przeprowadzone 30 października prześwietlenie wskazywało na perforację przewodu pokarmowego i zapalenie otrzewnej.
Tego samego dnia wykonano operację. Stan pacjenta po zabiegu wciąż się pogarszał, dlatego przewieziono go do specjalistycznych placówek medycznych w Katowicach i Sosnowcu. Pomimo kilku kolejnych operacji mężczyzna zmarł 13 stycznia 2012 roku.
Nieprawidłowości w postępowaniu lekarzy
Prowadząca śledztwo prokuratura zasięgnęła opinii Zakładu Medycyny Sądowej Wrocławskiego Uniwersytetu Medycznego. Biegli dopatrzyli się szeregu nieprawidłowości w postępowaniu lekarza zajmującego się pacjentem oraz kierownika oddziału chirurgii.
Według biegłych, po przyjęciu pacjenta do szpitala nie wykonano niezbędnych czynności diagnostycznych i przedwcześnie zdecydowano o wypisaniu pacjenta. Z opinii wynika też, że po ponownym przyjęciu pacjenta należało niezwłocznie wykonać tomografię komputerową jamy brzusznej i natychmiast przeprowadzić operację - to zwiększyłoby szanse na uratowanie pacjenta.
- W konkluzji biegli stwierdzili, że nieprawidłowe zachowanie lekarzy naraziło Władysława B. na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Według biegłych brak jest podstaw do przyjęcia związku przyczynowego pomiędzy błędnym postępowaniem personelu medycznego a późniejszym zgonem pacjenta, gdyż perforacja przewodu pokarmowego zawsze stwarza zagrożenie dla życia pacjenta - wskazał Ozimek.
Jak dodał, leczenie chirurgiczne tego schorzenia zwiększa wprawdzie szansę uratowania życia, nie dając jednak takiej gwarancji.
Lekarz się nie przyznaje
Przesłuchany w prokuraturze lekarz zajmujący się pacjentem nie przyznał się do zarzucanego mu przestępstwa i złożył wyjaśnienia, w których swoje postępowanie w zakresie opieki nad Władysławem B. ocenił jako prawidłowe. Natomiast kierownik oddziału chirurgii przyznał, że mógł dokonać błędnej interpretacji badania RTG jamy brzusznej pacjenta.
Przestępstwo nieumyślnego narażenia pacjenta na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, jest zagrożone karą pozbawienia wolności do 1 roku.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze