Zarzut zabójstwa półrocznego chłopczyka dla znajomego rodziców. Oferował opiekę, żeby znęcać się nad siostrą chłopca

Polska

Znajomy rodziców 6-miesięcznego Maksymiliana, który zmarł w sobotę w szpitalu na skutek licznych obrażeń ciała, w tym głowy, usłyszał zarzut zabójstwa dziecka oraz znęcania się ze szczególnym okrucieństwem nad jego siostrą Leną. Zeznał, że "chętnie zostawał sam z dziećmi, jako opieka, aby móc znęcać się nad dziewczynką" i "z niezrozumiałych dla siebie powodów nienawidzi tego dziecka".

Jeszcze w poniedziałek prokuratura skieruje do sądu wniosek o aresztowanie Grzegorza B.

 

Zeznał, że zadawanie bólu dziewczynce "sprawiało przyjemność"

 

Prokurator okręgowy w Rzeszowie Łukasz Harpula poinformował w poniedziałek, że 40-letni mężczyzna przyznał się do tego, że mógł spowodować śmierć chłopczyka, ale utrzymuje, że obrażenia, jakich dziecko doznało, były przypadkowe. Przyznał się też do wielokrotnego znęcania się ze szczególnym okrucieństwem nad obecnie 2,5-letnią dziewczynką. Mówił, że z niezrozumiałych dla siebie powodów nienawidzi tego dziecka, że sprawiało mu przyjemność zadawanie jej bólu oraz to, że dziecko się go boi.

 

Grzegorz B. mówił też, że chętnie zostawał sam z dziećmi, jako opieka, aby móc znęcać się nad dziewczynką.

 

- Tak też było tym razem. Poprosił matkę dzieci, by wyświadczyła mu przysługę i poczekała na stacji benzynowej na kogoś, kto ma rzekomo oddać mu pieniądze. Chodziło o to, aby jak najdłużej nie było jej w domu, i by on mógł w tym czasie znęcać się nad Leną - mówił prokurator.

 

Chłopiec mógł "kilkakrotnie uderzyć głową o podłogę"

 

W czasie jego pobytu w domu z dziećmi matka zdenerwowana tym, że rzekomy dłużnik się nie zjawia dzwoniła do Grzegorza B., co z kolei denerwowało jego.

 

- Jak wyjaśniał, w tym czasie jeszcze niemowlę zaczęło płakać. On chcąc uciszyć dziecko wyjął je z łóżeczka i wtedy malec miał mu wypaść z rąk, uderzając głową o podłogę. Stracił przytomność i mężczyzna - jak twierdzi - usiłował go reanimować, ale nie umiał. Przyznał, że dziecko w tym czasie mogło jeszcze kilkakrotnie uderzyć głową o podłogę - opowiadał Harpula.

 

Zaznaczył jednocześnie, że zostanie przeprowadzona sekcja zwłok Maksymiliana, która zweryfikuje, czy obrażenia, jakich dziecko doznało, mogły być przypadkowe. Ponadto ocenił, że nie ma wątpliwości, że Lena przez długi czas była ofiarą przemocy.

 

Zdecydował się współpracować po przedstawieniu dowodów

 

Grzegorz B. w czasie nocnego przesłuchania w prokuraturze początkowo wypierał się jakiekolwiek związku ze sprawą, ale po przedstawieniu mu kilku dowodów zdecydował się współpracować i złożył wyjaśnienia.

 

W nocy zostały mu przedstawione zarzuty. Później odbyła się jeszcze wizja lokalna, w czasie której szczegółowo pokazał i opisał wydarzenia.

 

Niemowlę trafiło do rzeszowskiego szpitala w piątkowe popołudnie. Karetkę do chłopczyka wezwała jego matka, gdy zauważyła, że dziecko nie daje oznak życia. Dzięki akcji reanimacyjnej podjętej jeszcze na miejscu i później kontynuowanej w szpitalu udało się przywrócić czynności życiowe chłopca. Jednak jego stan lekarze określali, jako krytyczny. Chłopczyk miał liczne obrażenia ciała, w tym dwa pęknięcia czaszki, krwiak wewnątrz mózgu, połamane żebra. W sobotę po południu dziecko zmarło.

 

Prokurator jeszcze w niedzielę mówił, że "obrażenia chłopczyka wskazują, że albo został uderzony jakimś narzędziem, albo też nim uderzono np. o ścianę".

 

Rodzice dzieci nie mieszkali razem

 

Do szpitala w piątek trafiła także 2,5-letnia siostra chłopca, u której funkcjonariusze również zauważyli obrażenia, jednak nie zagrażają one życiu.

 

W związku ze sprawą jeszcze w piątek zostali zatrzymani rodzice chłopca: 23-letnia matka i 26-letni ojciec, a w sobotę - Grzegorz B. Rodzice dzieci nie mieszkali razem, mąż wyprowadził się z domu kilka tygodni temu. Rodzina miała założoną niebieską kartę.

 

Matka została w niedzielę przesłuchana i złożyła wyjaśnienia. Usłyszała też wtedy zarzut zabójstwa dziecka. Później pojawiły się nowe dowody i sytuacja uległa zmianie; kobieta obecnie jest świadkiem w sprawie, podobnie jak ojciec dzieci. Oboje po przesłuchaniu zostali w niedzielę wieczorem zwolnieni do domu.

 

Postępowanie w tej sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa dla Miasta Rzeszów.

 

PAP

mta/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie