"Ta ustawa wyprowadza nas z Europy". Prof. Rzepliński o projekcie ws. Sądu Najwyższego
- (W Polsce) nie ma demokracji konstytucyjnej, bo w Sejmie prawa mniejszości politycznych, czyli partii opozycyjnych, są kompletnie nierespektowane. To jest fundament demokracji parlamentarnej, że ustawy się proceduje, dyskutuje, aż wreszcie utrze się pewien kompromis - powiedział w programie "Graffiti" były prezes Trybunału Konstytucyjnego prof. Andrzej Rzepliński.
W środę wieczorem na stronach Sejmu opublikowano projekt PiS, który przewiduje m.in. trzy nowe Izby Sądu Najwyższego, modyfikacje w powoływaniu sędziów SN i umożliwienie przeniesienia obecnych sędziów SN w stan spoczynku. Art. 87 stanowi, że "z dniem następującym po dniu wejścia w życie niniejszej ustawy sędziowie SN, powołani na podstawie przepisów dotychczasowych, przechodzą w stan spoczynku, z wyjątkiem sędziów wskazanych przez Ministra Sprawiedliwości". W środę Sejm uchwalił też nowele ustaw o KRS oraz o sądach powszechnych.
Prof. Rzepliński przyznał, że zapoznał się z projektem ustawy o Sądzie Najwyższym, po lekturze którego towarzyszą mu "bardzo ponure refleksje". - To tak jakby ktoś to napisał i nawet nie przeczytał. Autor nie przeczytał tego ponownie i nie zastanowił się nad treścią, całością, nad tym jakie to daje wrażenie - dodał. Nie wykluczył, że "być może autor napisał projekt pod zamówienie".
"Być może posłowie chcieli wykorzystać efekt weta prezydenckiego"
- Ta ustawa wyprowadza nas z Europy. Nie mówię, że z Unii Europejskiej, z Europy. To się nie mieści w żadnych kategoriach - stwierdził były prezes TK.
- Gdyby nawet minimum pozorów zostało zachowanych, to następnego dnia o godz. 10 mógł być ten projekt ustawy przedstawiony do laski marszałkowskiej, a nie o godz. 23 - powiedział.
- Być może posłowie chcieli wykorzystać efekt weta prezydenckiego, być może wcześniej wiedzieli, że to weto będzie i że można sobie pozwolić w takiej atmosferze przedstawić projekt tak kuriozalnej ustawy, tak nieeuropejskiej ustawy o 23 i że I prezes Sądu Najwyższego, najwyższy sędzia w Polsce, dowie się o tym przez przypadek, bo ktoś zadzwonił - stwierdził Rzepliński.
Jak dodał, dochodzący do władzy w międzywojennej Austrii faszyści zlikwidowali tamtejszy TK w ten sposób, że prezydent przestał powoływać sędziów na kolejne wakujące miejsca. - Nie było sądu konstytucyjnego. Trybunał umarł śmiercią naturalną w 1934 r. Odrodził się w 1947 r. - powiedział.
"Pan Jaki jest nikim, laikiem"
Odnosząc się do stwierdzenia wiceministra sprawiedliwości Patryka Jakiego, że sytuacja, w której minister sprawiedliwości decyduje o tym, którzy sędziowie SN pozostaną na stanowiskach, to stan przejściowy, bo później sędziów wybrać miałby nowa Krajowa Rada Sądownictwa, prof. Rzepliński powiedział:
- Pan Jaki nie ma żadnej, żadnej, żadnej kompetencji do oceniania jakości sądownictwa w Polsce - stwierdził Rzepliński. - Z tego punktu widzenia jest nikim, laikiem, który otrzymał nieproporcjonalną władzę i licencję na gadanie, czego żywnie zapragnie na każdy temat na który się wypowiada.
- Okres przejściowy to jest po wojnie - podkreślił Rzepliński. - Mieliśmy wojnę jakąś w Polsce? Zginęło 6 mln Polaków? Nie? To nawet komuniści nie spieszyli się tak - stwierdził.
"Jakie mamy gwarancje, że PiS nie skróci kadencji innych instytucji"
Były prezes TK powiedział, że "morale korpusu sędziów są niszczone od dobrych kilku miesięcy". Przyznał także, że "praktycznie nie można zatrzymać już ustawy o Sądzie Najwyższym".
- Nie można, bo Trybunał Konstytucyjny przypomina przysłowiowy Berdyczów. Można wypisać list na Berdyczów, tylko w Berdyczowie nie ma poczty - dodał.
Rzepliński wypowiedział się także w sprawie ustawie o KRS, która skraca kadencje sędziów. - Tutaj chodzi o fundamentalną zasadę konstytucyjną, że jeżeli konstytucja coś stanowi, to ustawa zwykła tego nie może zmienić. Jakie mamy mieć gwarancje, że następna ustawa przyjęta w trybie 24 godzin nie będzie stanowiła, że skraca się kadencje np. Rzecznika Praw Obywatelskich czy prezydenta - dodał.
"Nie wzięli za gospodarkę, ale podobno mają odtworzyć PGR-y"
Pytany o to, czy - jak mówi opozycja - zmiany w sądownictwie to "pełzający zamach stanu", odpowiedział, że "on już się dokonał".
- Nie ma demokracji konstytucyjnej, bo w Sejmie prawa mniejszości politycznych, czyli partii opozycyjnych, są kompletnie nierespektowane. To jest fundament demokracji parlamentarnej, że ustaw się proceduje, dyskutuje, aż wreszcie utrze się pewien kompromis - powiedział.
- Na końcu zawsze większość decyduje, ale po dyskusji, debacie, po zaproszeniu ekspertów, po publicznym wysłuchaniu. Zwłaszcza, że te ustawy mają charakter ustrojowy. Jeszcze się nie wzięli za gospodarkę, ale już podobno mają odtworzyć PGR-y - dodał.
Polsat News
Czytaj więcej