Błaszczak: blokujący manifestacje powinni płacić za ich ochronę
PiS chce zmienić ustawę o zgromadzeniach tak, by można było obciążyć kosztami ochrony manifestacji tych, którzy je blokują - poinformował we wtorek szef MSWiA Mariusz Błaszczak. Dążą do awantur, to niech za to zapłacą - mówił Błaszczak w radiowej Trójce. Poparł go senator PiS Jan Maria Jackowski, który stwierdził, że łamiący prawo "powinni ponosić koszty" dodatkowych zabezpieczeń.
- Rozmawiałem o tym w gronie prezydium klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości, żeby zmienić ustawę o zgromadzeniach obciążając kosztami tych, którzy deklarują np. zablokowanie. No bo oni są sprawcami tych kosztów, wzrostu tych kosztów - powiedział Mariusz Błaszczak.
Dodał, że chodzi np. o ruch Obywatele RP. To ta organizacja zapowiadała zablokowanie poniedziałkowych obchodów 87. miesięcznicy katastrofy smoleńskiej w Warszawie.
- Chcielibyśmy przygotować takie przepisy, żeby oni za to zapłacili, bo przecież to z ich powodu tak się dzieje - mówił szef MSWiA. - Mówią, że będą blokować, mówią, że dążą do awantur, to niech za to zapłacą - dodał minister.
"Sama zapowiedź blokowania generuje koszty"
Wskazał, że już sama zapowiedź, że dojdzie do łamania prawa, blokowania manifestacji generuje koszty. - To są koszty sięgające wysokich sum - powiedział.
Jak zaznaczył, koszty ochrony miesięcznic smoleńskich to kilkaset tysięcy złotych, ale to jego zdaniem normalne koszty ochrony imprez masowych. Przytaczał też przykład: - Był taki marsz, który zorganizowała Platforma Obywatelska na początku maja i on kosztował ćwierć miliona złotych.
Szef MSWiA uważa, że jeśli opozycja chce koniecznie blokować i protestować, to może przenieść się w inne miejsce np. do lasu Kabackiego.
Błaszczak odniósł się również do barierek, które gęsto zostały zamontowane na Krakowskim Przedmieściu. Według niego, bez takiego zabezpieczenia mogłoby dojść do podobnych zamieszek, jakie miały miejsce podczas szczytu G20 w Hamburgu.
- Część opozycji uważa, że łamanie prawa jest cnotą, w związku z tym należy rozważyć, że być może ci, którzy z premedytacją zakłócają różne manifestacje, powodują, że siły policyjne muszą być zwiększone, powinni ponosić tego koszty - ocenił senator PiS Jan Maria Jackowski.
Jackowski: "Kto łamie prawo, powinien ponosić koszty"
Jackowski powiedział we wtorek dziennikarzom w Sejmie, że opozycja bardzo lubi wyliczać, ile kosztuje zabezpieczanie przez policję prawa obywateli do korzystania z prawa do zgromadzeń.
- W związku z powyższym, ponieważ część opozycji uważa, że łamanie prawa jest cnotą i zrobi z tego pewnego rodzaju recydywę, należy rozważyć - że być może ci, którzy łamią prawo, zakłócają z premedytacją, powodują, że muszą być zwiększone siły policji użyte do zabezpieczenia różnych manifestacji - powinni za to ponosić koszty - powiedział senator PiS.
Jackowski powiedział we wtorek dziennikarzom w Sejmie, że opozycja bardzo lubi wyliczać, ile kosztuje zabezpieczanie przez policję prawa obywateli do korzystania z prawa do zgromadzeń.
- W związku z powyższym, ponieważ część opozycji uważa, że łamanie prawa jest cnotą i zrobi z tego pewnego rodzaju recydywę, należy rozważyć - że być może ci, którzy łamią prawo, zakłócają z premedytacją, powodują, ze muszą być zwiększone siły policji użyte do zabezpieczenia różnych manifestacji - powinni za to ponosić koszty - powiedział senator PiS. Dodał, że nie jest to "bicz finansowy" i że nie ma propozycji ustawy wprowadzającej takie rozwiązanie.
Kontrmanifestacja oddalona o 100 metrów
Jackowski podkreślił, że każdy w Polsce może manifestować. - Mogą być kontrmanifestacje, i ze względów bezpieczeństwa, i ze względów na takie sytuacje, jakie mamy obecnie, jest ta zasada, że ta kontrmanifestacja musi być oddalona o 100 metrów, ale nikomu nie zabrania się manifestować - powiedział senator PiS.
Od kwietnia obowiązują zmiany w Prawie o zgromadzeniach, które dały pierwszeństwo tzw. zgromadzeniom cyklicznym, czyli np. miesięcznicom. Ustawa daje możliwość otrzymania na trzy lata zgody władz na cykliczne organizowanie zgromadzeń i brak możliwości organizacji konkurencyjnego zgromadzenia w tym samym miejscu i czasie.
PAP