Prok. Kijanko: sprawa Amber Gold przerosła zarówno możliwości moje, jak i prokuratury rejonowej
Sprawa Amber Gold przerosła zarówno moje możliwości, jak i możliwości prokuratury rejonowej - przyznała we wtorek przed komisją śledczą ds. Amber Gold prok. Barbara Kijanko. To pierwsza prokurator, która - w Prokuraturze Rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz - zajmowała się sprawą spółki Amber Gold po złożeniu pod koniec 2009 r. zawiadomienia przez Komisję Nadzoru Finansowego.
Na początku 2010 r. prok. Kijanko odmówiła wszczęcia postępowania ws. Amber Gold. Po uwzględnieniu przez sąd zażalenia KNF, w maju 2010 r. wszczęte zostało dochodzenie, które w sierpniu zostało umorzone.
Kijanko miała być - jeszcze w zeszłym roku - pierwszym świadkiem przesłuchanym przez komisję śledczą, dotąd była już dwukrotnie wzywana przez komisję i nie stawiała się przedkładając zwolnienia lekarskie.
Przyczyny niestawiennictwa
- Jakie były przyczyny dwukrotnego niestawiennictwa przed komisją? Czy pani obawiała się zeznawać prawdę na temat Amber Gold? - pytał świadka Jarosław Krajewski (PiS).
Kijanko odpowiedziała, że powody są ogólnie znane i jest to jej stan zdrowia. - Jeśli chodzi o ostatnie niestwiennictwo, to ja niestety nie zostałam powiadomiona. Z informacji od mojego pełnomocnika wiem, że otrzymał wezwanie już po terminie posiedzenia - zaznaczyła.
Przewodnicząca komisji Małgorzata Wassermann (PiS) skomentowała, że komisja wielokrotnie podejmowała próby skontaktowania się ze świadkiem oraz pełnomocnikiem prok. Kijanko także drogą mailową i telefoniczną, które jednak nie przyniosły efektu.
Prośba o zwolnienie z tajemnicy
Na początku wtorkowego posiedzenia pełnomocnik prok. Kijanko mec. Marcin Kradziecki złożył wniosek o uprzednie zwolnienie świadka z tajemnicy, gdyż - jak uzasadniał - jedyna wiedza na temat sprawy jaką posiada prok. Kijanko została uzyskana w trakcie wykonywania przez nią prokuratorskich obowiązków służbowych.
- Nie ma podstaw do tego i nigdy nie było, abyśmy prokuratora stającego przed komisją zwalniali z tajemnicy - odpowiedziała Wassermann i przypomniała, że wszyscy poprzedni prokuratorzy składali zeznania przed komisją.
Mec. Kradziecki zapewnił, że świadek nie zamierza się "jak na razie" uchylać od odpowiedzi na pytania.
W związku z tym szefowa komisji śledczej zdecydowała o przejściu do przesłuchania świadka i - ponieważ Kijanko nie skorzystała z prawa do swobodnej wypowiedzi - oddała głos posłom zadającym pytania do świadka.
"Stawiam się, bo to ważne"
- Mój stan zdrowia niestety ma bardzo duży wpływ na to, w jaki sposób ja jestem w stanie dziś odtworzyć zdarzenia sprzed jakiegoś upływu czasu (...) to nie wynika z mojej złej woli, stawiłam się tutaj, bo wiem, że jest to ważne, staram się udzielić odpowiedzi, na które umiem odpowiedzieć - powiedziała Kijanko. Zastrzegła jednocześnie, że nie może jednak mówić o tym, co zatarło się jej w pamięci.
Przewodnicząca komisji Małgorzata Wassermann (PiS) zapytała wtedy, czy świadek wie, w jakim stanie są ludzie, którzy stracili pieniądze w Amber Gold. - Wie pani, że jest pokazywany pan w telewizji, który wpłacił pieniądze, miał je na leczenie dwóch synów. Inny miał przeznaczone na leczenie i nie podejmuje tego leczenia - zaznaczyła.
Prok. Kijanko odpowiedziała, że mówi o swoim zdrowiu i nie kwestionuje "cierpień i konsekwencji, które ponieśli pokrzywdzeni w tej sprawie". - Nie znam tych osób - dodała.
- A wezwała pani chociaż jedną z tych osób na którymkolwiek etapie i zapytała, czy dostała swoje pieniądze po zakończeniu lokaty, dostała złoto, ten obiecywany procent - dopytywała Wassermann.
Świadek odparła, że te wszystkie ustalenia są w aktach. - Na moim etapie nie widziałam widocznie takiej potrzeby, jeśli takiej czynności nie było - powiedziała Kijanko.
"Nie pamiętam, nie jestem w stanie odpowiedzieć"
Na początku 2010 r. prok. Kijanko odmówiła wszczęcia postępowania ws. Amber Gold. Po uwzględnieniu przez sąd zażalenia KNF, w maju 2010 r. wszczęte zostało dochodzenie, które w sierpniu zostało umorzone.
Wassermann pytała świadka o czynności sprawdzające, które dokonuje się przed podjęciem decyzji o wszczęciu lub odmowie wszczęcia postępowania. - Żeby wykonać czynności sprawdzające, to trzeba coś sprawdzić i mieć jakieś ustalenia w tym zakresie - mówiła przewodnicząca.
- Ja w tej chwili nie pamiętam i nie jestem w stanie odpowiedzieć na tak szczegółowe pytanie - powiedziała Kijanko.
"Nie było nacisków"
- Z perspektywy czasu oczywiście stwierdzam, że ta sprawa przerosła zarówno moje możliwości, jako szeregowego funkcjonariusza prokuratury, jak myślę, że również prokuratury rejonowej - zeznała prok. Kijanko odpowiadając na pytanie Jarosława Krajewskiego (PiS).
Jednocześnie świadek zaprzeczyła, aby w tej sprawie były wobec niej stosowane jakieś naciski ze strony przełożonych lub wysuwano wobec niej sugestie dotyczące kierunku postępowania odnoszącego się do Amber Gold.
Mówiąc o działaniach w tej sprawie stwierdziła, że to "to nie jest tak, że prokurator działa w jakiejś próżni i po prostu robi, to co mu się podoba". - Istnieje coś takiego, jak wewnętrzna organizacja, system pracy, są przełożeni, (...) to stanowi jakąś formę nadzoru nad pracą prokuratora (...) do momentu, kiedy przyszedł sierpień 2012 roku, w jakiś sposób ta sprawa (Amber Gold) nie budziła we mnie szczególnych przemyśleń, czy emocji, które byłabym w stanie zapamiętać i odtworzyć minuta po minucie, w dniu dzisiejszym - powiedziała Kijanko.
Nie miała świadomości skali przedsięwzięcia
- Sprawa była również kontrolowana w ramach wizytacji, zdaje się, że to Prokuratura Apelacyjna nawet to wizytowała, a więc prokuratura dwa szczeble wyższa od prokuratury rejonowej. Rozumiem, że kontrolujący, gdyby mieli inni pogląd i stwierdzili, że tę sprawę należy w jakiś inny sposób ukierunkować, bądź zmienić referenta, to myślę, że takie decyzje by zapadły"- dodała świadek.
Kijanko powiedziała też, że nie miała pełnej świadomości skali "przedsięwzięcia i nie była w stanie zrozumieć wszystkich mechanizmów". Jak dodała, akta w sprawie Amber Gold przechodziły przez ręce wszystkich jej przełożonych i oni również w żaden sposób, nie wskazali jej na jakiś inny kierunek działania.
"Działałam w dobrej wierze"
Pytana, czy kiedykolwiek informowała, że potrzebuje wsparcia ws. postępowania, dotyczącego Amber Gold, Kijanko powiedziała, że prowadziła tę sprawę na miarę swoich możliwości, wiedzy i doświadczenia. - Nie miałam sygnałów od swoich przełożonych, że robię coś nieprawidłowo - zapewniła. - Działałam w dobrej wierze - dodała. Jak podkreśliła, nigdy nie lekceważyła obowiązków związanych z jej pracą.
Pytana, czy brała udział w szkoleniach w zakresie prawa bankowego, czy prowadzenia działalności bankowej bez zezwolenia, świadek powiedziała, że nie.
Suski: czy przyjęła pani może jakąś korzyść finansową?
Nie znam i nie miałam żadnego kontaktu z Marcinem P.; nigdy, w żadnej sprawie nie przyjęłam od nikogo żadnych korzyści, jakichkolwiek - mówiła też prok. Kijanko.
Wiceprzewodniczący komisji śledczej Marek Suski (PiS) pytał świadka m.in. "co było takiego wyjątkowego w Marcinie P.". Nawiązał tu do zeznań jego kuratora, który - jak mówił Suski - przyznał, że Marcin P. go oczarował. - Czy pani też była pod wpływem tego czaru pana Marcina P., że akurat jemu udzieliła pani w zasadzie pomocy poprzez poinformowanie o planowanych czynnościach w sprawie- pytał polityk PiS.
- Mogę tylko powiedzieć, że nie znam tej osoby, nigdy nie miała z nią żadnego kontaktu - odpowiedziała Kijanko.
- To co było powodem, że była pani tak spolegliwa akurat w tej sprawie? Czy przyjęła może pani jakąś korzyść materialną, finansową w prowadzonym postępowaniu? - dopytywał Suski.
- Nigdy w życiu w żadnej sprawie nie przyjęłam od nikogo żadnych korzyści, jakichkolwiek - odparła Kijanko.
Nie potrafi odpowiedzieć, dlaczego wydała akta
Suski pytał też dlaczego dwukrotnie umorzyła ona postępowanie wobec Amber Gold. "Taka była moja ocena" - odpowiedziała Kijanko. Dodała też, że nie pamięta dlaczego nie wydała polecenia, by sprawdzić czy Amber Gold przechowuje złoto w depozycie BGŻ.
Kijanko nie potrafiła też odpowiedzieć na pytania przewodniczącej komisji Małgorzaty Wassermann (PiS) dlaczego na tydzień przed przesłuchaniem Marcina P. wydała ona jego pełnomocnikowi akta toczącego się postępowania ws. Amber Gold.
- Jestem tylko człowiekiem, jeśli popełniłam błędy, to jest to fakt i nie mogę z tym dyskutować - tłumaczyła też przed komisją śledczą Barbara Kijanko
- Błędy popełnia każdy z nas, tylko ich skala i ilość jest tutaj nie do uwierzenia - skomentowała tą wypowiedź świadka przewodnicząca komisji Małgorzata Wassermann (PiS).
"Dobrze, szkoda czasu"
Przewodnicząca komisji dopytywała Kijanko m.in. jaki wpływ na postanowienie o umorzeniu sprawy miał fakt, że osiem dni wcześniej otrzymała pismo, w którym poinformowano o wykreśleniu spółki z rejestru domów składowych prowadzonego przez resort gospodarki z uwagi na karalność szefa Amber Gold Marcina P.
- Nie jestem w stanie udzielić odpowiedzi na to pytanie. (...) Jak już wcześniej mówiłam obojętnie czy to dotyczyło tej sprawy, czy innych spraw, starałam się wykonywać (obowiązki) zgodnie z moją wiedzą, jak najbardziej rzetelnie - powiedziała Kijanko.
Świadek oceniła, że gdyby miała tę wiedzę co dzisiaj, to sprawa byłaby przejęta dużo szybciej przez bardziej doświadczonych prokuratorów. "Nie jestem w stanie odtworzyć mojego toku myślenia (...). Postępowanie prowadziłam zgodnie z ówczesną moją wiedzą na ten temat; z przekonaniem, że postępuje słusznie" - oceniła.
- Dobrze, szkoda czasu- powiedziała po godz. 13 przewodnicząca Wassermann i zakończyła przesłuchanie świadka.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze