Komorowski: jak zagrają hejnał, to jak stary koń ułański, pójdę do ataku

Polska

- Wydarzenia w Radomiu oceniam jako postępujący proces agresji. W moim przekonaniu tej agresji, która się ujawnia w czasie tego rodzaju demonstracji sprzyja ogólna atmosfera w kraju. Rząd i prezydent nie robią nic, aby zmniejszyć poziom agresji w społeczeństwie - powiedział w Polsat News były prezydent Bronisław Komorowski.

Po sobotniej szarpaninie pomiędzy działaczami KOD a narodowcami w Radomiu trzech mężczyzn usłyszało zarzuty pobicia działacza KOD. Z powodu niedostatecznego zabezpieczenia manifestacji odwołany został również komendant miejski policji w tym mieście.

 

Odnosząc się do tych wydarzeń były prezydent powiedział, że to rząd mógłby obniżyć poziom agresji poprzez zaproponowanie wspólnych obchodów, w których byłoby miejsce dla każdego. Według Komorowskiego w tym momencie mamy do czynienia z sytuacją, gdy "jedni czują się wypchnięci poza nawias, a drudzy bezkarni w przekazywaniu swoich odmiennych poglądów".

 

"Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę"

 

Komorowski odniósł się również do sprawy miesięcznic smoleńskich organizowanych każdego dziesiątego dnia miesiąca.

 

- Co miesiąc zgromadzone są setki albo tysiące policjantów na ulicach Warszawy, to jakieś szaleństwo, nigdy nikt czegoś takiego nie robił. Ta agresja na Krakowskim Przedmieściu rosła od 7 lat. Ja również byłem jej przedmiotem, obiektem ataku - powiedział. - Przyczynia się to do osłabienia dyscypliny społecznej, kto sieje wiatr, ten zbiera burzę - uzasadnił były prezydent.

 

Bronisław Komorowski zwrócił również uwagę, że ilekroć dochodzi do podobnej sytuacji, natychmiast na pożarcie opinii publicznej rzucani są zwykli policjanci, a nie osoby faktycznie odpowiedzialne za sytuację, czyli minister spraw wewnętrznych i administracji.

 

- Odpowiedzialność za wydarzenia we Wrocławiu i Radomiu ponosi minister Błaszczak lub jego zastępca, czyli osoby, które dokonały głębokiej czystki w kierowniczych gremiach policji, wymieniając prawie 100 procent komendantów i stworzyli atmosferę zagrożenia wewnętrznego, w którym policjanci każdy udział w akcji uważają za niesłychanie ryzykowny politycznie, bo nie wiadomo komu podpadną - powiedział Komorowski.

 

Jego zdaniem "od Ministra Błaszczaka trzeba oczekiwać nie ładnych słów i wyrzucania innych, tylko poddania weryfikacji własnej działalności i skutków wymiany kadrowej, której dokonał".

 

Zapytany, czy Polacy są mniej tolerancyjni niż jeszcze kilka lat temu, stwierdził, że narastanie radykalizmu politycznego i religijnego widać od wielu lat.

 

- Jednak wcześniej władze państwa starały się powstrzymywać te radykalizmy. Obecne władze przymykają na to oko, lub po cichu temu schlebiają. Władza państwowa powinna obniżać poziom agresji i napięć, a nie tylko rozdzielać manifestujących kordonami policji - dodał.

 

"Uścisk dłoni prezydenta Trumpa i nic więcej"

 

Były prezydent nie chciał spekulować, czy znikoma liczba siedmiu policjantów na demonstracji w Radomiu to była świadoma decyzja czy bałagan, przypadek. - W takich sytuacjach, gdzie jedni biją, a drudzy są bici, emocjonalnie, naturalnie, przyznaje się zawsze rację temu który jest bity, a nie temu, który bije - podsumował.

 

Komorowski był również pytany o to, czego spodziewa się po wizycie Donalda Trumpa w Polsce.

 

Przyznał, że obawia się sytuacji, w której "sam przyjazd prezydenta USA, sam uścisk jego dłoni" będzie uważany za sukces, choć - jak dodał - może pojawić się deklaracja dotycząca "długotrwałego pobytu wojsk amerykańskich na naszej ziemi". 

 

- Coś mi się wydaje, że podczas wizyty prezydenta Trumpa, głównym interesem strony amerykańskiej będzie to, że prezydent Trump pokaże się w kraju, który jest autentycznie proamerykański. Zastanawia mnie jednak, co w rachunku wystawianym prezydentowi Trumpowi wpisze Polska. Obawiam się, że tylko ten uścisk dłoni prezydenta i nic więcej - powiedział Komorowski.

 

Bronisław Komorowski zabrał również głos ws. afery Amber Gold. Dziś przed sejmową komisję trwa przesłuchanie Marcina P., twórcy piramidy finansowej . Czy ta sprawa ma potencjał polityczny? Czy może zaszkodzić opozycji i Donaldowi Tuskowi?

 

"Jak chce się dopiec przeciwnikowi, to często łapie się za rękę kolegę"

 

- Widać, że obecna władza chce zaszkodzić Donaldowi Tuskowi i opozycji i robi w tym celu wszystko co możliwe, jednak często są to zagrania nie fair - powiedział były prezydent.

 

Zapytany, czy premier i wszystkie instytucje nie mogły zrobić więcej, żeby ostrzec obywateli, odpowiedział, że wyjaśnienie sprawy piramidy finansowej należało do prokuratury, a nie poprzedniego rządu Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego.

 

- Jeżeli premier dostał informację od ABW, że sprawa poszła do prokuratury, to tylko prokuraturę można pytać, czy śledztwo było wystarczająco szybkie - powiedział Komorowski. Przypomniał również, że Prokuratorem Generalnym był wtedy Andrzej Seremet wybrany przez Lecha Kaczyńskiego.

 

- Często tak bywa, że jak komuś chce się dopiec z przeciwników, to często łapie się za rękę kolegę - podsumował.

 

Czy były prezydent myśli jeszcze o powrocie do czynnej polityki?

 

Komorowski nie mówi "nie"

 

- Ja nie mówię nie, różne wyzwania mogą się pojawić, ale bardzo bym chciał wesprzeć kogoś, kto w wyborach prezydenckich byłby w stanie skutecznie zawalczyć o to stanowisko. Ja jestem emerytem politycznym, ale jak zagrają hejnał, to jak stary koń ułański pójdę do ataku - zakończył były prezydent.

 

Polsat News

dk/hlk/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie