MSZ: nikt z Polaków nie ucierpiał w związku z pożarem w Hiszpanii
Nikt spośród Polaków ewakuowanych w związku z pożarem, jaki wybuchł w sobotę wieczorem na południu Hiszpanii, nie został w jakikolwiek sposób poszkodowany. Większość z nich jest już w Polsce - wynika z informacji przekazanych przez służby prasowe MSZ.
Wśród grupy turystów ewakuowanych w związku z pożarem, jaki wybuchł na terenie parku La Penuela w rejonie miasta Moguer na południowym zachodzie Hiszpanii, znalazła się grupa 61 Polaków.
Jak poinformowało MSZ, jeszcze w niedzielę 25 czerwca do Polski odleciało ok. 30 osób, które planowo zakończyły swój pobyt turystyczny w Hiszpanii oraz 3 osoby, które zdecydowały się na wcześniejszy powrót do kraju.
"Pozostali turyści w porozumieniu z przedstawicielami biura Rainbow Tours zostali przewiezieni do nowego hotelu oddalonego o ok. 25 km od płonących lasów gdzie będą kontynuowali wypoczynek" - podał resort.
Nie było bezpośredniego zagrożenia życia
Według przekazanych PAP informacji jeszcze w sobotę natychmiastowe działania w związku z pożarem podjął polski konsul dyżurny w Madrycie. Jak podkreśliły służby prasowe MSZ, w wyniku interwencji konsula i "bardzo dobrej współpracy" z rezydentką biura podróży grupa polskich turystów "jako jedna z pierwszych została przewieziona do ośrodka kryzysowego w pobliskim centrum sportowym, gdzie zapewniono im gorące napoje, koce, śniadanie". Następnie Polacy zakwaterowani zostali w hotelu zastępczym.
"W żadnym momencie ewakuacji polskich turystów z rejonu objętego pożarem nie było bezpośredniego zagrożenia ich życia czy zdrowia, nikt też nie został w żaden sposób poszkodowany" - zapewniono.
Biuro prasowe MSZ zastrzegło jednocześnie, że polska ambasada w Madrycie zaleca unikanie podróżowania w rejony objęte pożarem (okolice Mazagon, Moguer i Parku Narodowego Donana) oraz bezwzględne podporządkowanie się poleceniom wydawanym przez miejscowe służby ratownicze. Zadeklarowano zarazem, że placówka w dalszym ciągu "na bieżąco monitoruje sytuację w zagrożonym rejonie i pozostaje w kontakcie z miejscowymi władzami".
Jak przekazały, powołując się na informacje od andaluzyjskich władz, służby prasowe MSZ, walka z żywiołem wciąż trwa; utrudnia ją silny wiatr.
Pożar mógł wywołać człowiek
Pożar wybuchł w sobotę wieczorem w okolicach miasteczka Moguer (Huelva). W następnych godzinach żywioł rozprzestrzeniał się w kilku różnych kierunkach. W niedzielę w nocy ogień wdarł się do wschodniej części miasta Mazagon, gdzie podjęto szybką akcję gaśniczą i opanowano sytuację. Jak dotąd nie ma informacji o ofiarach kataklizmu.
Ogień wdarł się też m.in. na obrzeża Parku Narodowego Donana, jednego z najważniejszych rezerwatów w kraju, w którym występuje zagrożony wyginięciem ryś iberyjski.
Pożar jest traktowany przez służby ratunkowe jako maksymalne zagrożenie. W poniedziałek andaluzyjskie władze poinformowały, że wiele dowodów świadczy o tym, że do wywołania pożaru przyczynił się człowiek.
W związku z falą upałów prowincja Huelva, tak jak większość Hiszpanii, jest zagrożona pożarami. W sąsiedniej Portugalii w ub. tygodniu w wyniku pożaru lasu zmarły 64 osoby.
PAP
Czytaj więcej