"Świnie muszą zniknąć." Mieszkańcy blokują drogi dojazdowe do chlewni

Polska

Mieszkańcy wsi Czarna Dąbrówka pod Bytowem na Pomorzu dzień i noc strzegą dojazdu do chlewni, nie wpuszczając kolejnych transportów. Twierdzą, że właściciel przekształcił budynek w chlewnię bez pozwoleń. Nie zezwala na urzędowe kontrole, więc nie wiadomo, czy spełnia ona jakiekolwiek standardy.

Od prawie dwóch miesięcy niemal cała, licząca 1200 mieszkańców, wieś walczy z nielegalną hodowlą świń. O proteście było głośno, kraj obiegły filmy z blokady jedynej drogi dojazdowej do fermy.

 

- Właściciel chciał z bratem wyjechać ciągnikiem. Trzymaliśmy się rękoma. Krzyczałyśmy, że nie puścimy tego ciągnika, a właściciel niech wyjeżdża razem ze świniami, więc policji nazjeżdżało się bardzo dużo - opowiedziała reporterce "Interwencji" Irena Wyszowata, mieszkanka wsi Czarna Dąbrówka.

 

Najpierw kurczaki, teraz świnie

 

W 2015 roku w pomieszczeniach, gdzie produkowano butle gazowe, nowy właściciel zaczął hodować 15 tys. kurczaków. Mieszkańcy protestowali. Bez skutku. Kiedy drób został zamieniony na świnie, mieszkańcy dłużej nie czekali. Zablokowali drogę do fermy.

 

- On zrobił samowolę budowlaną, samowolną zmianę sposobu użytkowania budynku przy kurach i świniach - powiedział Marian Wysocki z Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w Bytowie.

 

- Pisaliśmy do różnych instytucji: powiatowych, wojewódzkich, pisaliśmy do Ministerstwa Sprawiedliwości, do ochrony środowiska – wylicza Tadeusz Gralak, mieszkaniec Czarnej Dąbrówki.

 

"Luki w prawie"

 

- Nie wiadomo, czy taka ferma jest neutralna dla środowiska i człowieka. Są luki w prawie wykorzystywane przez sprytnych właścicieli ferm - oceniła Danuta Makowska, regionalny dyrektor ochrony środowiska w Gdańsku.

 

Od sześciu tygodni mieszkańcy pełnią całodobowe dyżury przy drodze. Baza znajduje się w budynku Ochotniczej Straży Pożarnej. Droga jest rozkopana. Doły zostały wykopane także na polach, by uniemożliwić dowóz paszy i kolejnych świń. Wojna prawie podjazdowa.

 

- Już od tych kilkuset świń śmierdziało, a on zamierzał hodować 5 tys. sztuk - stwierdziła jedna z mieszkanek wsi.

 

Reporterzy "Interwencji" próbowali skontaktować się z właścicielem hodowli - Wojciechem Z. Bezskutecznie. Okoliczni mieszkańcy twierdzą, że mężczyzna unika teżniewygodnych kontroli urzędowych.
 
- Powołuje się na to, że jego prawnik jest nieobecny i kontrola nie może się odbyć. I się nie odbywa. Przyjechał sanepid na kontrolę i pan Z. powiedział, że nie przyjmuje. Odjechali - opowiadały mieszkanki wsi.

 

Podczas realizacji materiału, kontrolę w gospodarstwie próbował przeprowadzić Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego w Bytowie. Również bezskutecznie.

 

Sprawa ujęcia wody

 

Poważnym problemem jest gnojowica, bo nie wiadomo, jak jest utylizowana. Mieszkańcy boją się, że spływa ona do wód gruntowych. 200 metrów od chlewni jest ujęcie wody dla trzech wiosek, korzysta z niego ponad 2 tys osób.

 

- Tutaj jesteśmy prawie dwa miesiąca i ja do tej pory nie widziałem, żeby ktoś z beczką wyjeżdżał - mówił jeden z mieszkańców.

 

- Do miliona złotych są przewidziane kary za nieprzestrzeganie zasad związanych z dopełnieniem wymogów środowiskowych - informuje Danuta Makowska - Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska w Gdańsku.

 

- Będziemy tu stać do upadłego, aż właściciel wyniesie się z tymi świniami - zapowiedziała Irena Wyszowata, mieszkanka wsi Czarna Dąbrówka.

 

"Interwencja"

 

ml/kan/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie