Właściciel kotów, które miały zjeść rybki sąsiada - winny. "Wyrok jest absurdalny"
Karę nagany za niewłaściwą opiekę nad kotami zgodnie z regulaminem Wrocławia usłyszał właściciel dwóch zwierząt, które miały zjeść rybki z oczka wodnego sąsiada. Oskarżenie przeciw mężczyźnie wniosła straż miejska. - Nie rozumiem tego. Chyba, że to pomysł straży miejskiej na to, żeby dalej istniała. Może teraz będą łapać właścicieli kotów - powiedział Polsat News pan Patryk, właściciel zwierząt.
Sąsiad pana Patryka zauważył, że na jego posesję przychodzą koty z posesji obok. Skarżył się, że zostawiały odchody, a także zagryzały ptaki, które dokarmiał zimą. Podczas porządkowania oczka wodnego przeliczył ryby i okazało się, że jest ich mniej. Sąsiad miał widzieć, jak dwa koty na zmianę wyjadały ryby. O sprawie powiadomił straż miejską.
Strażnicy nie doszli do porozumienia z właścicielem zwierząt i postanowili sprawę skierować do sądu.
"Straż miejska z butami wchodzi w stosunki międzysąsiedzkie"
- Ja bym nawet to zrozumiał. Sąsiad jest myśliwym, może nie lubić zwierząt, nie lubić kotów, jest to kwestia do rozstrzygnięcia przez sąd cywilny, a tu wkracza straż miejska, z butami wchodzi w stosunki międzysąsiedzkie, staje po jednej stronie - powiedział pan Patryk.
Pan Patryk uważa, że sprawa może być wynikiem złożonej przez niego skargi na działania jednej ze strażniczek miejskich.
- Złożyłem skargę na działania strażniczki. Napisałem, że jestem w stanie wyjaśnić tę sprawę, ale to, co się stało później, to takie klasyczne zderzenie obywatela z aparatem państwa. Jedna sprawa do sądu, druga, bez żadnych wyjaśnień - tłumaczył właściciel kotów.
Jak twierdzi, "na przesłuchaniu od razu mi powiedziano, że sprawa trafi do sądu, nawet nie składałem zeznań, żadnej mediacji, próby wyjaśnienia sprawy". - Tylko przeczołgać obywatela przed sąd, a nuż się podda - dodał.
"Sąsiedzi nie widzieli tak naprawdę, że koty łowiły te ryby"
- Wyrok jest absurdalny. Uważam, że opiekuję się kotami bardzo dobrze. Sprawa dotyczy samego faktu wychodzenia kota przez płot. Nie wiem w jaki sposób moglibyśmy zabezpieczyć dom, żeby koty, które wchodzą także na drzewa, nie wychodziły poza teren posesji, bo wszystkie koty w okolicy po prostu tak robią - tłumaczył właściciel zwierząt.
Jak dodał, "w toku postępowania okazało się, że sąsiedzi nie widzieli tak naprawdę, że koty łowiły te ryby". - Tam są lisy, kuny, inne koty. Oprócz zeznań sąsiadów nie ma żadnych innych dowodów, że to były moje koty, a nie inne zwierzęta - podkreślił.
Wyrok jest nieprawomocny. Właściciel kotów zapowiedział apelację po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem wyroku.
Polsat News, polsatnews.pl
Czytaj więcej
Komentarze