Urodziła trzy lwiątka. Porzucone młode zostały zaatakowane przez inne lwy. Dwa nie przeżyły

Polska
Urodziła trzy lwiątka. Porzucone młode zostały zaatakowane przez inne lwy. Dwa nie przeżyły
Facebook/ZooSafariBorysew
Lwiątko, które przeżyło, nazywa się Lucky. Malec wyszedł z trudnej sytuacji bez żadnych uszczerbków na zdrowiu.

Podrzucane, gryzione i drapane nowonarodzone lwiątka - takie sceny przez blisko trzy godziny oglądali w niedzielę zwiedzający Zoo Safari w Borysewie (woj. łódzkie). Lwica niespodziewanie zaczęła rodzić na wybiegu. Młode zostały przechwycone przez inne lwy. "Zabawy" nie przeżyły dwa lwiątka. Zoo tłumaczy, że przyczyną tragedii była ukryta ciąża lwicy.

Trzy małe lwiątka przyszły na świat na oczach zwiedzających w niedzielę. Wydarzenie z zaciekawieniem oglądali zwiedzający. Ich radość jednak szybko została zastąpiona przerażeniem. Młode zostały zaatakowane przez pozostałe zwierzęta znajdujące się na wybiegu - lwa i inne dwie samice.

 

Przez niemal trzy godziny obsługa zoo nie mogła zareagować na zachowanie lwów. Dopiero po tym czasie udało się zwabić trzy lwy do boksu, a jedną z samic uśpić.

 

Trzy młode były bardzo osłabione. Tylko jedno przeżyło.

 

Niezauważalne oznaki ciąży

 

Jak tłumaczy zoo, u lwicy, która wczoraj urodziła młode na wybiegu, jakiekolwiek oznaki ciąży były niezauważalne. Nie powiększył się jej brzuch ani gruczoły mlekowe. - To była ukryta ciąża, nie było żadnych objawów. Samiec, który ją zapłodnił miał wówczas 17 miesięcy. To wiek, w którym lwy nie zbliżają się jeszcze do lwic. To nie jest spotykane - powiedział polsatnews.pl właściciel zoo Andrzej Pabich.

 

- My zapisujemy każdą ciążę i 3 tygodnie przed rozwiązaniem samica jest odosabniana. Ta jednak nie rodziła w odosobnieniu - dodał.

 

Poród rozpoczął się nagle, w ciągu dnia, i miał przebiegać nieprawidłowo. - Lwica poruszała się po wybiegu, urodzone młode pozostawiała w różnych miejscach - wyjaśnił Pabich. Jak dodał, samica nie wykazywała żadnego zainteresowania młodymi, co pozwoliło innym członkom stada zbliżyć się do lwiątek.

 

- W mniemaniu zwierząt to była zabawa - dodał dyrektor.

 

Pracownicy próbowali odciągnąć zwierzęta od młodych

 

Gdy tylko zaczął się poród, zoo natychmiast zareagowało. - Zadzwoniliśmy po lekarza, ale to była niedziela, więc zanim przygotował sprzęt i przyjechał minęło 2 - 2,5 godziny. Pracownicy w tym czasie próbowali zwabić mięsem lwy i lwice, aby weszły do boksu. Przez długie godziny zwierzęta nie reagowały. Dwie samice, w tym rodząca, oraz samiec, po długich próbach weszli do klatki, jedna samica została. Podeszła jednak tak blisko, że udało się ją uśpić - wyjaśnił dyrektor Pabich.

 

Uśpioną samicę zabrano z wybiegu i podano jej środki wybudzające. - Młode były bardzo osłabione. Tylko jeden samiec przeżył - powiedział Pabich.

 

Wejście na wybieg "to samobójstwo"

 

Zoo zostało oskarżone przez zwiedzających o brak szybkiej reakcji na wydarzenie. - Nikt nie wpadnie na wybieg do lwów. To samobójstwo. Kto by nie wszedł, to by go zaatakowały - wyjaśnił dyrektor zoo. Dodał, że to ludzie są najważniejsi.

 

- Przykro strasznie, dbam o te zwierzęta. Mam jednak czyste sumienie. Nie mam pretensji ani do lekarza, ani do opiekunów. Wszyscy zachowali się dobrze - ocenił Pabich.

 

W związku z odrzuceniem przez matkę, karmieniem ocalałego lwiątka zajęli się doświadczeni opiekunowie, a także sami właściciele zoo. Życiu malucha nic nie zagraża.

 

 

polsatnews.pl

mr/grz/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie