Słowne starcie Szłapki i Kaczyńskiego w Sejmie. Poszło o dymisje Błaszczaka i Zielińskiego

Polska

Mariusz Błaszczak i Jarosław Zieliński powinni zostać zdymisjonowani wz. ze sprawą śmierci na komisariacie policji Igora Stachowiaka - uważa Nowoczesna. W latach 2012-2015 na komisariatach zginęły 42 osoby, a poza tym przypomnijcie sobie Smoleńsk i kto się podał do dymisji za Smoleńsk - odpowiedział szef PiS Jarosław Kaczyński.

W trakcie porannych czwartkowych głosowań poseł Nowoczesnej Adam Szłapka złożył wniosek o przerwę, by - jak mówił - w świetle ostatnich doniesień, dać premier Beacie Szydło szansę na zdymisjonowanie szefa MSWiA Mariusza Błaszczaka i wiceszefa MSWiA Jarosława Zielińskiego.

 

- Na ostatnim posiedzeniu Sejmu wysłuchaliśmy informacji rządu ws. śmierci i tortur pana Igora Stachowiaka na posterunku policji we Wrocławiu, wtedy właściwie wszystkie kluby parlamentarne jednoznacznie mówiły, że minister, który przez rok nie był w stanie rozwikłać sprawy tortur i śmierci obywatela RP, przez rok mataczył w tej sprawie, gdyby miał honor to by się po prostu podał do dymisji - mówił.

 

"Panowie ministrowie kłamali przed wysoka izbą"

 

- W świetle informacji, które uzyskaliśmy wczoraj wiemy, że panowie ministrowie (spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Błaszczak i wiceszef MSWiA Jarosław Zieliński) przed wysoką izba kłamali, mówiąc, że policja nie miała tych nagrań - dodał.

 

W odpowiedzi na wystąpienie Szłapki prezes PiS Jarosław Kaczyński złożył wniosek przeciwny. - Wnioskuję o to, żeby nie uwzględniać wniosku pana posła Szłapki z następujących względów: w latach 2012-2015 na komisariatach policji zginęły 42 osoby - mówił Kaczyński.

 

- Za czasów rządów w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych pana posła, pana przewodniczącego Schetyny zginęło 5 osób, czyli 5 razy powinien podać się do dymisji, a poza tym przypomnijcie sobie Smoleńsk i kto się podał do dymisji za Smoleńsk - dodał prezes PiS.

 

Tragiczna śmierć Igora Stachowiaka

 

Igor Stachowiak w połowie maja ubiegłego roku został zatrzymany na wrocławskim rynku. Według funkcjonariuszy, mężczyzna był agresywny i dlatego musieli użyć paralizatora. Po przewiezieniu na komisariat stracił przytomność i pomimo reanimacji zmarł. Sprawa wróciła po wyemitowaniu reportażu w TVN24, gdzie m.in. pokazano zapis z kamery paralizatora, którego kilkakrotnie użyto wobec mężczyzny.

 

"Fakty" TVN podały w środę, że 18 maja 2016, trzy dni po śmierci mężczyzny, na polecenie Komendanta Głównego Policji policyjne biuro kontroli zwróciło się do prokuratora z wnioskiem o zapoznanie się z aktami i otrzymało zgodę, a dzień później dwaj funkcjonariusze potwierdzili zapoznanie się z aktami własnoręcznymi podpisami.

 

Cytowana w materiale rzeczniczka Prokuratury Krajowej Ewa Bialik przekazała, że 19 maja 2016 roku kontrolerzy zapoznali się z aktami sprawy, w których znajdował się zapis z paralizatora Taser X2. Dodała, że funkcjonariusze policji mieli możliwość obejrzenia i wykonania kopii materiału dowodowego przekazanego im w całości.

 

PAP

dk/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie