Sawicki: na trumnach smoleńskich uprawiana jest "nekropolityka"
Ekshumacje ciał ofiar katastrofy smoleńskiej to dowód na to, że na trumnach smoleńskich uprawiana jest "nekropolityka"; to najbardziej smutne, co mogło Polskę spotkać po tej wielkiej katastrofie - podkreślił we wtorek w Radiu Puls poseł Marek Sawicki (PSL).
"Fakt" ujawnił, że szczątki gen. Włodzimierza Potasińskiego, który w chwili katastrofy smoleńskiej był dowódcą Wojsk Specjalnych, zostały pochowane wraz ze szczątkami czterech innych ofiar, zaś w trumnie gen. Bronisława Kwiatkowskiego - dowódcy operacyjnego Sił Zbrojnych - odnaleziono fragmenty ciał ośmiu ofiar.
Poseł PSL ocenił, że najlepszym rozwiązaniem byłoby utworzenie w 2010 roku - zamiast osobnych pochówków - zbiorowej mogiły, a indywidualny grób powinien być wyłącznie "symboliczny".
"Rozdrapywanie ran niczemu dobremu nie służy"
- Myślę, że najdobitniej w tej kwestii, i podzielam w pełni jego zdanie, wypowiedział się pan Paweł Deresz, mąż pani poseł Jolanty Szymanek-Deresz, który powiedział, że tak naprawdę dobrze by było, gdyby wtedy zrobiono jedną wspólną mogiłę i nie robiono tych uroczystych pogrzebów, nie dzielono tych zwłok. Bo przy tego typu tragedii, pozbieranie i zbadanie każdej szczątki ludzkiego ciała, przebadanie DNA jest praktycznie niemożliwe - zaznaczył Sawicki.
Pytany o poczucie winy u członków ówczesnego rządu odpowiedział, że w takim kontekście nie należy rozmawiać, ponieważ "rozdrapywanie smoleńskich ran dalej niczemu dobremu nie służy".
"Za identyfikacje nie odpowiada ani premier, ani marszałkowie"
Odniósł się również do powtarzanego w 2010 r. m.in. przez ówczesnego premiera Donalda Tuska i marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego hasła, że "państwo zdało egzamin". - Tylko w takim zakresie, że wszyscy oczekiwali na szybkie przywiezienie ofiar i godny, szybki pochówek; z tym godnym nie wyszło, niestety - zaznaczył poseł PSL. Wskazał jednocześnie, że ceremonie i uroczystości to zupełnie co innego niż kwestia identyfikacji.
Sawicki uważa, że za identyfikacje z pewnością "nie odpowiada ani premier, ani marszałkowie", a "ludzie, którzy tam byli, którzy byli na miejscu i sprawdzali". Jak podkreślił, ówczesna minister zdrowia Ewa Kopacz z pewnością "nie była przy każdej ofierze", ponieważ "trochę inną rolę tam pełniła".
PAP
Czytaj więcej
Komentarze