Demonstranci zamknęli tłocznie ropy i gazu. Zamieszki z powodu bezrobocia w Tunezji
Podczas starć, do których doszło w poniedziałek w południowej Tunezji pomiędzy protestującymi i policją, zginęła jedna osoba. W odpowiedzi na podpalenie przez demonstrujących dwóch posterunków i kilku radiowozów policja użyła gazu łzawiącego. Uczestnicy demonstracji protestują przeciwko wysokiej stopie bezrobocia oraz brakowi miejsc pracy w przemyśle naftowym w prowincji Tatawin.
Mieszkańcy południowej Tunezji protestują już od kilku tygodni. Jak podaje agencja AP, powołując się na relację miejscowego lekarza, do szpitali trafiło już ponad 300 uczestników demonstracji, skarżąc się na złamania lub zaburzenia oddychania spowodowane działaniem gazu łzawiącego. Ofiara śmiertelna poniedziałkowych zamieszek to młody mężczyzna potrącony przez samochód policyjny.
Żądają zatrudnienia miejscowych
Uczestnicy demonstracji protestują przeciwko wysokiej stopie bezrobocia oraz brakowi miejsc pracy w przemyśle naftowym w prowincji Tatawin. Protestujący żądają, aby 70 proc. pracowników koncernów naftowych stanowili miejscowi mieszkańcy.
W sobotę i w niedzielę protestujący doprowadzili do zamknięcia kilku miejscowych tłoczni ropy i gazu. Uczestnicy protestu chcą zablokować produkcję, aby nakłonić rząd do zwrócenia uwagi na zaniedbany region południowej Tunezji - informuje Reuters. Protestujący żądają, aby rząd przeznaczył 20 proc. krajowych dochodów z wydobycia ropy na rozwój gospodarczy regionu.
Podłoże jaśminowej rewolucji
Minister obrony zapowiedział w niedzielę, że wykorzysta siły zbrojne do ochrony obiektów naftowych i gazowych na południu kraju. W poniedziałek wojsko odzyskało kontrolę nad jednym z obiektów, który był zamknięty w wyniku protestów, i ponownie uruchomiło tłocznię - informują świadkowie.
Od 2011 roku, kiedy na tle ekonomicznym i społecznym wybuchła w Tunezji tzw. jaśminowa rewolucja, w południowych i centralnych regionach kraju kilkukrotnie wybuchały protesty i zamieszki.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze