"Mamy z czego być dumni, to inni mają się czego wstydzić". Prezydent o polityce historycznej

Polska
"Mamy z czego być dumni, to inni mają się czego wstydzić". Prezydent o polityce historycznej
Polsat News

- Powinniśmy prowadzić - wzorując się, idąc za panem prezydentem Lechem Kaczyńskim - twardą, zdecydowaną politykę historyczną. Politykę prawdy - powiedział prezydent. Zaznaczył, że były w naszej historii momenty trudne, "gdzie trzeba skłonić głowę, ale to były momenty; w całym wielkim procesie historii to były tylko momenty".

Duda w wywiadzie dla TVP Historia zaznaczył, że polityka historyczna prezydenta Lecha Kaczyńskiego jest głęboko w jego pamięci i jego świadomości. Jak mówił, poza polityką historyczną Lecha Kaczyńskiego mamy długo, długo nic.

 

- Przykro mi to powiedzieć, ale takie są fakty. Bo jeżeli porównamy politykę historyczną, która była realizowana przez pozostałych prezydentów w historii Polski po 1989 roku i prezydenta Lecha Kaczyńskiego, to trzeba powiedzieć, że pod tym względem był absolutnym ewenementem - stwierdził Duda.

 

"Fałszowano obraz nasz w nas samych"


Według prezydenta, lata 90. to był czas, kiedy polskiemu społeczeństwu "wciskano pedagogikę wstydu", a do czasów prezydentury Lecha Kaczyńskiego "patriotyzm był niemodny".

 

- Fałszowano obraz nasz w nas samych. To kompletna aberracja - mówił. Duda powiedział, że nie był też zwolennikiem polityki "radosnego patriotyzmu" prowadzonej przez Bronisława Komorowskiego.


Według prezydenta, dzisiejsza "moda na patriotyzm" to "odreagowanie pedagogiki wstydu, którą nam wciskano (...) przez całe lata 90.".

 

- To, że dzisiaj młodzież wychodzi i że jest dumna ze swojego pochodzenia (...), że mówi w polskim języku, że ma tę wielką, polską historię, to jest wspaniałe zjawisko i cieszę się, że w ten sposób zaprzeczamy tamtemu, co wtedy było realizowane, nie wiem po co. Po to, żeby łatwiej było nad nami zapanować w ramach jakichś wielkich organizmów międzynarodowych, żebyśmy byli pokorniejsi w ramach UE? Nie wiem, po co to robiono, ale fakt jest taki, że robiono - mówił prezydent.

 

- Mamy z czego być dumni i powinniśmy być dumni, to inni mają się czego wstydzić - dodał prezydent. Według prezydenta powinniśmy więcej mówić o sukcesach i budowniczych II Rzeczypospolitej. Jak ocenił, dokonania tamtego okresu pozwalają przypuszczać, że gdyby nie niemiecka, a potem sowiecka napaść na Polskę w 1939 r., nasz kraj byłby dzisiaj gospodarczo na poziomie bogatych krajów Europy Zachodniej.


Pamięć o Żołnierzach Wyklętych "to starcie o rząd dusz"


Prezydent został zapytany, co sądzi o głosach krytyki wobec tego, że prowadzona przez niego polityka historyczna jest mocno skoncentrowana na Żołnierzach Wyklętych i że powinien on bardziej "niuansować" ocenę Żołnierzy Wyklętych.


- Bardzo wiele wpływowych miejsc we współczesnej Polsce zwłaszcza po 1989 roku w mediach i innych wpływowych instytucjach, fundacjach, zajmują osoby, których rodzice czy dziadkowie aktywnie walczyli z Żołnierzami Wyklętymi w ramach utrwalania ustroju komunistycznego, czyli krótko mówią byli zdrajcami - dzisiaj byśmy tak powiedzieli wprost, ja w każdym razie bym tak powiedział - powiedział prezydent.


Według Dudy "trudno się w związku z tym dziwić, że oni nie są zainteresowani tym, żeby Żołnierze Niezłomni byli nazywani bohaterami i żeby pokazywać prawdę, kto rzeczywiście walczył o wolną Polskę, a kto ją oddawał w sowieckie ręce i był sowieckim namiestnikiem w naszym kraju".


- To jest starcie ideologiczne, starcie historyczne, ale to jest starcie również o to, kto w naszym kraju ma sprawować rząd dusz, czy nadal ma on być w rękach postkomunistów. Ja takiemu czemuś mówi "nie" - zaznaczył prezydent.

 

"PRL nie jest jednobarwny"

 

Duda zaznaczył, że nie zgadza się jednak z "czarno-białą" oceną całego PRL. - Nigdy nie pozwolę nazwać czernią żołnierzy pierwszej czy drugiej armii Wojska Polskiego, późniejszego Ludowego Wojska Polskiego, czyli tych, którzy bardzo często nie zdążyli do armii gen. Władysława Andersa, a którzy szli ze Wschodu - powiedział.

 

Jak dodał, "bardzo niewielu z nich to byli ideologicznie ustawieni, przysłani do ideologicznego urabiania przedstawiciele de facto sowieckiego imperium".

 

- PRL nie jest jednobarwny. Władza oczywiście była ludowa i była sterowana z Moskwy, byli ci polityczni, którzy również byli sterowani z Moskwy, byli zdrajcy, byli ci, którzy służyli systemowi, a więc w efekcie także Moskwie i także ich dzisiaj nazwiemy zdrajcami, ale oprócz tego była zdecydowana większość zwykłych ludzi, którzy po prostu chcieli żyć. Szli na różne kompromisy, część tych kompromisów na pewno dziś nie odbieramy dobrze, ale trzeba na to często spojrzeć z pewną wyrozumiałością i zrozumieniem - powiedział prezydent.

 

Jak dodał, nie od każdego można wymagać heroizmu; za heroizm należy się "szczególna nagroda, order, pomnik", ale nie można potępiać kogoś za to, że nie był heroiczny.

 

PAP

 

prz/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie