Szef MSZ Węgier: nie postrzegamy Rosji jako zagrożenia, a Polska tak
Nie postrzegamy Rosji jako zagrożenia dla Węgier; wiemy, że w Polsce Rosja jest traktowana jako zagrożenie, szanujemy to i akceptujemy, ale chcielibyśmy, by i nasze podejście było szanowane - mówi w wywiadzie dla Salonu24 szef węgierskiego MSZ Peter Szijjarto.
Węgierski minister powiedział również, że Węgry postrzegają obecny polski rząd jako prawdziwego przyjaciela i są "pierwszymi, którzy Polskę popierają i stoją po stronie polskiego rządu. Zawsze". Szijjarto stwierdził jednocześnie, że gdy dochodzi do trudnych sytuacji, jak w kwestii ponownego wyboru Donalda Tuska na szefa Rady Europejskiej, trzeba zaakceptować, że żyjemy w złożonym świecie i niezależnie od przyjaźni i współpracy "zdarzają się kwestie, w których nie możemy iść razem".
Na pytanie, jak opisałby stosunki węgiersko-rosyjskie, Szijjarto powiedział, że patrząc z węgierskiego punktu widzenia, uważa, że te relacje muszą być pragmatyczne, bo Rosja jest jednym z najważniejszych partnerów handlowych Węgier.
- Rosja ciągle odgrywa bardzo ważną rolę w Europie Środkowej, niezależnie od tego, czy to nam się podoba, czy nie. To jest fakt. 85 proc. naszego gazu pochodzi z importu z Rosji. Te czynniki czynią niemożliwym, żeby nie prowadzić dialogu z Rosją. Jeśli NATO mówi "dialog i odstraszanie", to my to traktujemy poważnie. Nie mówimy tylko o odstraszaniu, ale też o dialogu - powiedział szef węgierskiego MSZ.
Zaznaczył, że zdaje sobie sprawę iż, w Polsce Rosja jest traktowana jako zagrożenie, ale nie chce tego oceniać. - Nie jestem Polakiem, nie żyję tutaj, nie mam polskiego sposobu myślenia. Jestem Węgrem i my mamy węgierską historię. My nie postrzegamy Rosji jako zagrożenia dla Węgier. Kropka - powiedział Szijjarto.
"Węgiersko-rosyjskie relacje nie mają nic wspólnego z relacjami węgiersko-polskimi"
Podkreślił, że nie podważa i nie ocenia polskiego punktu widzenia. - Szanuję to stanowisko. Państwa bałtyckie też postrzegają Rosję jako zagrożenie. Co robię? Szanuję ich stanowisko. Wysłaliśmy 150 żołnierzy w ramach Grupy Wyszehradzkiej na trzymiesięczną misję rotacyjną i bierzemy udział w misji ochrony powietrznej nad państwami bałtyckimi. Jesteśmy solidarni, akceptujemy ich podejście i akceptujemy polskie podejście. Ale chcielibyśmy, by i Polska akceptowała węgierskie stanowisko. Węgiersko-rosyjskie relacje nie mają nic wspólnego z relacjami węgiersko-polskimi - powiedział węgierski minister.
Na uwagę, że sprawa ta sprawa jest dla Polski fundamentalnie ważna, podobnie jak węgierskie stanowisko w sprawie np. Ukrainy, Szijjarto odparł m.in., że są państwa, "które popierają Ukrainę słowami i takie, które popierają ją działaniami". Jak dodał, Węgry nie są zbyt głośne w tej sprawie, ale robią wiele.
- Byliśmy pierwszymi, którzy podpisali z Ukrainą porozumieniu o rewersie (wstecznym przepływie) gazu, ryzykując konflikt z państwem, które dostarcza 85 proc. gazu na Węgry, czyli z Rosją. Byliśmy krajem w najbardziej twardy sposób popierającym zniesienie reżimu wizowego dla Ukraińców, a blokowały to państwa zachodniej Europy. Popieraliśmy umowę o wolnym handlu między Ukrainą a Unią Europejską, którą blokowała Holandia. Wydaliśmy pięć miliardów forintów (ok. 68 mln zł) na wspieranie zachodnich instytucji na Ukrainie. Teraz otwieramy preferencyjną linię kredytową o wartości 50 mln dolarów dla Ukrainy i wpłacamy siedem miliardów forintów na fundusz aplikacji dla małych firm w regionie transkarpackim. Pomagamy Ukrainie przez konkretne działania. A są kraje, które dużo mówią, ale kiedy trzeba konkretnie działać - nic nie robią - powiedział szef węgierskiego MSZ.
"Nikt nie pyta Holendrów, wszyscy oskarżają Węgry"
Zapytany, które państwa ma na myśli odpowiedział, by zapytać "naszych przyjaciół w zachodniej Europie, dlaczego nie chcą zniesienia reżimu wizowego dla Ukrainy?". - Zapytajcie Holendrów, dlaczego blokują umowę o wolnym handlu? Nikt ich nie pyta, ale wszyscy oskarżają Węgry. Dlaczego? Bo jesteśmy mali i jest łatwo nas atakować - dodał Szijjarto.
Powiedział też, że nie jest jego zadaniem opisywanie Władimira Putina jako polityka, jest to - dodał - zadanie rosyjskich wyborców. - Tak długo, jak rosyjscy wyborcy go wybierają, tak długo, jak jest prezydentem Rosji, musimy pracować z nim. Nie ma znaczenia, co myślimy o nim, czy go lubimy czy nie - stwierdził węgierski minister.
Relacje węgiersko-rosyjskie nazwałby pragmatycznymi. Jak podkreślił, Węgry budują "bilateralne relacje z wszystkimi, niezależnie od tego, czy to jest Rosja, USA, Francja czy Niemcy". - Chcemy budować relacje ze wszystkimi oparte na wzajemnym szacunku. My mamy szacunek dla historii naszych partnerów, ich kultury, ich ludzi, ale oczekujemy także od innych, by mieli taki sam szacunek dla nas. Chcemy, by nikt nie próbował wtrącać się w nasze wewnętrzne sprawy, w naszą politykę, nie krytykował decyzji, jakie podejmują węgierscy wyborcy. To jest podstawa do budowania dobrych relacji - mówił Szijjarto.
"Rosja graczem wagi ciężkiej, my - kategorii piórkowej"
Jak stwierdził - współpraca z Rosją "ma zupełnie inny wymiar". - Kiedy Putin odwiedza Budapeszt i jesteśmy pytani, co powiedział nam na temat sankcji, o co nas prosił w tej sprawie, odpowiadamy zawsze: nic. Nie prosił nas o nic. Bo my nie jesteśmy graczami tej samej kategorii wagowej. Jeśli Putin chce rozmawiać o sankcjach Unii Europejskiej, rozmawia o tym z prezydentem Francji albo kanclerzem Niemiec, a nie z premierem Węgier. Przykro to może mówić, ale on jest graczem wagi ciężkiej, a my jesteśmy zawodnikiem kategorii piórkowej - dodał.
Zapytany, jakie jest obecne stanowisko Węgier w sprawie sankcji wobec Rosji, Szijjarto odpowiedział: "zawsze mówiliśmy jasno: nigdy nie złamiemy europejskiej jedności". - Tak długo, jak Unia chce utrzymać sankcje, nie będziemy tego wetować, nie będziemy występować przeciw i sankcje będą mogły być przedłużane - powiedział szef węgierskiego MSZ.
Jednocześnie zaznaczył, że Węgry chciałyby racjonalnej debaty o sankcjach. Według niego, sankcje nie mają sensu ekonomicznego oraz nie osiągnęły zakładanego celu politycznego, bo nie ma miejsca wdrożenie porozumień mińskich. W takiej sytuacji Szijjarto widzi dwa wyjścia: albo sankcje zaczną działać - choć, jak zaznaczył on w to nie wierzy - "albo możemy je po prostu znieść". - Rozumiemy, że dziś nie jest dobry czas na to, rozumiemy, że generalna atmosfera jest taka, żeby kontynuować sankcje. Mówimy jasno, że nie będziemy przeciwstawiać się Unii w tej sprawie, niezależnie od naszych racjonalnych argumentów - dodał węgierski minister.
"To nasza odpowiedzialność"
Pytany o pola realnej współpracy między Węgrami a Rosją zaznaczył, że dotyczy ona głównie energii. - 85 proc. gazu zużywanego przez Węgry pochodzi z Rosji. Przez nasze terytorium jest dostarczane sto procent gazu z Rosji do Serbii. Podobnie z Bośnią. Jesteśmy więc ważnym szlakiem tranzytowym dla tych krajów. To jest więc nasza odpowiedzialność - powiedział.
- Jeśli chodzi o energię atomową w Paks węgierski parlament zdecydował, że udział energii atomowej w naszym tzw. miksie energetycznym ma się zwiększać i to jest kwestia naszej strategii - zaznaczył Szijjarto. Wskazywał, że Węgry współpracują z Rosją w przemyśle spożywczym.
- Pięć ważnych inwestycji węgierskich w tej branży ma miejsce w Rosji. Zwiększamy nasz eksport do Rosji, by zmniejszyć dramatyczne skutki nałożonych na Rosję sankcji dla naszej gospodarki. Ważna jest kwestia zarządzania wodą. Nasze firmy zarządzają wspólnie z rosyjskimi firmami samorządowymi wodą w kilku rosyjskich miastach. Rosjanie chcą uczestniczyć także w remoncie jednej z naszych linii metra - wyliczał.
"Spotyka was taka ciężka i niesprawiedliwa krytyka"
Pytany o współpracę w dziedzinie przemysłu zbrojeniowego zaznaczył, że Węgry mają dużą część uzbrojenia, która pochodzi jeszcze z czasów sowieckich, "więc naturalne jest, że przebudowy, czy remontu tego sprzętu dokonują dziś firmy rosyjskie".
Z kolei na pytanie, na jakich polach Polska i Węgry mogą współpracować, Szijjarto zaznaczył, że Węgry postrzegają "obecny polski rząd jako naszego prawdziwego przyjaciela". - To nie przypadek, że kiedy tylko polski rząd jest krytykowany w Unii, my jesteśmy pierwszymi, którzy Polskę popierają i stoją po stronie polskiego rządu. Zawsze - podkreślił.
- Jesteśmy przekonani, że kiedykolwiek spotyka was taka ciężka i niesprawiedliwa krytyka, to jest to kwestionowanie woli polskich wyborców. Obecna rządząca partia w Polsce jasno zapowiadała w kampanii wyborczej, co chce zrobić. Ludzie na nią zagłosowali, co oznacza, że taka jest wola Polaków. Ktokolwiek więc kwestionuje decyzje obecnego polskiego rządu, kwestionuje wolę Polaków, polskich wyborców i to jest bardzo nieuczciwe i nieakceptowalne - powiedział.
Według niego nasze kraje mogą też współpracować w kwestii "ochrony relacji Europy z chrześcijaństwem" czy wsparcia polityki rozszerzenia UE i pomocy państwom, które są do tego gotowe. - Obecnie idea rozszerzenia Unii i NATO nie ma dziś większości. My, środkowoeuropejczycy, którzy opowiadamy się za rozszerzeniem, musimy wspólnie pracować nad wspieraniem nowych kandydatów do UE i NATO - powiedział szef MSZ Węgier.
"Zdarzają się kwestie, w których nie możemy iść razem"
Jak zaznaczył, "kiedykolwiek dochodzi do trudnych sytuacji, takich jak ponowny wybór Donalda Tuska nas szefa Rady Europejskiej, nasze kraje muszą być szczere i uczciwe wobec siebie". - Musimy zaakceptować, że żyjemy w złożonym świecie. Czasami - niezależnie od tego jak bardzo się przyjaźnimy i ze sobą współpracujemy - zdarzają się kwestie, w których nie możemy iść razem. Jeśli chodzi o ocenę Donalda Tuska jako szefa Rady, my jesteśmy zadowoleni z tego, w jaki sposób pełnił swoją funkcję. Jesteśmy w dobrych relacjach z Tuskiem - powiedział Szijjarto.
Dopytywany, dodał, że Węgry pamiętają, że Tusk, gdy był premierem polskiego rządu, bronił premiera Węgier Viktora Orbana, podobnie jak eurodeputowani PO bronili Węgier w debatach w Parlamencie Europejskim.
- My to pamiętamy. Jesteśmy przyjaciółmi. My jesteśmy zadowoleni z tego, jak Tusk pełni swoją funkcje. Jesteśmy też zadowoleni, że na szczycie jest człowiek z Europy Środkowej, który rozumie ten region. Z drugiej strony - i nasz premier o tym mówił - jest bardzo niekomfortowe, kiedy mamy kandydata, który nie jest popierany przez rząd własnego kraju. Premier Orban nie ukrywał tego stanowiska. Ale na koniec, kiedy polski rząd wskazał kandydata, który został wykluczony z EPP, grupy, do której należy Fidesz, nie mieliśmy innego wyjścia. Nasi polscy przyjaciele z obecnego rządu muszą to zrozumieć - podkreślił.
"Kiedy spotyka się V4, europejskie elity stają się bardzo nerwowe"
Szijjarto zaznaczył, że Polska i Węgry nie powinny nie doceniać swej siły w UE. - Nie jest przypadkiem, że kiedykolwiek premierzy czy ministrowie spraw zagranicznych z grupy V4 spotykają się razem, europejskie elity stają się bardzo nerwowe i czekają na to, co się stanie - stwierdził.
Pytany, czy Węgry dopuszczają możliwość rozszerzenia Grupy Wyszehradzkiej o Rumunię - o czym mówił prezes PiS Jarosława Kaczyńskiego dla Salonu24 - szef węgierskiej dyplomacji odparł, że Budapeszt "nie popiera żadnego rozszerzenia grupy V4, bo to nie sprzyjałoby efektywności tej grupy". - Mamy już V4 plus państwa bałtyckie i innego rodzaje struktury wokół Grupy Wyszehradzkiej i to działa - dodał.
Pytany, czy węgierskiemu Fideszowi jest dziś bliżej do PiS czy PO, odparł: "Jestem głęboko religijnym człowiekiem, więc we wszystkich sprawach dotyczących katolicyzmu, chrześcijaństwa, wartości, PiS jest bliski mojemu sercu. Z drugiej strony mam bardzo dobre relacje z niektórymi działaczami Platformy Obywatelskiej. Grzegorz Schetyna jest moim przyjacielem, był gościem w moim domu, bardzo lubię z nim dyskutować. Życzę mu osobiście wszystkiego najlepszego".
PAP
Czytaj więcej
Komentarze