"Czysto polityczne działanie. Myśmy byli w porządku" Gronkiewicz-Waltz o wycieku danych ws. reprywatyzacji

Polska
"Czysto polityczne działanie. Myśmy byli w porządku" Gronkiewicz-Waltz o wycieku danych ws. reprywatyzacji
PAP/Rafał Guz

Prawie rok temu zawiadomiłam w sprawie praktykanta prokuraturę, ona tę sprawę wyjaśni. Nie możemy zamknąć drzwi przed praktykantami - powiedziała Hanna Gronkiewicz-Waltz, odnosząc się do informacji o pobraniu przez praktykanta danych dotyczących stołecznych nieruchomości.

W piątek "Rzeczpospolita" poinformowała, że aplikant radcowski podczas praktyki w stołecznym urzędzie pobrał nielegalnie dane ponad 47 tys. nieruchomości w Warszawie, głównie na Mokotowie. Były to dane o właścicielach, wpisy z ksiąg, wyrysy działek.

 

- Mamy mniej więcej 160 praktykantów rocznie w różnych biurach. On akurat trafił do tego biura. To, że jedna osoba jest nieuczciwa, nie może doprowadzić do tego, byśmy powiedzieli wszystkim stażystom i praktykantom, że mają wstęp zabroniony - powiedziała w piątek pytana o sprawę prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz.

 

"Cały świat żyje open data"

 

Podkreśliła, że jak najwięcej różnych danych powinno być otwartych. "Cały świat żyje open data. Oczywiście my to sprawdzamy, ale też nie możemy zamknąć drzwi przed praktykantami. Prokuratura tę sprawę wyjaśni" - dodała.

 

- Kiedy policja w czerwcu 2016 roku zapytała o konkretną działkę, zobaczyliśmy, że ten praktykant miał dostęp, w związku z tym sprawdziliśmy wszystko - mówiła Gronkiewicz-Waltz. Jak podkreśliła, informacja o liczbie nieruchomości, których dane wyciekły - ponad 40 tys. - pochodziła właśnie z urzędu miasta. - Zawiadomiliśmy prokuraturę w lipcu 2016 roku - już po miesiącu od zapytania policji - mówiła.

 

- Wszystkie działania PiS służą teraz pokazaniu, że miasto jest źle zarządzane. To, że prawie rok temu zawiadomiłam w sprawie praktykanta prokuraturę, to jest teraz wyciągane przed komisją weryfikacyjną. To jest robienie atmosfery, tak jak robienie atmosfery wokół sędziów przed reformą sądownictwa. To czysto polityczne działanie. Myśmy byli w porządku - oceniła prezydent Warszawy.

 

Student nie przyznaje się winy

 

Według informacji "Rzeczpospolitej", śledztwo w tej sprawie prowadzi dział ds. cyberprzestępczości Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Jak podał dziennik, na trop nielegalnej działalności praktykanta wpadł nie urząd, lecz stołeczna policja. Były student prawa i administracji Zdzisław B. nie przyznał się do zarzutu. Jak podaje gazeta, mężczyzna twierdzi, że ze zbioru korzystał zgodnie z upoważnieniem.

 

PAP

ml/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie