PO apeluje o dymisję Macierewicza, jeśli nie - złoży kolejny wniosek o jego odwołanie
Politycy PO zaapelowali w czwartek do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego o natychmiastowe zdymisjonowanie szefa MON Antoniego Macierewicza. Jeśli nie, w przyszłym tygodniu PO złoży w Sejmie wniosek o jego odwołanie - zapowiedział wiceszef Platformy Tomasz Siemoniak.
Siemoniak, b. wicepremier i minister obrony narodowej podkreślił, że Platforma wielokrotnie domagała się dymisji Macierewicza. - Oceniamy, że każdy dzień sprawowania przez niego funkcji, to jest szkoda dla Polski - powiedział polityk na konferencji prasowej.
Przypomniał, że w lipcu ubiegłego roku klub PO składał już wniosek o wotum nieufności dla szefa MON. - Suma jego szkodliwych działań znana jest opinii publicznej: demolowania armii, cała sprawa Misiewicza, kłamstwo z Mistralami w Sejmie, konflikt z powstańcami warszawskimi wokół apelu smoleńskiego, zahamowanie modernizacji, niejasne kontakty z lobbystami - mówił Siemoniak.
"Dymisja w interesie Polski"
- W tej sytuacji, gdy ta kulminacja szkodliwych działań Macierewicza jest tak wyraźna w ostatnich dniach, zwracamy się do prezesa Jarosława Kaczyńskiego o natychmiastowe zdymisjonowanie Antoniego Macierewicza w interesie Polski. Niech pan prezes da Polakom wolne święta od Macierewicza, od tej trucizny, która zatruwa od lat polską politykę - zaapelował wiceszef PO.
Jak dodał, jeśli Kaczyński "nie spowoduje" dymisji Macierewicza, wówczas Platforma ponowi swój wniosek o wotum nieufności dla szefa MON. - Dajemy tutaj tydzień, liczymy, że to będzie tydzień refleksji i tydzień decyzji - zaznaczył Siemoniak.
W czwartek przed południem w siedzibie PiS przy ul. Nowogrodzkiej w Warszawie zebrała się powołana przez Kaczyńskiego partyjna komisja, która ma wyjaśnić zarzuty stawiane bliskiemu współpracownikowi Macierewicza, Bartłomiejowi Misiewiczowi i okoliczności powoływania go na pełnione funkcje (ostatnio w Polskiej Grupie Zbrojeniowej, gdzie - według doniesień medialnych - miał zarabiać 50 tys. złotych miesięcznie). Przed komisją ma złożyć wyjaśnienia Misiewicz, do siedziby PiS w czwartek przyjechał również Macierewicz.
Siemoniak pytał, gdzie w całej sprawie Misiewicza jest premier Beata Szydło. - Do tego doszliśmy, że w sprawie czysto rządowej - (Polska Grupa Zbrojeniowa) to jest spółka podległa rządowi, ministrowi obrony narodowej, tam zatrudniono skandalicznie pana Misiewicza i zbiera się komisja partyjna PiS, żeby to ocenić. Gdzie jest premier Szydło, jak ona może pozwalać na to, że w jej rządzie takie rzeczy się dzieją i ona się tym nie zajmuje? - dopytywał polityk PO.
"Pani premier nie decyduje o niczym"
Jak dodał, to właśnie szefowa rządu powinna sprawę Misiewicza "rozwikłać w ciągu 5, 10 minut". - Pani premier nie decyduje o niczym, nie ma premiera w tym kraju naszym niestety (...) faktyczny przywódca siedzi na Nowogrodzkiej, wzywa do siebie premier, ministrów i tam są podejmowane decyzje, nawet w sprawach ściśle rządowych - mówił wiceszef PO.
Wtórował mu Mariusz Witczak (PO), który ocenił, że PiS "zafundował nam patologiczne państwo". - W normalnych warunkach premier Szydło powinna wziąć pełną odpowiedzialność za wszystkie wybryki Antoniego Macierewicza i jego podwładnych - powiedział poseł Platformy. Jego zdaniem, Beata Szydło "jest marionetkową panią premier", a jej rząd jest "marionetkowym rządem".
- Rząd dzisiaj wyręczany jest przez egzekutywę PiS-owską przy ulicy Nowogrodzkiej i sąd partyjny. To jest chora sytuacja, na która nie powinniśmy się godzić - dodał Witczak.
Bezpośrednim impulsem do powołania komisji były doniesienia prasowe, że Misiewicz został zatrudniony w państwowej spółce Polska Grupa Zbrojeniowa, gdzie miałby zarabiać 50 tys. zł miesięcznie. Informacjom dotyczącym wysokości wynagrodzenia zaprzeczał rzecznik PGZ. W środę wieczorem spółka poinformowała o rozwiązaniu umowy o pracę z Misiewiczem za porozumieniem stron ze skutkiem natychmiastowym. Jak dodano, rozwiązanie umowy nastąpiło na wniosek Misiewicza, "któremu nie przysługuje odprawa".
PAP
Czytaj więcej
Komentarze