Niemiecka prokuratura: Amri działał sam. W szoferce TIR-a nie doszło do walki

Świat
Niemiecka prokuratura: Amri działał sam. W szoferce TIR-a nie doszło do walki
Polsat News

Tunezyjczyk Anis Amri, który w grudniu ub.r. dokonał zamachu w Berlinie wjeżdżając w tłum ludzi ukradzioną ciężarówką, działał w pojedynkę; strzałem w głowę zabił polskiego kierowcę ciężarówki, w szoferce nie doszło do walki - ustaliła Prokuratura Federalna w Karlsruhe.

Generalny prokurator Niemiec Peter Frank opublikował w środę komunikat z wynikami śledztwa. Z dokumentu wynika, że 24-letni Tunezyjczyk nie miał wspólników, którzy uczestniczyliby w przygotowaniu i przeprowadzeniu zamachu.

 

Zabił 12 osób

 

19 grudnia 2016 roku Amri porwał ciężarówkę i po zastrzeleniu polskiego kierowcy Łukasza Urbana wjechał nią w tłum na jarmarku bożonarodzeniowym w centrum Berlina. W zamachu zginęło łącznie 12 osób, a ponad 50 zostało rannych. Terrorystę, który zbiegł z miejsca przestępstwa, zastrzelili cztery dni później pod Mediolanem włoscy policjanci.

 

"Na ciele (Urbana - red.) nie stwierdzono obrażeń, które wskazywałyby na walkę" - głosi komunikat prokuratury opublikowany na jej stronie internetowej. Niektóre niemieckie media sugerowały krótko po zamachu, że polski kierowca stoczył w szoferce walkę z napastnikiem.

 

Prokuratura Federalna w Karlsruhe oświadczyła, że badanie wraku ciężarówki zostało ostatecznie zakończone. "Pojazd zostanie przekazany w najbliższym czasie polskiemu wymiarowi ścigania" - zapowiedziano. Według szczecińskiej Prokuratury Krajowej niemieccy śledczy przekażą ciężarówkę stronie polskiej w najbliższy czwartek.

 

Nie był pod wpływem narkotyków

 

Badania toksykologiczne wykazały, że terrorysta nie brał narkotyków ani bezpośrednio przed śmiercią, ani w dniach ją poprzedzających. Z badań wynika natomiast, że w przeszłości spożywał duże ilości kokainy i w mniejszych dawkach marihuanę.

 

Śledczym nie udało się ustalić, w jaki sposób Amriemu udało się uciec z Berlina. Pierwszy raz po zamachu widziano go 21 grudnia w autokarze z Emmerich do Kleve w Nadrenii Północnej-Westfalii na Zachodzie Niemiec.

 

Właściciel polskiej ciężarówki, która posłużyła tunezyjskiemu terroryście, zapowiedział w zeszłym tygodniu, że będzie się domagał odszkodowania od Niemiec.

 

- To trwa zbyt długo - powiedział w rozmowie z "Passauer Neue Presse" (PNP) Ariel Żurawski, właściciel firmy transportowej spod Gryfina, do którego należy samochód.

 

"Niemiecki rząd odpowiedzialny za zamach"

 

Żurawski zaznaczył, że odczuwa ulgę z powodu decyzji o zwrocie ciężarówki. - Niemiecki rząd jest jednak odpowiedzialny za zamach. Mam nadzieję, że pokryje wszystkie szkody, które poniosłem - powiedział spedytor.

 

Raport Prokuratury Federalnej nie oznacza definitywnego zakończenia badań nad zamachem. Władze landu Berlin powołały w tym tygodniu byłego prokuratora federalnego Bruno Josta na "nadzwyczajnego pełnomocnika", w celu wyjaśnienia wszelkich okoliczności zamachu.

 

PAP

ml/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie