Sikorski przed sądem: nie zajmowałem się organizacją wizyty z 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku
Jako szef MSZ nie zajmowałem się organizacją wizyty z 10 kwietnia 2010 r., ja prowadziłem politykę zagraniczną, a nie organizacyjną - zeznał we wtorek przez warszawskim sądem były minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski.
Sikorski jest świadkiem w procesie Tomasza Arabskiego i innych urzędników, oskarżonych w trybie prywatnym przez część rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej o niedopełnienie obowiązków przy organizacji wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu 10 kwietnia 2010 r.
Były szef MSZ zeznał, że za sprawy relacji z Federacją Rosyjską odpowiadał wiceminister Andrzej Kremer, który zginął w katastrofie smoleńskiej.
"Ta sprawa nie jest dla mnie neutralna"
- Moja ogólna dyrektywa była taka, żeby tej pomocy udzielać tak jak zawsze - powiedział Sikorski odnosząc się do czynności podległych urzędników ws. organizacji wizyty.
- Chciałbym podkreślić, że ta sprawa nie jest dla mnie neutralna - mówił Sikorski. Dodał, że znał 80 proc. osób na pokładzie - "niektóre z nich uważałem za przyjaciół, sam miałem zaproszenie na pokład".
Pojednanie z Polską warunkiem zbliżenia Rosji do UE
Zapewnił, że nie miał żadnej wiedzy w kwestii organizacji wizyty, gdyż "techniczne kwestie odbywają się pięć szczebli poniżej szczebla ministra spraw zagranicznych".
- W tamtych latach polityką Polski była europeizacja Rosji - zaznaczył mówiąc o kontekście wizyty w polityce międzynarodowej, dodając, że pojednanie z Polską było wtedy postrzegane przez niego jako warunek zbliżenia Rosji do UE. Jak zaznaczył uważał, że kolejnym z akcentów tej polityki "powinna być ważna wizyta głowy państwa polskiego, prezydenta Polski w Rosji".
"To była jedna z wielu takich wizyt"
- Nic mi nie wiadomo o jakimkolwiek rozdzielaniu wizyt - powiedział Sikorski.
Sikorski odpowiedział tak na pytanie pełnomocnika oskarżycieli prywatnych mec. Stefana Hambury. - Zajmowałem się polską polityką zagraniczną; wizyta w Katyniu to nie było coś nowego. To była jedna z wielu takich wizyt; byłem przekonany, że MSZ poradzi sobie z nią tak, jak w przeszłości - zeznał były szef MSZ.
- Czy rutyna w takich sprawach mogła doprowadzić do nieodpowiedniego jej przygotowania? - indagował mec. Hambura pytając, czy świadek kontrolował w tym zakresie wiceszefa MSZ Andrzeja Kremera. - To bardzo hipotetyczne pytanie - odparł Sikorski.
- Rozmawialiśmy z panem Kremerem o aspektach politycznych; nie było potrzeby rozmowy o kwestiach organizacyjnych - dodał.
"Nagrania moich rozmów pokazują dramatyzm tamtych chwil"
- To była rutynowa współpraca miedzy organami - dodał, podkreślając że nie MSZ był organizatorem wizyty prezydenta w Katyniu. Świadek zeznał, że dochodziły do niego informacje, że Kaczyński chce wygłosić w Katyniu "ważne, pojednawcze w tonie przemówienie".
Sikorski zeznał, że o katastrofie dowiedział się, gdy "był u siebie na wsi"; zadzwonił do niego szef departamentu MSZ. - Nagrania moich rozmów są w domenie publicznej i pokazują dramatyzm tamtych chwil - dodał. - Uważałem że moim obowiązkiem było poinformowanie o katastrofie najwyższych władz państwowych, premiera, ministra obrony. Z własnej inicjatywy poinformowałem także pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego - mówił świadek.
Pytanie o ambasadora tytularnego
Jedno z pytań dotyczyło Tomasza T. (b. agenta służb PRL, ówczesnego szefa wydziału politycznego ambasady RP w Moskwie, w randze ambasadora tytularnego; zeznawał już w procesie). W moskiewskiej ambasadzie objął on swe obowiązki w lutym 2010 r. Sikorski zeznał, że "gdy wyjeżdżał on do Moskwy, tak jak wtedy, gdy był awansowany, przez moją poprzedniczkę jeszcze, na ambasadora tytularnego" nie miał świadomości jego przeszłości z PRL.
"Wyjazd pana ambasadora tytularnego do Moskwy nie miał związku z wizytami premiera i prezydenta, natomiast odbył się na prośbę tzw. instytucji zewnętrznej, jak to mówimy w żargonie MSZ, a wszyscy inteligentni ludzie zrozumieją, co mam na myśli" - powiedział.
Sikorski był pytany także o trudności, na jakie napotkała tzw. polska grupa przygotowawcza, która w końcu marca udała się do Rosji w celu przygotowania i omówienia ze stroną rosyjską obu wizyt w kwietniu 2010 r.
- Federacja Rosyjska jest trudnym partnerem. Trudności w uzgodnieniach, co do szczegółów wizyt mamy nawet z najbliższymi sojusznikami, a co dopiero z partnerem, który nie zawsze jest nam przyjazny. Dla mnie więc takie zgrzyty, czy po prostu różnice zdań, podczas przygotowania do wizyt miały miejsce przy prawie każdej wizycie - mówił Sikorski.
Hambura: pan prezydent został opuszczony przez urzędników
Sąd uchylał, jako nie związane z zarzutami wobec oskarżonych lub "złośliwe", niektóre pytania mec. Hambury, który pytał m.in. o awarię skrzynek mailowych w MSZ w dniu katastrofy. - Pan prezydent został opuszczony przez urzędników - dodał mec. Hambura, który pytał też świadka, czy powiodła się ta "europeizacja Rosji", o której mówił w początkowych zeznaniach. To pytanie sąd też uchylił.
Mec. Hambura pytał też o charakter wizyty Lecha Kaczyńskiego w Katyniu. Sikorski mówił, że "zręcznym określeniem" tej wizyty była "pielgrzymka". Dodał, że nie była to wizyta oficjalna, bo podczas niej gość odbywa rozmowy z najważniejszymi osobami w danym państwie; nie była to też wizyta państwowa.
Pytany przez sąd, czy przygotowanie tej wizyty, która nie była ani państwowa, ani oficjalna, przebiegało inaczej niż takich właśnie wizyt, Sikorski odparł: "Wizyty państwowe planuje się ze znacznie większym wyprzedzeniem; tu czas był oczywiście krótszy".
Dodał że "wszystko zależy od okoliczności", a on sam brał udział w ważnych nieoficjalnych wizytach premierów czy prezydentów.
Sikorski: "rozwiał wątpliwości"
- Mam nadzieję, że moje złożone pod przysięgą zeznania przyczynią się do tego, aby ci, którzy jeszcze mają wątpliwości co do tragicznego wypadku w Smoleńsku, tych wątpliwości się pozbyli i abyśmy wreszcie mogli godnie pamiętać naszych rodaków i naszych przyjaciół, bez wprowadzania polityki do tego tragicznego zdarzenia - powiedział na koniec Sikorski dziennikarzom. Nie odpowiadał na pytania.
Natomiast Hambura powiedział mediom, że "pod takim ministrem aparat urzędniczy abdykował", "pan minister niewiele wiedział, niewiele mógł, robił tzw. europeizację Rosji - jakim wynikiem się zakończyła, to widzimy".
Według adwokata, "jeśli ktoś przygotowuje »pielgrzymkę«, to nie przygotowuje wizyty pierwszego obywatela RP - to pokazuje arogancję władzy". - Minister spraw zagranicznych nie wywiązał się ze swoich obowiązków - podsumował Hambura w rozmowie z dziennikarzami na sądowym korytarzu.
PAP
Czytaj więcej