"Reprywatyzacja fanpage’a". Śpiewak przejął profil Miasto Jest Nasze
"Fanpage Miasto Jest Nasze został (…) przywłaszczony i zmienił nazwę bez wiedzy 130 członków Stowarzyszenia i 40 000 fanów" - napisali na nowym profilu członkowie stowarzyszenia. Poinformowali, że były przewodniczący MJN Jan Śpiewak odmówił przekazania uprawnień administratorskich. Śpiewak tłumaczył, że "od wybuchu afery reprywatyzacyjnej" w stowarzyszeniu "działy się niepokojące rzeczy".
Jan Śpiewak zmienił nazwę strony na Facebooku "Miasto Jest Nasze" na "Wolne Miasto Warszawa". Jak napisali członkowie stowarzyszenia, były przewodniczący argumentował, że fanpage jest "jego własnością prywatną".
"To co jest obecnie publikowane na byłym profilu MJN nie ma nic wspólnego z działalnością Stowarzyszenia Miasto Jest Nasze. Stanowczo odcinamy się od takich metod działania, które są nie tylko niezgodne z wartościami, którymi się kierujemy, ale także podważają wiarygodność osoby aspirującej do pełnienia funkcji publicznych" - napisało Miasto Jest Nasze.
"Będziemy dalej razem zmieniać Warszawę"
"Zgodnie z wcześniejszymi informacjami, które mogliście przeczytać na tym profilu, powstaje nowa inicjatywa osób chcących działać dla Warszawy skupionych, wokół Jana Śpiewaka. Jej nazwa to Wolne Miasto Warszawa" - podkreślił Śpiewak w opublikowanym na Facebooku oświadczeniu, które jednak zostało usunięte.
"Będziemy dalej razem zmieniać Warszawę. Zapraszamy również do odwiedzenia i polubienia nowej strony Miasto Jest Nasze, która niebawem się pojawi" - dodał.
"Trzeba było od razu wszystko napisać"
W nowym wpisie Śpiewak zaznaczył: "prowadziłem fanpejdż MJN od samego początku - na półtora roku przed powstaniem stowarzyszenia. Działając w trosce o bezpieczeństwo naszych informatorów nie miałem innego wyjścia" (pisownia oryginalna).
Na zarzuty o usunięcie starego wpisu wraz z nieprzychylnymi komentarzami, odpowiedział: "nie chciałem publikować wszystkich szczegółów, ale być może tamten post był zbyt pochopny i trzeba było od razu wszystko napisać".
"Screeny z rozmów wewnętrznych rozsyłane do dziennikarzy"
Opisał także "dziwne wydarzenia, które miały miejsce w stowarzyszeniu", m.in. dotyczące przeprosin i zakazu wypowiadania się przez MJN o Grzegorzu Majewskim, "beneficjencie zwrotu Chmielnej 70".
Śpiewak poinformował także, że komisja rewizyjna stowarzyszenia wydała stanowisko, które krytykowało jego zachowanie. Uważa on, że członkowie komisji rewizyjnej "wyprodukowali kwit", który mógł być użyty w sprawie przeciwko niemu.
"Dostało się ono natychmiast do ludzi zajmujących się dziką reprywatyzacją. Screeny z naszych rozmów wewnętrznych na grupie były rozsyłane do dziennikarzy" - dodał.
Jego zdaniem, "bezspornym faktem jest to, że kampania mająca na celu wyeliminowanie mnie z działalności stowarzyszenia zaczęła się tuż przed wybuchem afery reprywatyzacyjnej".
Grożono informatorowi
Do wpisu dołączył screen wiadomości, jakie wymienił z jednym z informatorów, który miał ujawnić "nowe fakty w sprawie afery reprywatyzacyjnej", a który nie pojawił się na umówionym spotkaniu.
Mężczyzna w nocy miał przesłać informacje, że "dostał pogróżki w formie zdjęcia swojego syna wrzuconego do skrzynki pocztowej".
"Otwartość MJN została nadużyta"
"Weszliśmy na bardzo niebezpieczny grunt. Mamy do czynienia z ludźmi, o istnieniu których wielu z nas wiedziało dotychczas jedynie z filmów czy książek sensacyjnych. Uważamy, że otwartość MJN na ludzi dobrej woli została nadużyta" - podkreślił Śpiewak.
"Formuła stowarzyszenia, w której działałem, nie dało nam poczucia bezpieczeństwa, że to, co robimy, nie jest wykorzystywane w celach zgoła przeciwnych do tych, które sobie zakładamy" - dodał.
polsatnews.pl
Czytaj więcej
Komentarze