Atak chemiczny w Syrii. Zginęło co najmniej 100 osób, w tym dzieci
Szefowa unijnej dyplomacji Federica Mogherini oświadczyła we wtorek, że "główną odpowiedzialność" za atak chemiczny w syryjskiej prowincji Idlib ponosi syryjski reżim Baszara el-Asada i ostro go potępiła. Na skutek ataku zginęło co najmniej 100 osób. Minister spraw zagranicznych Francji Jean-Marc Ayrault wezwał do zwołania w trybie pilnym posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ.
W domniemanym ataku chemicznym na kontrolowanym przez rebeliantów obszarze prowincji Idlib w północno-zachodniej Syrii zginęło co najmniej 100 osób, a 400 odczuło skutki bombardowania - poinformowała we wtorek koalicja międzynarodowych organizacji pomocowych.
Bilans ofiar może wzrosnąć
Według Unii Organizacji Pomocy Medycznej, której siedziba jest m.in. w Paryżu, bilans ofiar najprawdopodobniej jeszcze wzrośnie. Z ich informacji wynika, że te 400 poszkodowanych osób miało problemy z oddychaniem.
Według wcześniejszego szacunku Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka we wtorkowym ataku chemicznym zginęło co najmniej 58 osób, w tym kilkanaścioro dzieci. Obserwatorium podało, że ataku na miejscowość Chan Szajchun w kontrolowanej przez syryjskich rebeliantów prowincji (muhafazie) Idlib najprawdopodobniej dokonały syryjskie lub rosyjskie samoloty.
Mogherini: odpowiedzialność spoczywa na reżimie Asada
- Dzisiejsze wiadomości są straszne - powiedziała Mogherini dziennikarzom na marginesie międzynarodowej konferencji w Brukseli na temat odbudowy Syrii.
- To tragiczne przypomnienie, że sytuacja na miejscu wciąż jest dramatyczna w wielu miejscach Syrii - podkreśliła. - Oczywiście główna odpowiedzialność spoczywa na reżimie, ponieważ do niego należy odpowiedzialność za ochronę swojego narodu, a nie jego atakowanie.
Reżim prezydenta Baszara el-Asada oskarżyła o atak również syryjska opozycja.
Śmierć dzieci
Według Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka, we wtorkowym ataku chemicznym zginęło co kilkanaścioro dzieci. Obserwatorium podało, że w ataku na miejscowość Chan Szajchun w kontrolowanej przez syryjskich rebeliantów prowincji (muhafazie) Idlib najprawdopodobniej dokonały syryjskie lub rosyjskie samoloty.
Sprawę badają oenzetowscy śledczy zajmujący się zbrodniami wojennymi. Dochodzenie obejmuje też atak na szpital.
W opublikowanym we wtorek komunikacie komisja śledcza ONZ ds. zbrodni wojennych w Syrii podkreśliła, że wszelkie ataki z wykorzystaniem broni chemicznej lub na obiekty pomocy medycznej byłyby jednoznaczne z popełnieniem "zbrodni wojennej i poważnym naruszeniem praw człowieka".
"Sprawcy takich ataków muszą być zidentyfikowani i ukarani" - podkreśliła komisja, na której czele stoi Brazylijczyk Paulo Pinheiro.
"Syryjski reżim będzie zaprzeczać"
Natomiast specjalny wysłannik ONZ do Syrii Staffan de Mistura ocenił tego dnia atak chemiczny w prowincji Idlib jako "straszliwy". Zapowiedział, że Rada Bezpieczeństwa ONZ będzie chciała pociągnąć winnych jego przeprowadzenia do odpowiedzialności.
- To było straszne i chcemy wyjaśnień, jestem pewien, że dojdzie do posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ w tej sprawie, dla jasnej identyfikacji osób odpowiedzialnych i pociągnięcia ich do odpowiedzialności - mówił de Mistura podczas międzynarodowej konferencji w Brukseli, poświęconej syryjskim rozmowom pokojowym.
Odnosząc się do ataku w prowincji Idlib, prezydent Francji Francois Hollande podkreślił, że za bombardowanie odpowiadają syryjskie siły rządowe.
- Po raz kolejny syryjski reżim będzie zaprzeczać, że dokonał tej masakry. Tak jak w 2013 roku Baszar el-Asad będzie liczyć na współudział sojuszników, aby móc działać bezkarnie - podkreślił Hollande w komunikacie opublikowanym przez Pałac Elizejski.
"Bombardowanie własnych cywilów jest zbrodnią wojenną"
W podobnym tonie wypowiedział się minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii Boris Johnson. W jego ocenie prezydent Syrii Baszar el-Asad zostanie skazany za popełnienie zbrodni wojennych, jeśli udowodnione zostaną zarzuty, iż jego wojska dokonały ataku chemicznego w Idlibie.
"Jeżeli udowodni się, że te ataki zostały przeprowadzone przez reżim Asada, wtedy będzie to kolejny powód, aby uważać ich (władze w Damaszku - red.) za potworną grupę, która dopuszcza się zbrodni wojennych - zaznaczył szef brytyjskiej dyplomacji na konferencji prasowej w Londynie.
- Bombardowanie własnych cywilów bronią chemiczną jest bezapelacyjnie zbrodnią wojenną, za którą muszą zostać pociągnięci do odpowiedzialności - dodał.
Tymczasem Turcja wezwała Organizację ds. Zakazu Broni Chemicznej (OPCW) do natychmiastowego wszczęcia śledztwa ws. ataku w Idlibie. Zdaniem tureckiego ministerstwa spraw zagranicznych władze w Damaszku "zdecydowanie naruszyły" oenzetowskie prawo dotyczące broni chemicznej. Jednocześnie Ankara zaapelowała do sojuszników Asada o "wywarcie wpływu na reżim syryjski w celu zakończenia ciężkich przypadków łamania zawieszenia broni".
Agencja Reutera opublikowała we wtorek nagrania, informując, że najprawdopodobniej przedstawiają one poszkodowanych z Idlib.
Armia zaprzecza
Syryjska armia zaprzeczyła, jakoby stosowała broń chemiczną. Ministerstwo obrony Rosji oświadczyło, że rosyjskie samoloty nie dokonywały nalotów w pobliżu Chan Szajchun.
Źródło w syryjskiej armii oświadczyło we wtorek, że wojsko "nie stosuje ani nie stosowało" broni chemicznej w przeszłości. Rząd w Damaszku wielokrotnie zaprzeczał, by podległe mu oddziały używały tego rodzaju broni.
W styczniu agencja Reutera informowała, że ONZ i Organizacja ds. Zakazu Broni Chemicznej (OPCW) po raz pierwszy uznały, iż odpowiedzialność za użycie broni chemicznej w Syrii ponosi prezydent tego kraju Asad i jego brat. Z raportu wynikało, że za serię ataków z użyciem gazów bojowych, do których doszło w latach 2014-2015, odpowiada Asad, jego młodszy brat Maher el-Asad, który dowodzi elitarną 4. Dywizją Pancerną, a także minister obrony, szef wywiadu wojskowego oraz spora grupa wysokiej rangi oficerów, w tym czterech dowódców sił powietrznych.
Przedstawiciel rządu Asada powiedział wówczas, że oskarżenia ekspertów są bezpodstawne.
PAP
Czytaj więcej