Pieniądze na cel charytatywny - deklaracja po zbiórce na seicento uczestnika wypadku z udziałem Szydło

Polska
Pieniądze na cel charytatywny - deklaracja po zbiórce na seicento uczestnika wypadku z udziałem Szydło
Polsat News

21-letni Sebastian K., który brał udział w wypadku z udziałem premier Beaty Szydło, zrezygnuje ze zbieranych dla niego pieniędzy i przeznaczy je na cele charytatywne - poinformował portal wirtualnemedia.pl adwokat mężczyzny, Władysław Pociej. W zbiórce publicznej planowano zebrać 5 tys., ale szybko kwota przekroczyła 150 tys. zł.

Mecenas Władysław Pociej, który reprezentuje mężczyznę przed sądem, poinformował, że dla dobra sprawy wraz z klientem zdecydował, iż nie będzie zbyt prędko podejmował zebranych pieniędzy.

 

Pieniądze poczekają do końca procesu

 

- Przynajmniej do czasu wydania wyroku w tej sprawie. Biorąc pod uwagę, że w tej chwili trwa wciąż postępowanie przygotowawcze, które może przeciągnąć się nawet do czerwca, a potem czeka nas proces (co zabierze kolejne miesiące), liczymy się z tym, że pieniądze zostaną podjęte ze specjalnie utworzonego konta dopiero w przyszłym roku - powiedział portalowi wirtualnemedia.pl mec. Pociej.

 

Już w poniedziałek powinno zostać utworzone konto, na które organizator zbiórki w serwise pomagam.pl przeleje zebrane środki. Mec. Pociej zapewnił jednak, że nawet po podjęciu pieniędzy nie zostaną one wykorzystane na potrzeby jego klienta.

 

Fala hejtu spłynęła na organizatora zbiórki

 

Rafał Biegun, organizator zbiórki, twierdzi, że po tym jak zyskała ona na popularności, spotkała go w internecie fala nienawiści.

 

- Już nie mogę się doczekać, aż przekażę te pieniądze. Zrzucę wreszcie z siebie ten ciężar - powiedział.


Zbiórka zakończyła się 22 lutego, ale wpłaty jeszcze z końcem lutego spływały, m.in. od osób, które wysłały je pocztą. Obecnie Biegun ma na koncie 150 tys. 634 zł.

 

- Około 200 zł więcej niż z momencie, gdy zakończyłem akcję - wyjaśnił.

 

wirtualnemedia.pl, polsatnews.pl

Należący do niewielkich południowosudańskich linii lotniczych samolot pasażerski rozbił się w poniedziałek podczas lądowania na lotnisku w mieście Wau na północnym zachodzie Sudanu Południowego; rany odniosło kilkanaście osób - podała AFP, powołując się na władze.

 

Według agencji Reutera nikt nie zginął, choć na razie nie podano oficjalnie tej wiadomości.

 

 

"14 pacjentów przebywa w szpitalu, ich stan jest stabilny" - poinformował w rozmowie z AFP przedstawiciel południowosudańskiego rządu. Z kolei Reuters informuje o maksymalnie 18 rannych.

 

 

Na pokładzie samolotu linii South Supreme Airlines było 40 pasażerów i pięciu członków załogi; maszyna leciała ze stołecznej Dżuby.

 

 

Sudańska gazeta "National Courier" pokazała zdjęcia częściowo spalonego wraku maszyny.

 

 

Na razie niejasne są przyczyny wypadku. Według portalu BBC News lokalne władze informowały, że w czasie zdarzenia występowały problemy z widocznością. Z kolei dziennikarz południowosudańskiej rozgłośni Eye Radio podał, że przed katastrofą z "ogona samolotu wydobywał się dym".

 

 

Jak ocenił w rozmowie z AFP inżynier pracujący na lotnisku w Wau, "widoczność nie była dobra, samolot lądował ze wschodu na zachód i rozbił się na początku pasa". "Sądzę, że pilot nie widział wyraźnie pasa startowego" - dodał. (PAP)

 

 

 

ulb/ mc/

grz/hlk/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie