Na Krymie rozpoczął się proces ukraińskiego dziennikarza. Miał wzywać do separatyzmu
W Symferopolu na Krymie rozpoczął się w poniedziałek proces ukraińskiego dziennikarza Mykoły Semeny, oskarżonego o wzywanie do separatyzmu. Grozi mu pięć lat więzienia. Semena powiedział dziennikarzom przed rozprawą, że nie przyznaje się do winy.
- Jestem oskarżony o to, że w moim artykule dopuściłem się wezwań do naruszenia integralności terytorialnej Federacji Rosyjskiej. Ani ja, ani moi obrońcy się z tym nie zgadzamy. Stoimy na stanowisku, że nie przyznajemy się do winy, w moim artykule nie ma wezwań do naruszenia integralności terytorialnej RF. Status Krymu jest sporny, na całym świecie toczą się dyskusje na jego temat - powiedział Semena, którego wypowiedź przekazały media rosyjskie.
W trakcie poniedziałkowej rozprawy sąd jedynie odrzucił wniosek obrony o przeniesienie posiedzenia do większej sali i odroczył posiedzenie do 3 kwietnia.
"Wypowiedzi wzywające do prowadzenia działań izolujących"
Semena przebywa w areszcie domowym. Sprawę karną wszczęto przeciwko niemu w kwietniu zeszłego roku, po publikacji artykułu na stronie internetowej "Krym.Realia" (krymr.com). Jest to projekt Radia Swoboda, ukraińskiej sekcji Radia Wolna Europa/Radia Swoboda (RFE/RL).
Prokuratura w rosyjskiej administracji Krymu oceniła, że autor "dopuścił się wypowiedzi wzywających do prowadzenia w odniesieniu do półwyspu i jego mieszkańców działań izolujących, włącznie z operacjami bojowymi".
Rewizje u dziennikarzy
Ekspertyza lingwistyczna nie wykazała konkretnego zdania w tekście Semeny zawierającego wezwanie do separatyzmu, jednak uznano w niej, że taki apel stanowi "ogólny kontekst" artykułu. Za wezwania do separatyzmu grozi kara do pięciu lat pozbawienia wolności.
O zwolnienie Semeny apelowały wcześniej instytucje broniące praw człowieka na Ukrainie i w Unii Europejskiej.
Strona "Krym.Realia" została uruchomiona po aneksji Krymu przez Rosję w marcu 2014 roku. Wiosną zeszłego roku służby rosyjskie przeprowadziły rewizje u dziennikarzy na Krymie, których podejrzewały o współpracę z tym projektem.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze