"Baliśmy się, że BBC już nie zadzwoni". Profesor o słynnym wywiadzie z dziećmi w tle
Profesor Robert Kelly, którego ostatni wywiad z przeszkadzającymi mu za plecami dziećmi, stał się hitem sieci, znów zagościł na antenie BBC. Pojawił się wraz z całą rodziną, by opowiedzieć, jak doszło do tego, że we wcześniejszym wejściu dzieci znalazły się w jego pokoju oraz co zdarzyło się później, gdy zakończyła się transmisja na żywo.
Wszystko zaczęło się od wywiadu, którego mieszkający w Korei Południowej Kelly udzielił przez Skype'a brytyjskiej stacji na temat prezydent Park Geun-hye. W trakcie transmisji do pokoju starsza córka profesora, a chwilę później "wjechał" w chodziku 8-miesięczny syn.
Sytuacja stała się jeszcze zabawniejsza, gdy po chwili do gabinetu wbiegła zaaferowana żona Kelly'ego, (początkowo mylnie wzięta za nianię - red.) i starając się zbytnio nie wchodzić w kadr, wyciągnęła pociechy na korytarz.
- Po tym wywiadzie baliśmy się, że już więcej nie zadzwonicie - powiedział Kelly do dziennikarza BBC w opublikowanej w środę rozmowie.
Siedząca obok żona wyjaśniła, że gdy trwał wywiad, ona wraz z synem i córką oglądała męża w telewizji. Najwyraźniej dzieci zorientowały się, że tata jest w pokoju obok i postanowiły go odwiedzić.
Żona Kelly'ego powiedziała, że nagle zobaczyła je na ekranie telewizora. - Obraz nadawany jest z około 20-sekundowym opóźnieniem, więc zanim zareagowała, upłynęło trochę czasu. To moja wina, nie zamknąłem drzwi - wyjaśnił profesor.
Był w spodniach
Zapewnił, też że podczas wywiadu miał na sobie normalne spodnie, a nie te od piżamy, co sugerowali internauci, zastanawiający się dlaczego od razu nie wstał, by wyprosić córkę i syna.
Kelly ma bardzo żywiołowe dzieci. Podczas drugiego wywiadu również były aktywne. 4-letnia córka biła zabawkowym młotkiem w biurko taty, a później bawiła się na środku pokoju, a synek przez całą rozmowę wiercił się na kolanach rodziów.
BBC, polsatnews.pl
Czytaj więcej
Komentarze