W Katowicach ścięto drzewa należące do miasta. Sprawa może trafić do prokuratury
Śledczy z Katowic sprawdzą wycinkę kilkudziesięciu starych drzew wokół zabytkowej wieży na Giszowcu. Zleciła ją prywatna właścicielka, ale tak się zagalopowała, że wycięto i drzewa na działce miejskiej. Sprawa może znaleźć swój finał w prokuraturze.
Kilkudziesięcioletnie buki i brzozy wycięto na posesji przylegającej do działki miejskiej w pobliżu zabytkowej wieży na Giszowcu w Katowicach. Drwale jednak nie poprzestali na wycince drzew na prywatnym terenie, wycięli też drzewa z miejskiej działki.
Po informacjach przekazanych urzędnikom przez mieszkańców interweniowano i wycinkę przerwano.
"Drzew może być blisko sto"
- Analizę przeprowadza nasz dział prawny – powiedziała Polsat News Ewa Biskupska z Urzędu Miasta Katowice. Przyznaje, że sprawa jest bardzo złożona. - Jest to kilkadziesiąt drzew, może ich być blisko sto. Część drzew była bardzo stara, ze wstępnych analiz wynika, że mogły mieć ponad 100 cm średnicy - wyjaśniła Biskupska.
Obwód największego ściętego na Giszowcu buka przekracza 3,5 metra. Według ustawy ten niemal dwustuletni buk uniknąłby piły, gdyby był chroniony prawem, np. jako pomnik przyrody. Ale nie był i nie ma znaczenia nawet to, że w poblizu znajduje się rezerwat przyrody.
"Dziura na dwa, trzy pokolenia"
- Wycięcie dwustuletniego buka to jest dziura na dwa, trzy pokolenia. My już w życiu nie zobaczymy tych drzew - powiedział Jerzy Parusel z Centrum Dziedzictwa Przyrody Górnego Śląska.
Właścicielka działki przylegającej do miejskiej, jeszcze przed wejściem w życie ustawy tzw. Lex Szyszko, starała się o wycinkę drzew. Nie dostała jednak pozwolenia.
polsatnews.pl
Czytaj więcej
Komentarze