Naukowiec sprowadził groźnego wirusa w pudełku po kosmetykach. Skandal w Instytucie Pasteura
Renomowany Instytut Pasteura chyłkiem sprowadził do Francji śmiertelnie niebezpiecznego koronowirusa, który powoduje ciężką infekcję dróg oddechowych i niewydolność nerek - podał w środę dziennik "Le Parisien", informując o wszczęciu śledztwa w tej sprawie.
Chodzi o przenoszonego przez wielbłądy i śmiertelnie groźnego dla ludzi wirusa nCoV, który pojawił się w 2012 roku na Bliskim Wschodzie.
"11 października 2015 roku naukowiec z Instytutu Pasteura z Korei Południowej sprowadził potajemnie, na pokładzie samolotu Seul-Paryż, trzy probówki koronowirusa" - napisał "Le Parisien". Próbki wirusa zostały umieszczone o kosmetykach - precyzuje dziennik.
Następnie od 16 do 23 października pudełeczko z wirusami stało niezabezpieczone na szafce w gabinecie tego badacza. Potem dyrekcja Instytutu Pasteura postanowiła zniszczyć próbki.
- Wszystko to działo się mimo restrykcyjnych przepisów krajowych i międzynarodowych - zaznacza "Le Parisien". Przede wszystkim o niczym nie została poinformowany urząd ds. bezpieczeństwa leków ANSM.
"Nie było żadnego ryzyka zakażenia"
"Le Parisien" dodaje, że sprawa wyszła na jaw po ukazaniu się informacji w prasie południowokoreańskiej.
Instytut Pasteura uspokaja, że "nie było żadnego ryzyka zakażenia", a sprowadzony koronowirus był unieszkodliwiony. Dyrekcja placówki zapewnia, że jedynym popełnionym błędem był brak zgłoszenia transportu z Korei Płd. władzom sanitarnym. Dla ANSM nie są to wystarczające tłumaczenia, dlatego urząd skłonił organy ścigania do wszczęcia dochodzenia w sprawie.
Pierwszy potwierdzony przypadek zakażenia ludzi wirusem nCoV stwierdzono w 2012 r. na Bliskim Wschodzie. W 2013 roku grupa ekspertów z Międzynarodowego Komitetu Taksonomii Wirusów zaproponowała nazwę dla jednostki chorobowej wywoływanej przez wirusa nCoV - Middle East Respiratory Syndrome Coronavirus (MERS), która została zaakceptowana przez Światową Organizację Zdrowia.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze