Polscy skoczkowie mistrzami świata! Wspaniały konkurs biało-czerwonych
Polscy skoczkowie po raz pierwszy w historii zostali drużynowymi mistrzami świata w skokach narciarskich. W rozegranym w fińskim Lahti konkursie prowadzili od pierwszej grupy skoczków do ostatniej. Srebro wywalczyli Norwegowie, a brąz Austriacy.
Polacy skakali z w składzie: Piotr Żyła, Dawid Kubacki, Maciej Kot i Kamil Stoch. Żaden z nich nie zepsuł swojej próby, co przytrafiło się ich najgroźniejszym rywalom. Konkurs Polacy zakończyli z przewagą 25,7 pkt nad Norwegami. Sukcesu w Lahti pogratulowali skoczkom m.in. prezydent Andrzej Duda i premier Beata Szydło.
Wielkie gratulacje dla Macieja Kota, Dawida Kubackiego, Kamila Stocha i Piotra Żyły. Brawo cała ekipa #złotapolskadrużyna. Dziękujemy!
— Beata Szydło (@BeataSzydlo) 4 marca 2017
Brawo! Brawo! Brawo! Gratulacje i podziękowania dla naszej wspaniałej Złotej Ekipy Skoczków! Czapki z głów!😀🍾👍
— Andrzej Duda (@AndrzejDuda) 4 marca 2017
Podopieczni trenera Stefana Horngachera prowadzili od skoku Żyły, który osiągnął 130,5 m. W drugiej grupie Kubacki doleciał do 129. metra i przewaga nad ekipą Norwegii wynosiła 7,7 pkt. Świetnie wypadł Kot, który osiągnął 130,5 m. Po jego próbie drudzy w klasyfikacji Niemcy tracili do biało-czerwonych 18,2 pkt.
Pierwszą serię kończył Stoch. Uzyskał 130,5 m i Polska prowadziła w konkursie z przewagą 17,4 pkt nad Austriakami, których na drugie miejsce wyprowadził Stefan Kraft. Podwójny indywidualny mistrz globu z Lahti wyrównał rekord obiektu - 134 m.
"Dziwna była" - Żyła o II serii
W finale tylko w polskim zespole wszyscy skakali równo, nikt nie zawiódł, mimo coraz trudniejszych warunków atmosferycznych.
- W pierwszej serii warunki były stabilne, a ta druga...? Dziwna była - przyznał po zawodach Żyła, który osiągnął 123 m.
Kubackiego z powodu zbyt silnych podmuchów dwukrotnie ściągano z belki startowej, ale uzyskał 119,5 m, co było drugim rezultatem w grupie. Gdy Kot odnotował 121,5 m i po jego próbie przewaga nad Norwegami wzrosła do 24,9 pkt, praktycznie nic poza upadkiem Stocha w ostatniej kolejce nie mogło odebrać Polakom złota. Ten jednak, jak na mistrza igrzysk, przystało zachował olimpijski spokój i wynikiem 124,5 m przypieczętował historyczny triumf.
Natomiast w innych zespołach walczących o medale co najmniej jeden z zawodników miał "wpadkę" w finałowej rozgrywce. U Norwegów skok zepsuł Anders Fannemel uzyskując tylko 112,5 m. Później słabo wypadł Niemiec Stephan Leyhe - 103,5. Także nie popisał się Austriak Gregor Schlierenzauer, który skoczył 113,5 m i jego zespół przed ostatnią grupą plasował się na czwartej pozycji.
Rekord skoczni Forfanga
Jednak w ostatniej grupie Niemiec Andreas Wellinger osiągnął jedynie 119 m, na czym skorzystał Kraft, który skoczył 126 m i zapewnił Austriakom brąz. Srebro dla najlepszych dwa lata temu w szwedzkim Falun Norwegów, którzy w drugiej serii łącznie osiągnęli nawet lepszą o 1,8 pkt notę niż Polacy. Głównie za sprawą fenomenalnej próby Johanna Andre Forfanga, który poszybował na 138. metr i ustanowił rekord obiektu.
Na Polaków nie było jednak w sobotę mocnych. 25,7 pkt przewagi świadczy o ich bezapelacyjnym zwycięstwie. Tym sukcesem potwierdzili, że odniesione wcześniej w tym sezonie dwa zwycięstwa, także pierwsze w historii, w zawodach Pucharu Świata nie były dziełem przypadku.
- Cieszę się, że cele udało się przekuć w czyny - podkreślił Kot.
To 28. w historii medal biało-czerwonych w mistrzostwach świata w narciarstwie klasycznym, a 10. złoty.
Wcześniej w tegorocznej imprezie na podium z biało-czerwonych stanął Żyła, który był trzeci w konkursie indywidualnym na dużej skoczni.
polsatnews.pl, PAP