"Zadawał jej ciosy nożem w twarz". Ruszył proces napastnika z Marek
Przed warszawskim sądem ruszył proces 27-letniego Andrzeja A. oskarżonego o usiłowanie zabójstwa młodej kobiety na parkingu przed centrum handlowym w Markach. Poszkodowana była przypadkową ofiarą. Oskarżony przyznał, że zaatakował kobietę nożem.
- Prawdę mówiąc nie jestem w stanie powiedzieć, dlaczego tak to się stało, dlaczego ta osoba i w taki sposób - mówił Andrzej A. przed sądem, gdy prokurator Radosław Masłosz z Prokuratury Rejonowej w Wołominie odczytał akt oskarżenia.
Do zdarzenia doszło w marcu 2016 r. Sprawca zaatakował 24-letnią kobietę, gdy wysiadła z samochodu. Zadawał jej ciosy nożem w twarz, głowę i okolice klatki piersiowej powodując - jak wskazano w akcie oskarżenia - "ciężkie obrażenia". Kobieta przeżyła, gdyż pierwszej pomocy szybko udzieliły jej osoby znajdujące się na parkingu, m.in. - jak informowały media - policjant, który po służbie przypadkowo znajdował się w pobliżu. Sprawca wsiadł do autobusu i odjechał - został zatrzymany dzień później.
Kłopoty z partnerką "nie wracała na noc"
W wyjaśnieniach, które złożył w czwartek przed sądem, swoje zachowanie tłumaczył trudną sytuacją osobistą, przede wszystkim problemami, jakie miał ze swoją partnerką.
- Jej zachowanie, wychodzenie z domu i niewracanie na noc; czułem, że mnie oszukuje (...) Nie wiedziałem, jak sobie z tym poradzić. Ta cała sytuacja miała wpływ na moje zachowanie tego dnia - mówił.
Jak wyjaśniał w dniu tragedii wcześniej chciał porozmawiać ze swoją partnerką u niej w pracy, bo "nie było jej na noc w domu". - Nie chciała ze mną rozmawiać, chodziłem cały dzień jak głupi po Ząbkach, jak w jakimś amoku - powiedział. Dodał, że nie był pod wpływem narkotyków, natomiast wcześniej - w ciągu około siedmiu godzin - wypił pięć puszek piwa.
Dodał, że nie pamięta, jak znalazł się na parkingu i w jakim celu. Przyznał, że "zahaczył o drzwi" samochodu ofiary - "to był jasny samochód". - Nawet nie pamiętam tego, jak stamtąd odszedłem. Ocknąłem się, jak wsiadałem do autobusu - mówił.
- Popełniłem błąd. Nie chcę robić z siebie ofiary - powiedział Andrzej A. i na zakończenie wyjaśnień przeprosił poszkodowaną.
Przesłuchanie pokrzywdzonej za zamkniętymi drzwiami
W czwartek Sąd Okręgowy Warszawa-Praga za zamkniętymi drzwiami przesłuchał także pokrzywdzoną kobietę oraz m.in. b. partnerkę oskarżonego, a także jego siostrę i jej męża. O przeprowadzenie tej części rozprawy bez publiczności i mediów wniosła obrona argumentując, że zeznania te będą głównie dotyczyły osobistych i intymnych kwestii odnoszących się do związku oskarżonego.
Niejawnemu przesłuchaniu siostry Andrzeja A. oraz jej męża początkowo sprzeciwił się prokurator - w sierpniu zeszłego roku w życie weszła nowelizacja Kodeksu postępowania karnego, zgodnie z którą "jeżeli prokurator sprzeciwi się wyłączeniu jawności rozprawa odbywa się jawnie".
- Uregulowania mamy takie, jakie mamy - powiedziała sędzia Barbara Piwnik. Dodała, że w związku z tym zmieni kolejność przesłuchań świadków i rozpocznie je od niejawnego wysłuchania b. partnerki oskarżonego. - Chodzi o to, aby słuchając tego świadka prokurator zastanowił się jeszcze raz nad swoim stanowiskiem - powiedziała sędzia Piwnik. Ostatecznie wszystkich świadków do końca rozprawy przesłuchano z wyłączeniem jawności.
Akt oskarżenia w tej sprawie prokuratura skierowała do sądu w początkach grudnia 2016 r. Oskarżonemu grozi dożywocie. Proces ma być kontynuowany 16 marca.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze