Dziś tłusty czwartek. Zjedz pączka na szczęście
Pączek w tłusty czwartek ma zapewnić pomyślność na cały rok. Nic dziwnego, że w tym dniu statystyczny Polak zjada średnio 2,5 pączka, a przed cukierniami ustawiają się kolejki.
Ponoć przed wojną, mężczyzna idąc ulicą, mógł nieść tylko kwiaty dla damy, parasol, lub pączki. Pączek idealny powinien ważyć od 55 do 70 gramów, mieć ponad 400 kalorii i być wykonany z tradycyjnego ciasta drożdżowego. Tradycja nakazuje zjedzenie jednego pączka w tłusty czwartek. Choć doświadczenie i statystyki pokazują, że na jednym pączku ucztowanie się nie kończy.
W tłusty czwartek statystyczny Polak zjada średnio 2,5 pączka. Łakomstwo? Bynajmniej. Im więcej słodkości tego dnia będzie królować na talerzu, tym więcej pomyślności zapewniamy sobie w kolejnych miesiącach.
Chęć sięgnięcia po kolejnego pączka uwarunkowana biologicznie
- Nasz mózg i ciało nie pochodzą ze świata dzisiejszego, ale kształtowały się w świecie niedoboru, niedostatku, głodu. Naszym głównym problemem było wówczas zdobywanie pożywienia, więc kiedy tylko człowiekowi udało się znaleźć wysokokaloryczne jedzenie i dostarczyć organizmowi energię, starania te były przez mózg nagradzane - powiedział neurobiolog dr Marek Kaczmarzyk z Uniwersytetu Śląskiego.
W efekcie wykształcił się układ nagrody, czyli wbudowany w mózg mechanizm nagradzania za to, co jest przystosowawczo korzystne, czyli np. dostarczenie jedzenia. Miało to zmotywować człowieka do dalszych, podobnych zachowań i tym samym chronić go przed głodem. - Jeżeli więc robimy coś, co w przeszłości ewolucyjnej było przystosowawczo korzystne, uruchamia się taki dyskretny mechanizm, który znany pod pojęciem układu nagrody. To taki „wyzwalacz przyjemności" - dodał dr Kaczmarzyk.
Dlatego też po zjedzeniu np. pączka, wspomniany układ nagradza za to i zachęca do kontynuowania tej czynności. Dzieje się tak, ponieważ układ nagrody z zakończeń nerwowych w płatach przedczołowych generuje wyrzut dwóch rodzajów substancji: dopaminy, czyli hormonu szczęścia oraz substancji nazywanej endogennymi opioidami. Nazwa tej drugiej substancji nie jest przypadkowa. "To substancje chemicznie bardzo podobne do narkotyków opiatowych" - wyjaśnił neurobiolog.
Nie jesteśmy na straconej pozycji
- Tu jednak zaczyna się problem, ponieważ jeżeli podczas robienia tak niewinnej rzeczy, jaką jest jedzenie pączka, uwalnia się dopamina i endogenne opioidy, to czujemy się tak dobrze i jesteśmy tak bardzo zmotywowani, że chcemy to zrobić ponownie. Tak więc szanse, by nie sięgnąć po kolejnego pączka maleją, ponieważ układ nagrody przekonuje: skoro zjadłeś pączka i było fajnie, to zjedz kolejnego - dodał.
Przeciwstawić się tej - czasem nieodpartej - ochocie na kolejnego pączka mogą płaty przedczołowe, czyli obszar świadomości. - To świadomość daje nam szansę, żeby nad tymi „starszymi” systemami motywacji zapanować - przekonywał neurobiolog.
I choć układ nagrody dalej mówi: "zjadłeś pączka, było fajnie, zjedz kolejnego", to dzięki świadomości zaczynają się pojawiać różne "ale". - Są to przesłanki racjonalne takie jak np. kaloryczność. One mogą, a nawet powinny w przypadku człowiek stanowić pewnego rodzaju alternatywę dla układu nagrody - wskazał dr Kaczmarzyk.
Naukowiec zaznaczył jednak, że "nie jesteśmy na straconej pozycji, ale jest to walka między tymi dwoma systemami regulującymi nasze wybory i nasze zachowania".
46 min. marszu albo 10 godz. Przed telewizorem
Pączki, choć smakowite, są bardzo kaloryczne. Jeden pączek dostarcza tyle energii, co np. 100-gramowy kotlet schabowy, a spalanie dostarczonej przez niego energii nie jest łatwe. Pączek mający 400 kcal dostarczy człowiekowi energii na 46 minut szybkiego marszu, 57 minut mycia okien lub 1 godz. i 39 minut pisania na komputerze. Bierne siedzenie przed telewizorem musiałoby trwać aż 10 godz., aby spalić kalorie ze zjedzonego jednego pączka.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze