"Jeden dzień bez nas". Proimigracyjna akcja w Wielkiej Brytanii
W poniedziałek 20 lutego na Wyspach Brytyjskich odbywa się społeczna akcja "One Day Without Us" ("Jeden dzień bez nas"). Jak tłumaczą organizatorzy - niekoniecznie chodzi o to, by imigranci faktycznie tego dnia nie przyszli do pracy, a raczej o pobudzenie wyobraźni brytyjskiego społeczeństwa.
"Chodzi o to, by przeciętny Brytyjczyk zrozumiał wkład pracy imigrantów w jego życie i wyobraził sobie, co mogłoby się wydarzyć, gdyby wszyscy imigranci zniknęli z UK" - wyjaśniają organizatorzy akcji na stronie internetowej.
Dodają, że w akcji mogą brać udział nie tylko imigranci, ale też pracodawcy, artyści i zwykli Brytyjczycy, okazując dziś solidarność z milionami pracowników, którzy przyjechali do Wielkiej Brytanii zza granicy.
"Poproszę espresso na wynos. - Dziś rano to niemożliwe. - A czy ktoś zajmie się moim tatą? - Przykro nam, nie" - tak twórcy kampanii przedstawiają w filmie promującym przykładowy przebieg rozmów między imigrantami a Brytyjczykami tego dnia.
"Nie trzeba strajkować, wystarczy porozmawiać"
Niektórzy pracujący na Wyspach Polacy nieco sceptycznie podchodzą to tej akcji. "Wystarczy, że pójdę do pracy i odmówię wykonywania obowiązków lub nie przyjdę w ogóle i już następnego dnia będę szukał nowego zatrudnienia" - napisał skomentował wydarzenie na FB jeden z nich.
- By włączyć się w kampanię, niekoniecznie trzeba rezygnować z pracy, bo zdajemy sobie sprawę, że dla wielu osób to nierealistyczne. Ale ważne jest, żeby w swoim miejscu pracy podkreślić to, że jest się imigrantem, porozmawiać o tym, przynieść np. szarlotkę z domu, i od tego zacząć - tłumaczy w rozmowie z portalem twojeuk.pl Joanna Zawadzka, polonijna aktywistka, twórczyni kampanii Bloody Foreigners i współzałożycielka Polish Cultural Festival Association, edynburskiej organizacji polonijnej. Pomaga ona w organizacji "One Day Without Us" w Edynburgu.
- Wydaje mi się, że społeczeństwo brytyjskie ma w głowie dziwny obraz mitycznego imigranta, który przyjeżdża tu po zasiłki. Ludzie uważają te osoby, z którymi pracują, za wyjątki. W moim przypadku akurat moja sąsiadka któregoś dnia się zdziwiła: ale ty jesteś imigrantką? Przecież masz pracę, mówisz po angielsku, nie jesteś imigrantem. Musiałam jej wytłumaczyć, że przecież jestem, i że takich ludzi jest więcej, że to zasada, nie wyjątek. Chodzi o to, by 20 lutego w miejscach pracy, wśród ludzi, którzy nas znają i szanują, pokazać, że ten mityczny straszny migrant to przecież my - opisuje Zawadzka.
Festyny, ulotki, spotkania
W Wielkiej Brytanii odbywają się dziś festyny i manifestacje. Organizatorzy zachęcają do zmiany zdjęć profilowych i włączenia się do akcji w mediach społecznościowych. W niektórych szpitalach mają stanąć stanowiska z ulotkami o imigrantach, podkreślające wkład obcokrajowców w służbę zdrowia. W galeriach sztuki Tate Modern i Tate Britain odbędą się specjalne wycieczki z przewodnikami, którzy omawiać będą wystawiane prace artystyczne imigrantów.
#Glasgow! What are you doing this lunchtime? Come down to George Square to show refugees and migrants they are welcome here! #1DayWithoutUs pic.twitter.com/4dCIlHMCfj
— Scot Refugee Council (@scotrefcouncil) 20 lutego 2017
W Londynie planowana jest też akcja skierowana do brytyjskich parlamentarzystów. Jej uczestnicy domagać się będą zagwarantowania praw unijnych imigrantów po Brexicie.
Według wyliczeń ekonomistów gdyby wszyscy imigranci na Wyspach nie przyszli dziś do pracy kosztowałoby to brytyjska gospodarkę 328 mln funtów (ok. 1,65 mld zł).
polsatnews.pl, twojeuk.pl
Czytaj więcej